Z cyklu: światłe pomysły ciemną nocą

No to mamy chyba porę monsunową. Albo nie wiem jaką. Zima to to nie jest, co mnie akurat cieszy, bo nie muszę odśnieżać chodnika, auta, dziecka etc, ale te wichury po nocach mnie trochę przerażają.

Mieszkamy na poddaszu, więc gdy wszyscy jakimś cudem już zasną i jest cicho, wiatr wyje jak chór potępionych dusz nieprzygotowanych do koncertu chórzystów. Taka prywatna ścieżka dźwiękowa do horroru klasy C. Dziś do tego Książę Małżonek był w pracy i ja tu sama w tym wyjącym domu z tymi złośliwie rozkopującymi się spod kołder dziećmi. Malowniczo, prawdaż?

A po trzech pobudkach do Młodej na karmienie, przewijanie i kołysanie „bo już nie chce mi się spać Mamusiu” to ja w ogóle wyglądam dziś bardziej jak Koala. I to zupełnie na trzeźwo. Niestety.

Śniło mi się dziś, że weszłam na strych trzymać dach, żeby go nie zerwał wiatr i z tym dachem odleciałam, niczym na paralotni. Ale w ogóle co za pomysł – iść trzymać dach. No brawo ja…

Świetny pomysł miał kiedyś przez sen Książę Małżonek. Mianowicie śniło mu się, że wiózł gazety do Gdańska ROWEREM. Jakieś 400 kg, dwie palety. Nie wiem gdzie on sobie wsadził te gazety bo to normalnie ładowność jak do busa. I najlepsze jest to, że o trzeciej w nocy miał zrobione większość trasy, czyli jechał ze średnią prędkością 80 km/h.

Można? Można.
To u nas rodzinne.

Może kawa pobudzi mój mózg do pracy.

2 uwagi do wpisu “Z cyklu: światłe pomysły ciemną nocą

Dodaj odpowiedź do ~Iza Anuluj pisanie odpowiedzi