Wczoraj drugi czy trzeci raz w życiu, odkąd nie mam siedmiu lat, zasnęłam o dwudziestej pierwszej. Z reguły idę spać po północy i to raczej znacznie niż tylko nieco po. Cały dzień czułam się jakby mnie kto wyżął razem z kolorami. W odcieniu zielonym. Współpracownicy obstawiali kiedy złączę się w gorącym uścisku z wykładziną. Byłam jednak twarda. Po zażyciu szuflady różnych musujących świństw barwę z zielonkawej zmieniłam na sino_brąz_koperek. Może to również wina całej torebki orzeszków w czekoladzie w miejsce śniadania, obiadu i kolacji? Nie wiem. I tak mam na nie alergię, więc nie powinnam ani jednego. I tak jednak wciągam wszystkie, bo lubię. Do wieczora dociągnęłam.
Orzeszki mają na imię Monti, kosztują w Biedronce jakieś niecałe 4 złote za 250g i mam cichą nadzieję, że nie każą ich tam targać po półkach wątłym kobietom w zaawansowanej ciąży. To mój drugi zakup w tym sklepie. Wcześniej odmawiałam współpracy z powodów jawnego społecznego wykorzystywania a teraz podobno jest normalnie. Do Media Marktu się jednak nie przekonam. Nie ma mowy. Tak, jestem skrzywiona pod pewnymi względami i potrafię się obrazić na sklep choćby za reklamę.
W tramwaju widziałam jak Pani rozmawia ze swoją torebką. Nieco otrzeźwił mnie ów widok, ale po bliższym i dokładniejszym łypnięciu zaobserwowałam jednak wystający ze środka telefon. Najwyraźniej w swojej torebce ceni dobrą nagłośnię. Albo nie wiem. Pewnie są też tacy, co żeby zjeść ogórki muszą włożyć głowę do słoika. Wniosek nasuwa mi się jednakowoż, że raczej sobie nie podjedzą. Był jeszcze Pan, który mówił do swojego plecaka, ale niecenzuralnie i jednorazowo. Bo plecak jak cham nawiązał sobie supełków i zadowolony. Ale Pana nie wliczam. Reszta bez uniesień. Pełne siaty, nadąsane miny i siąkania nosem.
A ja z narastającą gorączką i błyskiem w oku. Wprost szałowo.
Po wysłuchaniu dość osobliwej i urywanej relacji z pierwszego dnia w Nowej Grupie w wykonaniu Lokatora, położyłam Go spać i dalej nie pamiętam. Spałam jak cały skalniak w ogródku przed domem mamutowej sąsiadki. Obudziłam się w pozycji dokładnie takiej, jaką przybrałam kładąc się i nakrywając kocem. W jakimś tak zwanym międzyczasie przybył mi w łóżku Syn – czego totalnie nie byłam świadoma – i spał sobie smacznie z naręczem misiów, żabek i innych pluszaków. Obudziłam się z kocim kuprem na wysokości czoła i oddalonym o centymetr, albo pół. Kot na szczęście równie pluszowy jako i reszta nocnych partyzantów ale co się obśmiałam to moje.
Dziś wcale nie było lepiej. Jestem chora i najchętniej zakopałabym się na tę wątpliwą wiosnę w jakimś plażowym piasku nad miłym, mało humorzastym i ciepłym morzem. Pragnę zaznaczyć, że jak bardzo chcę to potrafię mocno się zwinąć w kłębek i zmieścić w bagażu podręcznym o standardach unijnych. Sprawdzałam niedawno z szafką kuchenną, z której w trybie pilnym musiałam wyjąć czerwoną kauczukową piłeczkę. Dam radę. Więc jakby co to bardzo proszę o mnie pamiętać.
Ps. Czy da się wjechać na krześle obrotowym do metra?
odp na pyt: tylko przez obrotową bramkę
PolubieniePolubienie
Pogoda rzeczywiście fatalna.Trzym się.
PolubieniePolubienie
Chyba się nie da, ja zawsze po schodach normalnie na nogach…
A ktoś próbował?;)
Koty mają swoje zwyczaje, no co. Trzymaj sie Baj, bo już za dwa dni masz Swój Dzień:)
o Guzikach… całym tuzinie.
:))
PolubieniePolubienie
Baj, jakbyś na tę plażę, to ja też kcem. Zapakuję sę do pudełka na mydło, dobra…?
PolubieniePolubienie
Hmmm…. jakby tak windą jakąś na peron… ale nie wiem, czy w Wawie przypadkiem nie ma takiej niewielkiej przerwy pomiędzy wagonikiem i peronem. Tudzież różnicy wysokości.
Jakby chodziło o Hamburg bądź Berlin, to jestem w stanie odpowiedzieć, łącznie z tym, że Niemcy wierzą swoim obywatelom trochę bardziej i nie ma tam obrotowych bramek oraz są windy/podjazdy dla niepełnosprawnych 🙂
Ale tam znowu kółko na mur beton uwięźnie między wagonikiem i peronem przy wjeździe. Przy opuszczaniu wagonika można by to jakoś przeskoczyć… testowałam walizką na kółkach.
PolubieniePolubienie
Da się. Najpierw windą na peron, a potem do wagonika. Przerwa niewielka jest, ale powinnaś sobie poradzić. Tylko nie w godzinach szczytu, bo jeździłabyś ludziom po palcach, pamiętaj!
PolubieniePolubienie
Bajka pamiętasz te kalosze w pieski, kiedyś nam je pokazałaś właśnie je sobie kupiam (mieszkam w Londynie i zapłaciła całe 10f czyli aż ok 45zeta) jesteś chętna??
PolubieniePolubienie
Bajeczko, w czwartek (jutro) wieczorem będę dysponować samochodem, jeśli się ze mną skontaktujesz, mogłybyśmy razem pojechać na „Tuzin guziczków”. Co Ty na to? Mój telefon może jeszcze gdzieś masz na wizytówce. Inny kontakt: przez Grzesia (Yoko za daleko i niewygodnie)lub internetowo. Ściskam i życzę zdrówka.
PolubieniePolubienie
sztefka – bardzo jestem chętna, podaj maila 🙂
Krysiu – napiszę jakby co, dzięki serdeczne 🙂
PolubieniePolubienie
Sztefka, a jakbym ja była chętna? AA? 🙂
PolubieniePolubienie
Dzieciaki potrafia przywlec ze soba do lozka naprawde niezla kolekcje Niezbednikow do spania, nie? 🙂
Zdrowia zycze!
PolubieniePolubienie
Trzyma sie ciepło, Bajko! I zdrowiej 🙂
PolubieniePolubienie
Da się, ale zależy kto pcha 🙂
PolubieniePolubienie
Chcieć to móc 🙂
Zdrowiej Bajko… I pogodnych świąt!
PolubieniePolubienie
trudno powiedzieć, nigdy nie próbowałam (moje miasto za małe na metro). ale dla chcącego nic trudnego 🙂
PolubieniePolubienie