Całkiem spokojnie wypiję trzecią kawę

Lokator zasnął a ja z przekonaniem o dobrze wykonanej inhalacji i innych takich, oddycham z ulgą. Ostatnie dni upłynęły nam mało radośnie za o mocno stresująco. Z nas dwojga jednak to ja ponoć potrafię wziąć się w garść, no i z pewnością jestem starsza, więc nie pozostawało nic innego jak wpaść w trans powtarzalnych czynności i udowodnić sobie, że jednak nie ponoć. O odpowiedzialności o tę moją kochańszą połowę nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość.

Dziś jest pierwszy wieczór kiedy Lokator zasnął a ja nie czekam w pogotowiu bo duszność i te okropne dławiące dźwięki. I wsłuchuję się w rytm oddechów już bez takiego drżenia. Bo ostatnio Lokator spał na pół-siedząco. Bo tylko tak mógł trochę pospać żeby nie budził Go kaszel. Bo ostatnio ja w dziwnych pozach, mało malowniczych za to na poduszkach i zgięta pod kątami wszelakimi, żeby Lokator na pół-siedząco mógł.

Kiedyś wyobrażałam sobie, że nie mogłabym dla nikogo nie spać, nie jeść, nie prostować kolan i wytrzymać te cholerne mrówki. Nawet w durnych czasach burzy i naporu, dojrzewania czyli, kiedy to wydawało mi się, że jestem absolutnie zakochana w Takim Jednym i byłam pewna, że muszę umrzeć bo przecież on mnie tak strasznie nie chce, więc cóż mogłabym zrobić innego… i byłam absolutnie przekonana, że za chwilę przestanę oddychać… okazywało się, że po dwóch dniach woń ziemniaczanych placków potrafi zdziałać cuda a najedzony człowiek zaczyna całkiem rozsądnie myśleć a własna poduszka skutecznie wybija z głowy takich niezorientowanych absztyfikantów. I że co jak co ale funkcjonując zbyt długo bez snu to mogę kogoś co najwyżej dotkliwie pogryźć w efekcie i afekcie.

Dla Dziecka da się absokurwalutnie wszystko. I to nawet nie tyle dla bo to tak oczywiste, że nawet się przez ułamek ułamka nie myśli, że w ogóle inaczej można.

Kiedyś sądziłam też – i byłam o tym przekonana z mocą godną znacznie lepszej sprawy – że jak coś złego mi się dzieje, albo komuś bardzo bliskiemu na ten przykład, świat powinien niejako z urzędu pod obstrzałem setki paragrafów spektakularnie stanąć, słońce zgasnąć, niebo pęknąć i w ogóle wszystkim psom powinno się obligatoryjnie zakazać merdania ogonem, żeby nie było żadnych oznak radości. Żebym sobie mogła podesperować w spokoju i zaplanować pogrzeb kartofla. Na szczęście potem urosłam i mi przeszło. Teraz już wiem, podobnie jak miliardy innych ludzi, że nic się nie zatrzymuje, nie gaśnie i nie pęka. Po prostu człowiek bierze się w garść i do roboty. Bo robi się wszystko żeby pomóc. Na rzęsach też się staje i nawet można na nich odtańczyć kankana. Na dobrym tuszu.

A że pomimo wszystko wyznaję zasadę, że tylko spokój może nas uratować, wykonuję te wszystkie pieczołowicie w pamięci przechowywane czynności. Zawiesina antybiotyku przemycana pomiędzy żelkami (bo żelki to wielkie wydarzenie, więc pomiędzy się da), odpowiednie godziny na syropek (i tylko samemu z butelki bo miarka zaufania nie wzbudziła… pewnie przez kolor różowy), na maseczkę wziewną z jednym i drugim specyfikiem (tylko przy tysięczny raz wytłumaczonym na wszelkie sposoby sensie przycisku on-off, który stał się niekwestionowanym faworytem wśród klawiszy dostępnych w domu, zagrodzie i koszu z zabawkami), piętnaście minut chodzenia, biegania, tańczenia (na topie zespół Akurat) dla zwiększenia kaszlu, oklepywanie w ściśle określony sposób po ściśle określonym kątem co ściśle określony czas (przypomina to czasem kąpanie kota ale zużywa się mniej plastrów na opatrunki), wyciszanie i uspokajanie dla zmniejszenia kaszlu, krótka drzemka na przeciwgorączkowym i długie długie godziny: spać, nie spać, zimne, ciepłe, bawić, nie bawić, czytać, nie czytać, rysować, boli, pocałuj, zostaw, pogłaszcz, nie głaszcz, przytul, idź sobie, nie, nie, nie, na spaaaacer… a to wszystko w specyficznym jeszcze języku dwulatka.

Według mnie jest lepiej.

Najgorsze przewalczyliśmy i teraz, gdy Lokator zaczął już uskuteczniać swój lokatorski marudnik, wiem, że żyje i jakoś tam się ma. Mam mniejsze drżenie powiek gdy słyszę tę orkiestrę dobiegającą z płuc. I ostatniej nocy tylko raz miał atak duszności. Czy ja się mam nie wiem bo odstawiłam się na boczny tor i praktycznie od czwartku nie sypiam. Ciągle sobie powtarzam, że jak mi Młodzież dorośnie, to sobie odbiję. Byle nie nerki.

Wyrocznia jednak będzie jutro.

Zrobiłam wszystko by nie szpital. Mam nadzieję, że się udało. Jestem maszynką do podawania leków, robienia inhalacji, oklepywania pleców. Mam ściśle określone godziny czuwania i zwiększonego czuwania. I zajebiście mocne baterie.

.

Bardzo wyraźnie się postarzałam. Nie wnioskuję po kremach anty czy pro. Nie przerażają mnie wolne czy zniewolone rodniki, nie liczyłam kurzych łapek, zmarszczek uśmiechowych ani tych odwrotnych i których mam więcej. Szyja też mi jeszcze nie obwisa pomimo, że nigdy w życiu nie wklepałam w nią nic poza sprayem na komary w letnie wieczory przy ognisku i odrobiną panierki od czasu do czasu przez przypadek. Lubię swoje niemal trzydziestoletnie ciało, uśmiechnięty brzuch i bliznę z boku kolana. Nie mam fobii, która nie pozwala mi zasnąć bez sprawdzenia czy nie zaatakował mnie cellulit a zdejmując soczewki bezlitośnie nie pamiętam o włóknach kolagenowych, co pękają gdy pociągnąć. Ja nie pękam. Ale bardzo wyraźnie się postarzałam.

Wnioskuję po odwróconych priorytetach, spodniach z liceum, w które choć właśnie zaczęły pasować, kompletnie nie pasują do mnie takiej, jaką jestem teraz i znacznie obniżonej tolerancji. Wystarczy jedna mała półgodzinna przejażdżka tramwajem z przedszkolną wycieczką, by dość gwałtownie zorientować się, że tej rozrywki raczej nie dodam do zakładki ulubione.

Nic dziwnego, że Ciotki Etatowe czasem mają muchy w nosie. A całą resztę świata gdzie indziej.

Jak sobie pomyślę, że Mamut w trudnych czasach macierzyńskiego PRL-u, kiedy to musiał zatrudnić się w Przedszkolu żebym w ogóle została doń przyjęta, spędzał ze mną upojne godziny w towarzystwie hordy Dziateczek a następnie resztę doby w sublimacji, za to przy wybitnym współudziale Siostrzycy… fakt, że przeżyłam uważam za godny wszelkich nagród, medali i odznaczeń. Doprawdy.

Z wiekiem wyraźnie rośnie mój podziw dla tych bardziej siwych i przygiętych do ziemi. Dla Matek w szczególności.

.

Lokator zasnął, a ja z radości, że mam nagle i niespodziewanie tyle Wolnego Czasu – zjawiska nieczęsto spotykanego na tej długościo-szerokości geograficznej – wstawiłam pranie, wprasowałam w deskę trochę bawełny i domieszek, zdrapałam z kuchennej posadzki wczesnodadaistyczną twórczość niewiadomego pochodzenia oraz zostawiłam trochę linii papilarnych na klawiaturze.

Jak zwykle wzrusza mnie świadomość, że ileś ktosiów gdzieś trzyma za nas kciuki i wysyła dobrą energię… więc napiszę tylko dziękuję bo nie przychodzi mi do głowy nic mądrzejszego. I na przykład taka moja Kerownik, która w sobotę zawiozła nas na prześwietlenie prywatnie, bo akurat uznała, że nie chce żebyśmy czekali nie wiadomo ile jeszcze na to, które nam przysługuje z racji mojego bycia obywatelem-podatnikiem i własnego portfela nam taką fotkę zrefundowała… bo miała potrzebę. Też mnie wzrusza.

I wiem, że za jutro nie tylko ja będę te kciuki zaciskać.

A teraz pójdę spać i udam, że wcale się nie odzwyczaiłam od poduszki i poziomu.
Uwielbiam horyzontalność.

17 uwag do wpisu “Całkiem spokojnie wypiję trzecią kawę

  1. mega-mama z ciebie… i nie chodzi mi tu o dopasowanie do tekstyliów sprzed paru latek 😉
    jeszcze odespisz. kurde, nie wiem jak to napisać, ale bardzo dobrze Wam życzę.

    Polubienie

  2. dokładnie tak. Dla dziecka można absokurwalutnie wszystko. Jeden znajomy pytał, czy dziecku oddałabym nerkę.Bo on nie jest pewien. Co za pytanie.

    Polubienie

  3. Cieszę się, że już Wam obojgu lepiej:) nadal przesyłam pozytywną energię i trzymam kciuki za całkowite wyzdrowienie Igora!:)

    p.s. ja też mam bliznę na kolanie…na lewym, a Ty? Bliznę mam też w pępku i trzy podobnej wielkości poniżej. Dawne dzieje.

    Polubienie

  4. zaprawdę rzekłaś Duszyczko. dla dzieciaka można absokurwalutnie wszystko 🙂
    trzymanie kciuków i mantrowanie kontynuuję. a co powiedzieli dochtory? że bez szpitala of kors, mam nadzieję 🙂

    Polubienie

  5. jestem pod absokurwalutnym wrazeniem bo musze powiedziec ze myslalem, ze dla dziecka mozna wszystko ale ty chyba robisz wiecej niz wszystko. trzymaj sie. sciskam kciuki za badania i mlodego.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do RUDA Anuluj pisanie odpowiedzi