Trzynastego, we wtorek

Trzynastego, we wtorek Ona wstaje i po przejściu trzech kroków w ciemną jeszcze noc, wita się z framugą. Potem Ona człapie do kuchni, przezornie uprzednio włączywszy światło, z zamrażarnika wyjmuje kurze udo w folii, które z ze zbolałą miną przykłada do obolałego czoła. Ulga i pobudka w jednym. Potem Ona zaczyna dzień kawą, krzywiąc się niemiłosiernie bo zapomniała, że bez mleka nie tknie a mleko wyszło z lodówki jakoś przedwczoraj. Na szczęście nie o własnych siłach. Trzeba było wspomagać.

Ona instaluje się w łazience na szybki prysznic i inne atrakcje a w tym czasie Dzieć Onej ukradkiem i całkowicie znienacka zainstalowany przy tablicy, maluje kredą po sobie, ścianie i własnej osobistej czerwonej piżamce. I już jest wesoło. Bo oto następnie Dzieć Onej wywołuje z łazienki Oną ociekającą wodą, z rozwianym ręcznikiem – bo włos zbyt krótki na rozwianie jeszcze – i rozgłośnie rozpacza „ojej”. Ona uspokaja Dziecia, że „nic się nie stało, bo kreda to na szczęście nie buraczki, wypierzemy w pralce i po krzyku” i spokojna wraca do porannych ablucji.

A co na to Dzieć?

Dzieć na to udaje się radośnie i w podskokach do kuchni, otwiera lodówkę, zanurza pulchną łapę w czerwonym barszczu i poprawia fryzurę…

W tym samym momencie Ona wychodzi z łazienki, łypie na kuchnię, Dziecia, barszcz we włosach i wrzeszczy. Zaraz potem dochodzi do Onej myśl, że takie Dziecie to jednak bystre są.

To tyle w temacie poranka 🙂

A po pracy idę sobie o TU.

15 uwag do wpisu “Trzynastego, we wtorek

  1. No i kurna nie wiem co z pieseczkiem… a poza tym …. jejuuuu no mam empatię nadrozwiniętą i sssstrasznie czuję dlaczego chudniesz i nie chcę i się nie zgadzam i mi się nie podoba i wogóle……… kurfa!!!!!! NO

    Polubienie

  2. Każde siebie okłada produktami spożywczymi, prawdaż. Rytuał poranny, znaczy się. Póki co, należy się cieszyć, że w zwyczaju nie ma wzajemnego okładania się produktami zmrożonymi… 🙂

    Polubienie

  3. trudno się przestawić na to, że lepiej ugryźć się w język, niż nazwać po imieniu to, czego robić nie należy 😉
    poranki są straszne, nagrodą za przepchnięcie swego półbezwładnego, nieporadnego jestestwa przez okołoświtowe obrządki, z obijaniem o sprzęty, wypadaniem tego i owego z rąk itp. jest dopiero wyjście na przestrzeń i odetchnięcie.

    Polubienie

  4. „Barszcz we włosach”, jakie to romantyczne…

    Poza tym, wszelkie mielone, które robi moja Mama, przytulam, jak leci, do domu nawet niektóre zabieram. Z ROZKOSZĄ 😀

    Polubienie

  5. oj, co z tym barszczem? mój chłopak, łazi za mną i marudzi by mu ugotować barszczu ukraińskiego – a co ja mam zrobić, nie mam czasu i chora jestem, niech on mi ugotuje, najlepiej rosołu!

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do pepegi Anuluj pisanie odpowiedzi