Przypadki przedszolne

Lokator poszedł do nowej grupy. Niby nic się nie zmienia bo nawet drzwi te same, ale i brzęczyk inny trzeba nacisnąć i szafka inna i w ogóle już wszystko mi daje do zrozumienia, że ani się nie obejrzę, a Młodemu pod nosem sypnie się wąs, wyrośnie tak, że będę musiała zadzierać głowę pytając o godzinę i zacznie przechodzić mutację. Jak nie przymierzając Dziecior koleżanki Gogi. Ech. Łza się w oku kręci i wir w portfelu. Z miejsca.

W związku z tym przedsięwzięłam pewne kroki i rozpoczęłam Bieg Przedszkolny.

Bieg Przedszkolny charakteryzuje się tym, że najpierw myślimy, że mamy jeszcze mnóstwo czasu i niczym nie musimy się przejmować, bo przecież nie zwariowaliśmy jeszcze żeby niespełna dwuletniemu Dziecku ustawiać ścieżkę kariery ocierając się niemal o studia. Potem przychodzi mglista refleksja, że może jednak byśmy się chociaż zainteresowali czy w okolicy są jakieś placówki, które moglibyśmy w przyszłości obarczyć Ciężarem Odpowiedzialności Lat Trzy i które nie odpychają nas bliskim sąsiedztwem strzelnicy, wysypiska śmieci, czy odkrywkową kopalnią saletry, albo na ten przykład umownym szaletem miejskim w pobliskiej bramie. Etap trzeci to brutalna prawda czyli przysłowiowa Ręka w Nocniku, kiedy to okazuje się, że nie dość, że okoliczne przedszkola nie wszystkie są takie super jakbyśmy to sobie wyobrażali, to za to wszystkie bez wyjątku zawalone dziecięctwem po kokardki. I wtedy strzelamy sobie w głowę, ewentualnie targamy Małoletniego do pracy i trzymamy pod biurkiem w charakterze teczki na dokumenty, ewentualnie porywamy z Domu Spokojnej Starości przygodną staruszkę i zastraszając ją kabanosem, więzimy z naszą Uroczą Pociechą codziennie na osiem – w porywach do dziewięciu – godzin.

Albo spotykamy kogoś kto nam prostuje poglądy.

I tak o.

Ja odnalazłam się pomiędzy poczuciem, że mam mnóstwo czasu a mglistą refleksją żeby się porozglądać i dość szybko przeszłam na wyższy poziom transcendencji, czyli o_matko_co_to_bedzie!!!.

Odwiedziłam już nawet jedno z Przedszkoli, najbliżej Żłobka. Pani Dyrektor była bardzo miła i poleciła bym przyszła w lutym. Opowiedziała też o kilku nadgorliwych rodzicach, z których najlepszy był Tatuś trzymiesięcznego Chłopca. Przyjdę, a pewnie. Ale najpierw zrobię oczywiście rekonesans w kilku innych. W końcu nadgorliwa być nie zamierzam ale przezorny zawsze ubezpieczony.

A potem spotkałam Mamę Gracjana.

Nie wiem czemu nie pamiętałam, że Mama Gracjana ma zwyczaj czarnowidztwa połączonego z rzadkim rodzajem upierdlistwa. Może dlatego, że jakoś szczęśliwym zrządzeniem losu przez ostatnie pół roku trzymałam się od niej z daleka. Po jej ostatniej bowiem wypowiedzi, że Igor ma wydatne czoło i najpewniej to wodogłowie stwierdziłam, że skoro Mama Gracjana nie odróżnia łysiny od hydrocefalii to już jej problem. Ja podziękuję za współpracę. Bo oczywiście moja uprzejma odpowiedź, że niepotrzebnie się martwi, Igor miał robiony komplet badań i akurat to schorzenie nam nie grozi, spotkała się z litościwym kiwaniem głową, klepnięciem po ramieniu i wygłoszeniem kolejnej światłej tezy o wypieraniu Strasznej Prawdy.

Teraz złapała mnie w tramwaju. Gracjan wyglądał na mocno znudzonego, Jego Mama wręcz przeciwnie. Najpierw zlustrowała Lokatora i miałam nieodparte wrażenie, że gdyby mogła wyciągnęłaby centrymetr by sprawdzić obwód czaszki. Potem zajrzała mi do torebki a następnie dopiero przywitała się z nami tekstem:

– I jak nam idzie?

Rozejrzałam się, jakby to miało mi w czyms pomóc, ale tak jak sądziłam tramwaj nagle nie wykoleił się, nie rozpękł na dwoje i nie odsunął ode mnie tej okropnej kobiety. Stała tam i wpatrywała się we mnie świdrującymi oczkami.

– Świetnie – odparłam zgodnie z prawdą

Już miałam spytać kurtuazyjnie: – A Wam? ale nie zdążyłam, bo Mama Gracjana wyręczyła mnie we wszystkim. Popłynął słowotok jak to Gracjan pięknie mówi, a jak fantastycznie biega a jak cudownie strzela klocka na nocniku i w ogóle szczerze zdziwiłam się, że zabrakło Czcigodnej Kapituły, któraby weszła na następnym przystanku i spektakularnie wręczyła nadal znudzonemu Gracjanowi Oskara w kategorii Geniusz Wszechczasów. Mama Gracjana puchła z dumy, my z Lokatorem patrzyliśmy na siebie ukradkiem i czekaliśmy cud, Gracjan ssał palec a tramwaj jechał. Dramat.

Puentą był opis batalii jaką trzeba stoczyć by znaleźć dla Gracjanka odpowiednie przedszkole.

W końcu oczywiście nie powstrzymałam się i przerwałam ten monolog mówiąc, że po pierwsze to wysiadam a po drugie bardzo mnie dziwi, że Mama Takiego Geniusza jakim jest Gracjan nie rozpisała przetargu na przedszkole, bo Dyrektorki placówek powinny się bić w kisielu o możliwość opieki nad Szanownym Kolegą.

I wysiadłam.

Życie stało się prostsze.

21 uwag do wpisu “Przypadki przedszolne

  1. moja teoria na temat Mamy Gracjana brzmi: dowartościowywanie się kosztem innych i raczej mi na głupią nie wygląda

    ale oczywiście mogę się mylić 🙂

    Polubienie

  2. A jak myślisz Bajeczko, skąd się bierze takie dowartościowywanie? Z baaaardzo silnego poczucia niskiej wartości. A z tego korzysta głupota. Mnoży się aż furczy. 😉

    Polubienie

  3. Rowerem trzeba jeździć, małe prawdopodobieństwo, że ktoś po drodze zagadnie a w razie, gdyby jednak doszło do spotkania Mamy Gracjana czy innej czarownicy można zorganizować zawody w „kto szybciej zniknie?” 🙂

    Polubienie

  4. Bajko! przywołuję Cię do porządku!jak mogłaś być tak bezpośrednia!
    heh… mam nadzieję, ze ja nie będę taka nadgorliwą matką, ale już chciałam po drodze z pracy iść do żłobka, żeby sprawdzić, czy będą miejsca dla mojego Maiculka, który na przełomie stycznia/lutego będzie łaskaw się urodzić… czy to normalne?!?

    Polubienie

  5. Ja też dziś myslałam o przedszklu dla Małej Dziewczynki, chyba zrobię rekonesans.
    Mama Gracjana to mały pikuś, szkoda mi Gracjana, moze sobie nie poradzić z taka mamą.

    Polubienie

  6. Uwielbiam takie matki. Uwielbiam. Chodzi o to, żeby pokazać, jaka ona jest super. Np. już noworodka nauczyła(!), że nie będzie go nosić na rękach.

    Polubienie

  7. Ze żłobkiem sprawa jest nieco inna niż z przedszkolem bo żłobków jest znacznie ZNACZNIE mniej – mała część przyjmuje dzieci po ukończeniu 4 miesiąca, reszta starsze, więc tu trzeba się zacząć poważnie interesować jak Młode skończy miesiąc. Ale przedszkoli akurat w Warszawie jest dużo i tu nie powinno się sztucznie nakręcać rodziców.

    W kwestii roweru to chętnie, niestety mojego jeszcze nie odzyskałam…

    A do rozwoju emocjonalnego Igora zbliżam się co rusz – lubię sobie popatrzeć z góry na piękne widoki 😉

    … to ostatnie to sarkazm… gdyby ktoś miał problemy interpretacyjne.

    Polubienie

  8. mamie Gracjana już dziękujemy oczywiście 🙂
    ale mnie wprawiłaś w wyśmienity nastrój, albowiem wyobraziłam sobie panie dyrektorki w kisielu. a że moja wyobraźnia mnie kiedyś zabije, to pewne – leżę na klawiaturze i kwiczę jak, nie przymierzając, prosię.
    duże buziaki :)))

    Polubienie

  9. Myślę, że wiele jest mam, które uważają, że ich dziecko jest naj. Z tym, że niektóre zachowują zachowują swe uwagi dla siebie, a inne trąbią miastu i światu. Ja miałam w liceum koleżankę, która zawsze starała się być naj. Kiedy poparzyłam sobie podniebienie, to bynajmniej mi nie współczuła, ale zaraz zaczęła opowiadać, że ona to kiedyś doznała poparzenia trzeciego stopnia. Myślę, że mogła z niej wyrosnąć Mama Gracjana.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Sztabi Anuluj pisanie odpowiedzi