Ratunku, fitness mnie zaatakował

Wczoraj po świątecznej przerwie wybrałam się na ćwiczenia. Wprawdzie codziennie rano i wieczorem ćwiczę sama w domu przed komputerem, ale to nie jest to samo. Zdecydowanie.

W domu zawsze ktoś coś ode mnie chce. Okazuje się, że 20-40 minut bez mamy grozi trwałym kalectwem, śmiercią a już na pewno końcem świata. Dzieciom zawsze nagle się przypomina, że zapomniały czegoś do szkoły, albo przedszkola, albo postanowiły się pokłócić, naprać po pyskach, wysmarować klejem i drzeć w niebogłosy.

Klub mam niedaleko, 20 minut szybkim marszem od domu i chyba nawet lubię tam chodzić. Dwa razy w tygodniu mogę trochę odseparować się od tej mojej jakże uroczej ale męczącej gromadki, na zajęciach porządnie zresetować, a w drodze powrotnej ochłonąć, uspokoić i stracić z twarzy nieco tej dramatycznej purpury.

Potem wracam do domu i widzę w domu istne pandemonium a na twarzy Księcia Małżonka mieszaninę paniki, rezygnacji i ulgi, że już jestem. Oczywiście nie ukrywam wrednej satysfakcji, że przecież ja tak mam stale i jakoś jeszcze nie umarłam a na dodatek sprzątnęłam, zrobiłam pranie, przypilnowałam odrabiania lekcji i upiekłam chleb.

Książę Małżonek jednak uparcie twierdzi, że w domu może robić jednocześnie tylko jedną rzecz. Czyli albo pilnuje dzieci, albo porządku. Ja tak trochę mam z jazdą samochodem. Albo się mieszczę w pasie i jadę, albo patrzę w lusterka.

No ale miałam o ćwiczeniach, że się wybrałam.

Dotarłam jako pierwsza, więc trenerka zagaiła do mnie, jak święta i w ogóle, czy udało się utrzymać wagę w ryzach etc. No i oczywiście odparłam, że fajnie, że tak ale już najwyższa pora wrócić do zajęć, bo oponka jest bezlitosna.

W tym miejscu powinnam się zamknąć, ale nie. Musiałam, po prostu musiałam.

– A jak sobie poradzić z ramionami i tymi wiszącymi „pelikanami”? – spytałam wskazując na własne tłuste łapki.

Trenerka niczym pies gończy, który zwietrzył zdobycz, temat ochoczo podchwyciła i jęła mi objaśniać, że to triceps trzeba pomęczyć i że to tak i owak, a do tego biceps i mięśnie kapturowe, czy jakoś tak, żeby się cała obręcz barkowa ukształtowała.

Obręcz to ja musiałam mieć chyba w oczach jedną wielką, bo nagle stwierdziła, że pokaże na zajęciach i poćwiczymy sobie to dziś.

No to poćwiczyłyśmy. Z ciężarkami a potem sztangami przy jednoczesnym użyciu stepu i pierdyliarda przysiadów. Sztanga na karku, ręce rozpostarte po bokach ją podtrzymują, noga lewa wypad w tył i tysiąc pięćset góra-dół. A potem na leżąco sztanga za głowę, z powrotem, „brzuszek” i od nowa. Miliard powtórzeń.

I jeszcze do nas krzyczy: – Zepnij pośladki, wciągnij brzuch, plecy proste, oddychaj!!!

Dla mnie to jest bardziej albo-albo. A tu trzeba wszystko jednocześnie i jeszcze wykonać poprawnie ćwiczenie i nie wyłożyć się centralnie na parkiet. Czary z mleka.

Po zajęciach buty musiałam sobie wiązać przez WiFi, gdyż albowiem straciłam połączenie z własnymi rękami.

Wracając modliłam się żarliwie. Boże,  spuść nogę i kopnij. A nade wszystko obdarz mnie darem trzymania ozora za zębami. Amen.

17 uwag do wpisu “Ratunku, fitness mnie zaatakował

  1. mnie też to zawsze dziwiło na aerobiku jak prowadząca może ćwiczyć i oddychać jednocześnie? jakaś magia.
    -wiązanie butów prze wifi – BEZCENNE!!!

    Polubienie

  2. Myślałam, że tyko ja mam takie problemy z oddychaniem… Zawsze też jak pracuje prawa ręka, to i noga MUSI być prawa, jakoś oddzielnie nie chodzą

    Polubienie

  3. Posprzątaj dokładnie swój dom i nie będziesz musiała chodzić na fitness. Popierz ręcznie, wyczyść dobrze dywany a nie będziesz przybierać na wadze.

    Polubienie

  4. Jak ktoś nie ma problemów to tak siądzie i pierniczy , że go mięśni bolą . Popracuj fizycznie , bądź na nogach przez 17 godzin, spij po trzy i wtedy możesz utyskiwać na swój los

    Polubienie

  5. Cudna jesteś, Bajko! 🙂 🙂 🙂
    buty przez Wi-Fi… – proponuję na pomysł roku! (no to co, że rok dopiero się zaczyna? i tak nikt nie wymyśli nic lepszego! )

    PS. Internautko! Wdech – wydech, wdech – wydech…. Lepiej? :))

    Polubienie

  6. Nie potrzebuję wdechu ale nie lubię rozczulania się nad pierdołami . Ćwiczysz to ćwicz . Najgorsze jest w tym wszystkim ,że nie tylko rozczulają się nad tymi pierdołami kobiety ale i mężczyźni. Razem usiądźcie i poplotkujcie o nowych trendach makijażu

    Polubienie

  7. Jestem właśnie po zajęciach i rozwaliłaś mnie tym Wi-Fi 🙂 miałam zajęcia z trenerem i oooo ludzie miałam wrażenie że wyniosą mnie na noszach 😉

    Polubienie

  8. Aż mi się koleżanka przypomniała-chodzilysmy razem na siłownię jakiś czas. Siłownia sobie sprawiła nowego trenera, z ambicjami. Podchodzi raz, drugi, poprawia sprzęty lub nas na sprzetach, zagaduje, tłumaczy, co i jsk robić. Koleżanka nie wytrzymała i e końcu wypaliła: panie, przecież my tu nie przyszłysmy ćwiczyć, po prostu to jedyny sposób, żeby mężowie z dziećmi zostali!

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ~danadana Anuluj pisanie odpowiedzi