Truchtem z parasolem

No to mamy tak:

1. Poniedziałek 17 marca. Imieniny Zbigniewa i Gertrudy. Szaroburo, deszczowo.

2.W domu u Janka 39,4 stopnie. Noce w kratkę, weekend malowniczy, ogólne wrzaski i histerie. Jak wiadomo możliwości porozumienia i dialogu o samopoczuciu są w przypadku dwulatków mocno ograniczone. O sytuacji w Syrii zresztą też. Nosimy naprzemiennie na rękach, utulamy, uspokajamy, gorączkę zbijamy, poimy, staramy się nie oszaleć i jeszcze umiejętnie zabawić starszego Igora, który póki co – odpukać – cały, zdrowy i klasycznie twórczo-nieznośny.

3. Książę Małżonek ma 37,7 i jest to jak ogólnie wiadomo stan agonalny. Siedzi w swetrze, kufajce-cieciówce oraz pod kocem i pewnie jeszcze obmyśla dogrzewanie termoforem. Żałuję go oczywiście bardzo i przytulam ale 6.55 już muszę powitać podśmiardujący rozgłośnie tłumek na stacji PKP, więc zostawiam na blacie w widocznym miejscu podwójne musujące wapno oraz APAP MAX i umykam w dal siną a odległą.

4. W SKM-ce 7.04 standardowo jestem niewidzialna, pomimo faktu przekroczenia 100 cm w talii już czas temu jakiś. Jak kto dorwał miejsce siedzące, to albo natychmiast zasypia, albo odcina się od otoczenia słuchawkami, albo zasłania książką, albo ostentacyjnie gapi w jakże fascynujący widok na nasyp kolejowy i szary mur za oknem. Baba w ciąży chora nie jest, obie nogi ma, to i postoi. Nie lubię wymuszać jaśnie uprzejmości – postoję.

5. W pracy lekki zakręt. Po kawie wypadam na Karową, gdzie mam być chwilę i zaraz wracać. Na leżance w gabinecie USG leżę równo godzinę. Pani Doktor coś nie spodobało się w budowie serca Młodej i zawezwała jeszcze jedną Panią Doktor z patologii. W gonitwie myśli przemyka mi, że mam jednak sporo szczęścia, gdyż mój Doktor przychodniany, w trakcie równo odmierzonej siedmiominutowej wizyty, ograniczyłby się do potwierdzenia, że nadal jestem w ciąży, zapytania o żylaki/obrzęki i zlecił morfologię + mocz. „Proszę się pokazać za trzy tygodnie”.

6. Konsylium orzeka dysproporcję wielkości komór serca i kieruje mnie na ECHO serca płodu. Dostaję namiar i mam dzwonić do poradni.

7. Po wyjściu z gabinetu odnotowuję bardzo wymowne mordercze spojrzenia pozostałych oczekujących. Zmykam czym prędzej póki ktoś nie wyciągnie laleczki voodoo.

8. W drodze powrotnej do pracy wsiadam w prawie ten co trzeba autobus. Prawie robi niekiedy sporą różnicę. Długi spacer na dziś zaliczony. Spacer dość prędkim truchtem.

9. W międzyczasie dodzwaniam się pod wskazany numer. Terminy są na maj a jak jakby w kwietniu rodzę, ale to szczegół, szczególik mały. Chyba, że prywatnie – prywatnie to choćby jutro, ale trzeba mieć 450 PLN netto. Tak się akurat składa, że nie posiadam wolnych i swobodnych 450 PLN netto, informuję o tym Panią i proszę o wyznaczenie najszybszego możliwego terminu na cito, który byłby w dodatku sensowny w moim przypadku. Pani znacząco zawiesza głos po czym prosi o przesłanie skanu opisu badania USG i łaskawie zgadza się oddzwonić do mnie jutro w celu ustalenia terminu wizyty. Docieram do pracy, wysyłam skan, w e-mailu podaję swój numer i liczę na to, że faktycznie ktoś do mnie oddzwoni.

10. Książę Małżonek dzwoni z nowiną – u Janka rumień zakaźny. Hosanna mać na wysokościach.

11. Dzwonię do Mamuta z pytaniem czy chorowałam. Akurat na to nie, ale rodzicielka roztacza przede mną pełen wachlarz schorzeń wieku dziecięcego, na które byłam łaskawa zapaść i to właściwie w jednym roku, więc co ona się ze mną miała, to tylko ona wie. Wiem, i miałam taką świnkę, że nic nie mogłam jeść a taką szkarlatynę, że miałam wcale już nigdy nie mówić nic, a mówię i to całkiem sporo – cud boski, amen.

12. W internecie sprawdzam korelację rumienia zakaźnego a 32 tygodnia ciąży. Oblewa mnie zimny pot.

13. Postanawiam szerokim łukiem omijać wszelkie wyszukiwarki aż do środy, kiedy to mam wizytę u mojej Doktor Prowadzącej – moją ciążę/ mnie za rękę/ zeszyt w kratkę. Na szczęście w robocie dużo się dzieje i nie mam za bardzo czasu projektować czarnych scenariuszy.

14. Wybija 18.00 – kończę pracę i pędzę do metra, SKM-ki, autobusu, domu pełnego czyhających na mnie zagrożeń, nieodrobionej matmy, niedojedzonej kanapki, uwagi z angielskiego, wniosków z wywiadówki, na której był Książę Małżonek, wrzasków, że „mamo, a on mnie/ on  mi/ ja jego…” i nagle zaginionego dresu na trening, który tylko ja swoim magicznym sonarem jestem w stanie zlokalizować, choć leży na wierzchu, tam gdzie zawsze, na półce w szafie.

15. Marzy mi się samotny, przytulny schowek na szczotki z dmuchanym materacem, kocykiem i świętym spokojem, który nie jest reglamentowany. Chciałabym się tam skulić (na ile to tylko możliwe przy moich obecnych gabarytach, bo zwijanie z kłębek odpadło z hukiem kilka miesięcy temu) i przeczekać to wszystko. Wygórowaność jak sądzę.

Może jutro będzie sympatyczniej, co?

Pani z poradni oddzwoni z jakimś błyskawicznym terminem, serce Młodej będzie w rewelacyjnej formie, rumień prędko przejdzie do historii i w dodatku jakieś uczynne krasnoludki umyją moje zapyziałe okna. A ja wrócę z pracy, położę się na kanapie i odpocznę.

14 uwag do wpisu “Truchtem z parasolem

  1. Bajeczko rollekaster normalnie to pikuś.Trzymaj się ,izoluj,lub nakładaj maseczke,no nie wiem sama,ale niech Cię szerokim łukiem omijają te choróbska.
    Zdrowia dla chłopaków czym predzej zyczę.

    Oraz gratuluję kat.B:))) Brawo,brawo!

    Polubienie

  2. Toś się, Wasza Szerokość, rozmarzyła 😉
    Ale życzę Ci tego jak najbardziej, głównie zdrowia. Okna chrzań, same się umyją w tej uroczej pogodzie.

    Polubienie

  3. Hejka . Przy rumieniu uważaj bardzo . Najlepiej by było gdyby książę małżonek zajął sie dziecmi a ty powinnaś sie lekko odseparować od chorych . Nie jest to łatwe , ale licho nie śpi – uważaj bo bardzo często są powikłania dla kobiet w twoim stanie . Bardzo uważaj . Jeszcze raz gratuluję zdania prawka i dołączenia do grona jeźdźców drogowych . Zdrowia , zdrowia i cierpliwości . -:)

    Polubienie

  4. I tak wiem, że mi nie uwierzysz, ale spróbuję: nadjedzie taki dzień, kiedy pojedziesz na ten przykład do IKEA, spokojnie będziesz kontemplowała urokliwe świeczniki w kolorze dowolnym, twoje DUŻE, samowystarczalne i bezobsługowe dzieci będą na Cię czekały w szwedzkiej jadłodajni, a ty z zazdrością będziesz patrzyła na pary, z błyskiem oszołomstwa w oczach, ganiające między ekspozycjami IKEA, za swoimi wrzeszczącymi dzieciaczkami . Z niedowierzaniem pokręcisz głową, aksamitnym głosem rzekniesz do Księcia Małżonka – kochanie pamiętasz? Ach kiedyż to kiedy było? Uwierz! Przeżyłam coś takiego niedawno w IKEA właśnie. Zdrówka dla Ciebie, Malutkiej i całej reszty ferajny 🙂

    Polubienie

  5. Podziwiam, podziwiam i jeszcze raz podziwiam.
    Więcej nie powiem, bo zaniemówiłam. Z wrażenia, oczywiście.

    Trzymam kciuki bardzo mocno!

    Polubienie

  6. Matko bosko, nigdy juz nie wypowiem slowa skargi pod adresem swojego jednego dziecka i meza zdrowego fizycznie oraz pracy w odleglosci 20 minut piechota od domu… Sluchaj kochana,a czy Ty musisz chodzic do tej pracy? Miesiac przed porodem? No moze akurat w tym tygodniu to i dobry pomysl ze wzgledu na rumien, ale tak poza tym to moze bys troche polezala i poinkubowala…? Jak sie termin nie znajdzie to jestem gotowa pozyczyc Wam te cztery i pol stowy na dlugi termin bez oprocentowania, no…

    Polubienie

  7. Hej! Daj znać czy udało Ci się zapisać na echo serca. Jakby co, to w przychodni przy św. Zofii robią za 300zł o ile dobrze pamiętam i dosyć szybko. Jak coś, mogę wyszukać namiary. Pozdrawiam!

    Polubienie

  8. Bajko,

    o ile dobrze pamiętam, przychodnia na Agatowej (chyba najlepsze miejsce w Warszawie jeżeli chodzi o echo serca płodu) kasuje 450 zł jeżeli brak im skierowania z przychodni mającej umowę z NFZ, ale robią też na NFZ:
    http://www.usgecho4d.pl/echo-serca-plodu.html

    Ważne, żeby to zrobił dobry kardiolog dziecięcy z doświadczeniem w USG, więc nie warto robić byle gdzie.

    Polubienie

  9. Goldie – właśnie na Agatowej robimy. Udało nam się dostać tam termin na 8 kwietnia, na NFZ na najbardziej cito z możliwych. Do 8 kwietnia wstrzymujemy zatem oddech i staramy się nie denerwować. Oraz właśnie dziś dostałam zwolnienie z pracy – od jutra. Wszystko wskazuje na to, że Lenka pojawi się na świecie jeszcze przed Wielkanocą. Trochę trzęsę portkami ale wiadomo – są zjawiska nieuniknione.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s