Kompleksy i kompleksiki

Zdecydowanie w lipcu nie chciało mi się pisać. To widać. Teraz też mi się nie chce ale mnie wzięła natchła pewna gorąca dyskusja na temat mój ulubiony, czyli WOLNO – NIE WOLNO, którą spowodowało umieszczenie na zimnoblogu, przez Autorkę zresztą, kilku fotek – w założeniu zabawnego komentarza do rodzinnego wyjazdu. Pech chciał, że fotki przedstawiały słowa a nawet zwroty i zdania w języku obcym, który nie wszyscy czytelnicy zimnobloga, w tym ja ale dla mnie to jakby nie stanowi nawet namiastki problemu, rozumieją.

No i niby w czym problem, prawda?

No właśnie dla mnie w niczym, ale po niektórych komentarzach wnoszę, że to najwyraźniej dla czytających potwarz i najgorsza zniewaga. Arogancja po prostu albo w najlepszym przypadku wywyższanie się. Ale to już Zimnu nie raz zarzucano… bo na przykład śmie być nie dość, że inteligentna, opiekuńcza, atrakcyjna, przedsiębiorcza i nie cierpiąca z biedy i niedostatku… to jeszcze szczęśliwa. Hańba! Dajmy Jej po pysku, niech sobie nie myśli.

Też kiedyś zauważyłam, że im bardziej mi w życiu dobrze – z różnych powodów – i tego nie ukrywam, tym więcej mam wrogich przekazów od wirtualnego otoczenia. Ale dotychczas ten przykry wniosek składałam na karb najwyraźniej gnębiącej mnie paranoi. Bo przecież to niemożliwe, żeby aż tak być zawistnym i aż tak musieć leczyć własne kompleksy cudzym kosztem. Osobiście uwielbiam przebywać w otoczeniu ludzi, którzy się kochają, tworzą cudowne i szczęśliwe rodziny i nie mam od razu z tego powodu, że mnie się tak dobrze nie udało, ani poczucia bycia gorszą, ani nie pochłania mnie otchłań galopującej rozpaczy. Nie zazdroszczę. Wiem, że dziwnie brzmi ale ja mogę komuś zazdrościć tego, że ma fajne nogi do samej szyi – bo widocznie niezła kompilacja genów się na to złożyła – a nie tego na co sam zapracował i pracuje. I co mu się należy jak psu miska. A i tych nóg bym nie odrąbała i nie kazała sobie przeszczepić w charakterze endoprotez. Co najwyżej mogę sobie westchnąć, założyć szpilki i pomyśleć jakie mam za to fajne piegi na ramionach.

Świat i jego autochtoni to dla mnie czasami doprawdy przedziwne zjawisko.

Ludzie z reguły mają różne poglądy… i w sumie chwała im za to. Byłoby straszliwie nudno, mdło i rzygliwie gdyby nie mieli. A już to jak i którędy je prezentują to zupełnie inna kwestia. Generalnie bliskie są mi dwa wyznania: każdemu jego raj oraz wrzuć na luz i daj żyć innym. Czasem przeważa pierwsze, czasem drugie ale najczęściej udaje mi się połączyć je w jedno i sobie spokojnie iść tam gdzie lubię, tak jak lubię oraz w tym na co akurat mam ochotę. Kiedyś prawie zemdlała przeze mnie z oburzenia Pewna Pani, bo w 9 miesiącu ciąży i Lokatorem Z Dolnego Piętra wystającym ze mnie wręcz groteskowo (przy wzroście 168 i olbrzymiej piłce w miejscu brzucha bywa śmiesznie) śmiałam upalny dzień przywitać dość wydekoltowaną sukienką. Bo wg niej to się kategorycznie nie godzi i powinnam była się natentychmiast zakryć. Najlepiej kilometrowym brezentem. Jak w ogóle mozna mieć biust w ciąży? Toż to sodoma i gomora. A ja nie dość, że miałam – całkiem niezły podówczas właśnie zresztą – i śmiałam sobie w tej sukience i z tym brzuchem raźno popierdalać, to jeszcze powiedziałam jej, żeby się ugryzła w dupę. A jak nie może to niech ćwiczy jogę. I ogólnie powodzenia.

Natomiast z okazji kategorycznego dyktowania obcym ludziom jak mają się ubierać, żyć, jeść zupę czy co i w jaki sposób pisać na własnym osobistym blogu… to tak zupełnie sobie a muzom przypomina mi się kiepski dowcip o
facecie załatwiającym rozmaite potrzeby na cudzą wycieraczkę, który
to facet następnie w równie cudze co rzeczona wycieraczka drzwi stuka,
równolegle robiąc awarturę, że nie ma papieru.

I jak tak w ogóle można, no.

Nie znam francuskiego. Nie muszę mieć przekładu tego co na zdjęciach by dalej czytywać
Zimno, bo nie czuję się źle nie mając pojęcia co też takiego w tych zdjęciach wydaje się Jej zabawne i godne uwiecznienia, bo nie mam też parcia by każdą zimnonotkę rozkładać na czynniki
pierwsze i analizować w kątach, rzutach i płaszczyznach. Po prostu
bywam tam i się słowem w wyjątkowo mi miły sposób pisanym delektuję. Ale
to ja.

Mam również prawo do spostrzeżeń, że mi się coś nie podoba, tak jak komentujący do komentarzy, ale z
reguły – skoro jestem gdzieś gościem i przylazłam tam sama a nie
przywlókł mnie autor dzieła skutą łańcuchem i śledzić z uwagą kazał – wolę się
zawinąć i poszukać innego kąta bo na jakiekolwiek wywnętrzania w takich przypadkach
zwyczajnie to, co mi się nie podoba, nie zasługuje.

Mogę napisać u siebie na blogu stek obelg i wyzwisk we wszystkich
językach świata i szczerze powiedziawszy średnio mnie zwilża, że nie
wszyscy zrozumieją, albo tych, co zrozumieją, stek ów śmiertelnie
obrazi… bo to MOJE i JA tam piszę co CHCĘ. Na własnej wycieraczce mam prawo nawet jeść makrelę z dżemem… o ile nie spowoduje to śmiertelnego zejścia sąsiadów z okazji specyficznej woni. I wcale nie uważam za aroganckie umieszczanie zapisków, które nie są zrozumiałe dla wszystkich. Tak samo jak nie wydaje mi się niestosowne czytanie u Pani X o tym, że lubi Pana Y bez podawania jego wymiarów, rozmiarów, stanu konta, cyfrowego odcisku palca i peselu.. a ja przecież nadal nie wiem kogo Ona tak lubi. Albo za co. Będzie chciała to opisze, nie to przemilczy i też będzie czarownie.

Natomiast bezsprzecznie aroganckie wydaje mi się dyktowanie np.
autorowi książki, że użył słowa, którego w moim regionie się nie
używa… więc niech prędko zmieni, bo tak! I bo to nieładnie.

Ciekawe, że jakoś niewidomi nie twierdzą uparcie, że wszyscy jesteśmy
tu w cyberświecie arogantami, bo nie doklejamy wersji mówionej i słyszalnej do
wszystkiego o czym piszemy…

18 uwag do wpisu “Kompleksy i kompleksiki

  1. Swoją drogą szkoda, ze niewidomi tak nie robią. Jak dla mnie powinni zacząć strajkować 😉 I że głusi maja lepiej bo czytać mogą ;P

    Polubienie

  2. Witaj po przerwie, Bajko. Właściwie to się nawet stęskniłam za Twoimi notkami. Odnośnie sprawy poruszonej w notce – podpisuję się rękami i nogami (innych piśmiennych organów nie posiadam) uwielbiam czytać Zimno uważam że jest to superczytalny blog – ale, żeby się nie denerwować, nie czytam komentarzy. Czasami zerknę, ale staram się nie „wgłębiać” w zawiłe meandry myśli niektórych komentatorów. A z czego to zjadliwe komentowanie wynika? A z polskiego piekiełka naturalnie, a z czystej zawiści wynika, a z możliwości bezkarnego dop….wynika, a z normalnie nienormalnej RZyczliwości (nie błąd) wynika. Dlatego też jako wierna czytelniczka Twojego bloga bardzo proszę – Ty nie przejmuj się takimi „komentatorami”, nie przestawaj pisać tak jak dotychczas, bo są normalni LUDZIE którzy czytają, uśmiechają się do Ciebie, a czasem łza im się zakręci – a wszystko co mogą i chcą Ci napisać to „Dzięki Bajko, pisz dalej” Serdeczne pozdrowienia dla Ciebie i Lokatora.

    Polubienie

  3. Heh, to sie chyba nazywa wsadzanie kija w mrowisko 😉

    Niestety, w zyciu spotkałam już niejedną równieśnicę z mentalnością starej ciotki (ja Ci mówię, jak masz zyć, Ty mi się do zycia nie waż wtrącać) i przyznam, że jest to jedna z rzeczy, która mnie skutecznie odstręcza. Staję się agresywna i już.

    Co do Internetu – daje on tanią i szybką okazję do poprawienia sobie samopoczucia, ale nie uważam, żeby to było zjawisko właściwe jedynie dla netu. Zawsze, kiedy na forum czytam argument „Kiepsko u Ciebie z czytaniem ze zrozumieniem” (zwykle raz na dziesięć postów) to przypomina mi się program publicystyczny z Renatą Beger, która zapytana o polityków z wyrokami w Samoobronie odparła oburzona „Panie Redaktorze, to jest demagogia i populizm!”

    Pozdrowienia od skomingautowanej.

    Polubienie

  4. ja tam nie wiem, ale jakoś wolę czytać Ciebie niż zimno… i nie tylko ja. może jednak coś w tym jest. oczywiscie, teraz nikt się do tego nie przyzna, skoro Ty stanęłaś po stronie zimna. Jej bloga czytuję, ale nie komentuję, bo chyba nie za bardzo się z tą osobą rozumiemy 😉

    Polubienie

  5. Ja pisuje regularnie u siebie jakieś zawodowe pierdoły. Trudno, nie każdy musi rozumieć. Zawsze w takich chwilach przypomina mi się komentarz apple-pie na stardogowym blogu. Że na własnym blogu można pisać, co się chce. Nawet o dżemie z biedronki. Pod czym się niniejszym podpisuję.
    p.S znam francuski. Czy to mnie czyni gorszą?;)

    Polubienie

  6. Stąd się właśnie biorą rzesze niemych (niekomentujących) czytelników – w tym ja – uzależniona zarówno od Twego, jak i Zimnego 🙂 pisania. Nie czytam komentarzy, bo nie lubię się denerwować. A jak nie czytam, to i nie pisze tam nic. Pamiętajcie, że milczący są życzliwie nastawieni. I jest ich więcej. 🙂 Pozdrawiam.

    Polubienie

  7. komentarze u Zimna faktycznie bez potrzeby niesympatyczne, i nie neguję zasady „każdy jest panem na własnym blogu”. ale z drugiej strony – czy nie chciałabyś się dowiedzieć, że ta notka akurat jest na przykład niezrozumiała dla szerszej publiczności? bo mnie parę razy na coś takiego zwrócono uwagę (czy nawet na brak tłumaczenia czegoś co mnie się wydawało oczywiste) – mam wtedy szansę co nieco ulepszyć, jeśli zechcę, i myślę że właśnie między innymi po to jest mechanizm komentarzy…

    Polubienie

  8. Ds – jasne, ze chcialabym i tez twierdze, ze to pomaga. Natomiast niektorzy roznie podchodza do instytucji zwrocenia uwagi niebezpiecznie mylac ja z chamskim imperatywem oceniajacym. Zauwaz, ze to nie zwracajacy uwage na niezrozumialosc tam raza. Bo wszystko zalezy od sposobu, w jaki sie to robi.

    Polubienie

  9. „Bycie na poziomie tylko z dołu wygląda jak arogancja…” Przeczytałam wczoraj. Pasuje.

    Aha – przeczytałam po niemiecku. Żeby nie było, że arogancka nie jestem ;o)

    Polubienie

  10. Wchodzi taki anonim na bloga i ocenia po całości – człowieka, jakim nie jest. Mam świeże w pamięci na swoim. Wnioski – takie jak Twoje 😉 Chociaż zastanawiają mnie okoliczności występowania zjawiska – w jakim to czasie dla mnie? Może przy ekstremach? Jak źle – to znaczy że kiepska jestem, a jak dobrze – to udaję albo bujam w obłokach?
    Ciebie i Zimno czytam z rozkoszą. Każda inaczej, ale jakże smakowicie 🙂 Mniam.

    Polubienie

  11. Należę do milczących raczej czytelników i Ciebie, i Zimna. Nikt mnie na siłę do tego nie zmusza. I choć Wasze poglądy na życie niejednokrotnie nie są mi bliskie, lubię ciekawy sposób pisania, innym okiem niż moje oglądaną rzeczywistość… No lubię i już.

    Na cudzym blogu zawsze jest się gościem. Źle mi w gościach, to spadam. Ale gospodarza szanuję i nie rzygam mu na wycieraczkę. Jego blog, jego życie, jego sprawy.

    A wypowiedzi niektórych osobników na zimnoblogu żenujące. Napiszę to samo, co napisałam u zimna: jak się nie podoba, na drzewo. Banany prostować.
    Pozdrawiam ciepło, bo następny komentarz pewnie za…rok?:)

    Polubienie

  12. ja skwituje to jednym zdaniem „bo teraz bycie chamem i prostakiem jest w modzie” stad te niepochlebne komentarze… na blogach, ktore zasluguja na uwage i szacunek 😦

    Polubienie

  13. a mi się wydaje, że awanturę zrobiła tam tylko jedna osoba, ksywy teraz nawet nie pomnę, i że chyba to wszystko zostało troszkę nadmuchane,, gdyby kobita została zignorowana, wredoctwo zdechłoby śmiercią naturalną i miłą.

    pozostałe komentarze o chęci zrozumienia francuskiego tekstu były wg mnie neutralne albo przynajmniej chciały takie być.

    Polubienie

  14. w takich sytuacjach jeszcze bardziej doceniam komfort płynący z dziergania bloga niszowego, niekontrowersyjnego, który kulawemu psu lata koło dupy.

    a co sobie myślę o różnych nieniszowych, to se myślę; gdyby chodziło o jakiś, który lubię i czytam często, też bym może zareagował czymś więcej niż wzruszenie ramion, bo do pewnego stopnia autor „jest odpowiedzialny za to, co oswoił”, więc postulaty typu „pisz zrozumiale” nie są wcale z kosmosu. choć z drugiej strony – autor wszystko może, więc jeśli czyta go 300 osób, a rozumie 10, to jest to… powiedzmy, ciekawostka 😉

    Polubienie

  15. no właśnie to trochę nie tak…

    od pewnego czasu obserwuję na tym blogu ni mniej ni więcej tylko „dopierdalanie się” – przepraszam ale żadne inne słowo nie jest w stanie oddać tego zjawiska lepiej – do wszystkiego na tym blogu…

    jak autorka pisze co robi na obiad, to jej się zarzuca, że epatuje bogactwem bo robi zakupy w Almie a nie w Biedronce

    jak autorka pisze, że Erna rysuje, to zaraz jest odzew, że na pewno najdroższymi kredkami

    i to mnie osobiście podkurwia, że jest tak parę ktosi co ze wszystkiego robią problem/smobizm/w najlepszym przypadku wywyższanie się… a ja czytam od tylu lat i kurka siwa nie zauważyłam

    i nerw mną targa żem taka niespostrzegawcza

    w tom dzieło!

    Polubienie

  16. nie zauważyłaś, bo okulary za słabe nosisz kochana. no wiesz… 😉

    zastanawiam się, czemu działa ta przeklęta urawniłowka cały czas, że ani zadowolonym, ani smutnym, ani wariatem być nie wypada. bo to wurwa nie norma.

    auć

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ego Anuluj pisanie odpowiedzi