Domagam się kategorycznie dodatkowego miesiąca lata

Wczoraj był dzień rowerowy.

Byliśmy całą bandą wszędzie – dosłownie wszędzie – i po drodze zbieraliśmy nienawistne spojrzenia ludzi tkwiących w samochodach uwięzionych korkami, objazdami i tym podobnymi miejskimi strasznościami. A nam było dobrze i przez ten czas mogliśmy nie myśleć o niczym, poza tym, że życie jest fajne. Bo jest.

Mamy nogi, ręce, oczy i uszy, mamy otwarte głowy i bardzo dużo do powiedzenia. Najczęściej wszyscy na raz. Na tym się teraz będę skupiać.

Między drugą a trzecią przerzutką pod górkę podjęłam solidne postanowienie, że będę mniej oglądać się na innych i pochylać z troską nad ludźmi, którzy nawet tego nie zauważają, a częściej patrzeć przed siebie. Czasem trzeba. Może zobaczę coś miłego. Chciałabym.

Koniec pracy na dziś.

Idę kopać tunele w piasku i zbierać fajne kamyki.

Kamyki zbieramy po to, by potem ubarwić je jednokolorowo a następnie malować na nich serduszka, żaby, dżdżownice, kwiatki i przeokropne potwory ziejące ogniem, czosnkiem i innymi intensywnościami.
Co kto lubi.

No i trzeba bujnąć się w hamaku raz, czy pięć.
Żeby się nie stęsknił zanadto.

2 uwagi do wpisu “Domagam się kategorycznie dodatkowego miesiąca lata

Dodaj komentarz