Scenka pierwsza.
Miasto stołeczne – bure i jesiennie zapyziałe. Listopadowy wieczór w pełni czyli zimno, mokro i wiatr czuć nawet w paznokciach. Wieczór późny, więc na ulicach już tylko tacy zbłąkani albo umyślnie wieczornie wyjściowi. W tym wszystkim ja i przystanek co to na nim ostatni tramwaj za chwilę.
Wtem…
– Nie po oku jej! – dobiegło mnie wśród ziąbu i pluchy.
Rozejrzałam się uważnie acz nieco pokątnie, pomna wszelkich napoczętych ostatnio i odłożonych na bardziej sprzyjający – czytaj jak mi Dziecko podrośnie i zacznie samo też czytać a ja zyskam literacką wolnośc oka – kryminałów.
Nie napotkawszy na nic podejrzanego – co jednakowoż w danej sytuacji nie było całkiem bezstresowe – nadstawiłam uszu, nastroszyłam się i ogólnie przyjęłam postawę pod tytułem spierdalaj_ale_to_już. Żeby poczuć się lepiej sięgnęłam nawet do kieszeni ale wymacawszy tam tylko kluczyk do skrzynki na listy, papierek po gumie do żucia i pomadkę do ust marki Nivea, zrezygnowałam z dalszego macania. Nie zaatakuję przecież potencjalnego zbira 1,5 centymetrowym kluczykiem. Chyba, że wepchę mu w tchawicę papierek i poczekam aż sie łaskawie sam udusi. A potem dla lepszego efektu pomaluję mu usta.
Nagle…
– No zejdź z tego oka mówię przecież! – usłyszałam znowu – Tu stań!
– Tu włosy ma… – w bliżej niezidentyfikowanej przestrzeni powietrznej pojawił się drugi głos.
– Na włosach możesz.
W tym momencie zawzięłam się w sobie jak Rambo i gotowa na wszystko odwróciłam się celem wybadania kto zacz i ewentualnego oddalenia się w trybie niejednostajnie przyspieszonym oraz co za tym idzie wybrania raczej spaceru niż dalszego oczekiwania na ten tramwaj w zaistniałych przyrody okolicznościach.
Zobaczyłam dwóch mężczyzn i jedną kobietę. Mężczyźni byli jak najbardziej żywi a kobieta była płaska, olbrzymia i niecała. Raczej też martwa.
Rozlepiali plakat reklamowy.
…………………………………………………………………………………………..
Scenka druga.
Sklepik osiedlowy, drewniany, zwany warzywniakiem. Kupuję banany. Za mną staje dwóch panów. Z wrażeń pobieżnych wnioskuję bez trudu, iż za kołnierz trunków wysokooktanowych wylewania nie mają zwyczaju i najprawdopodobniej nie wylali również i tym razem. Płacę za owoce, pakuję do torby.
Panowie dyskutują szepcząc.
Jeden w końcu podchodzi do okienka i głosem do złudzenia przypominającym wokal Jana Himilsbacha rzecze:
– Tymbark poproszę.
A po chwili dodaje ostrzegawczo a z mocą:
– Tylko bez mięty!
To teraz ja coś:)
Napotkałam podobną sytuację (jak w scence 2), tylko stałam w korytarzu w jednym ze starych bloków na osiedlu. Pierwsze piętro. Trzynasta dzielnica, więc wiadomo…
W korytarzu na końcu drzwi do mieszkania. Stoję, dzwonię…nikogo nie ma. Drogę do schodów zastawiło mi dwóch panów podejrzanych. Jeden z nich spojrzał na mnie i rzecze:
– Pani roznosi ulotki?…
ja: – nie…
on: – Wezwanie z urzędu?! – brzmiało tak, że aż się wzdrygnęłam w gotowości do bójki
ja: nie…
on: a w ogóle coś pani roznosi?
ja: nie… – bardzo wyczerpujące rozbudowane odpowiedzi na jego pytania:D
Jego reakcja mnie zaskoczyła, ale uspokoiłam się…
– W takim razie bardzo pani dziękuję
Uprzejmie, szarmancko. Wprowadził kolegę do swojego lokum i tyle ich widziałam. A osoba, którą odwiedziłam po chwili przyszła (okazało się, że wyszła na chwię z psem) i kiedy jej opowiedziałam, prawie usmarkała się ze śmiechu:)
Kurtynaaa!
PolubieniePolubienie
cudowne 🙂 ROTFL!
PolubieniePolubienie
:)))))))
PolubieniePolubienie
kołnierz
PolubieniePolubienie
no, ja myślę, że nadużywasz przymiotnika bury…bure miasto? jak miasto może być bure?
PolubieniePolubienie
http://www.belle.art.pl/schronisko/czytaj.php?litera=zz&watek=431
DLA TATY:)
PolubieniePolubienie
hasło „linuj”. No lol.
Baj, pisz częściej, bo nam się cni 😛
PolubieniePolubienie
Bajka, podmieniłaś synka! on był taki maluni!
PolubieniePolubienie
Mam dzikie wrażenie, że widziałam Cię dzisiaj w metrze.
Li to tylko wrażenie?
PolubieniePolubienie
a możliwe – mogłam pędzić na próbę 🙂
PolubieniePolubienie
kurde, zeżarło mi komenta. Igorek – przepiękny i uwielbiam go od samego urodzenia. Dawno dawno temu gdy rodziłam swoje księzniczki, też chciałam Igorka, ale wybrały mnie dwie córki. I dobrze, też są fajne, a jak chciałam trzecie, to chłop mi powiedział – kobieto… nudzi ci się? to kup sobie słonecznik.
Świnia nie chłop…
PolubieniePolubienie