Weekend pełen niespodzianek

Nie wszystkie niespodzianki są miłe. Czasami zdarzają się takie, o których jak najszybciej chciałoby się zapomnieć.

Odkąd wprowadziłam się do tego mieszkania i poznałam TE drzwi, wiedziałam, że przelewek z nimi nie będzie. Są to jedne z tych cudownych wynalazków, które same się zatrzaskują a po drugie klamkę mają tylko od wewnętrznej strony. Po prostu nie da się ich otworzyć bez klucza. I zawsze o tym pamiętałam…

Padało straszliwie. Przemokłam doszczętnie i jedyne o czym marzyłam to położyć Lokatora i wskoczyć w coś suchego. Bo Lokator po drodze ze żłobka usnął sobie w najlepsze. Gdy wtoczyłam się już, a może raczej wpłynęłam, na pierwsze piętro z Dzieciem pod jedną pachą a wózkiem pod drugą, otworzyłam drzwi, położyłam śpiącego Igora na łóżku a sama poszłam przypiąć wózek – gdyż jak niektórzy z Szanownych Czytaczy pamiętają jeden już w przedziwnych okolicznościach zniknął mi ongiś spod samych drzwi i ma się zapewne świetnie pod innym adresem. Całość nie trwała nawet pół minuty. Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi i śmiech Dziecka. Bo to był świetny dowcip. W końcu Igor ma manię zamykania wszystkiego co otwarte. Musiał się obudzić. A torba z kluczami stała sobie metr ode mnie… po drugiej stronie.

Nie wiem co sobie myślałam. Ale w mojej głowie nagle ruszyła gonitwa. Za mokro by wejść po parapecie. W dodatku okna zamknięte. Drzwi za mocne bym je sama wyważyła. Igor za nimi jeszcze się śmiał ale już coraz mniej i chyba zaczęło do Niego docierać, że został sam. Usiłowałam Go nawet nakłonić by dosięgnął do klamki i słyszałam, że próbował, ale jest za malutki. W końcu się rozpłakał. Pobiegłam do sąsiadki i przekonałam Ją, że nie jestem seryjnym mordercą ani podejrzanym inkasentem z gazowni. Poprosiłam o możliwość wykonania jednego telefonu. Bo przecież cały mój dobytek tkwi w torbie po drugiej stronie tych felernych drzwi. Jedynymi numerami jakie miałam w pamięci był ten do Nowego i do Siostry. Pierwszy odpadał ze zrozumiałych względów. Siostrzyca odebrała i zanim zdołała spytać kto dzwoni, już dowiedziała się, że Igor zatrzasnął się sam w mieszkaniu, ja tkwię na klatce a zapasowy klucz ma Ojciec.

To było najdłuższa godzina w moim życiu. Przez cały czas rozmawiałam z Igorem i uspokajałam Go by nie płakał. Ale płakał i tak. A ja czułam się tak kompletnie bezsilna jak chyba nigdy dotąd. Wyobrażałam sobie jak bardzo się boi. Nagle zamilkł. Oczywiście natychnmiast stanęły mi przed oczami same najczarniejsze scenariusze. Naprawdę myślałam, że zwariuję. Dobrze, że przyszedł Ojciec. Otworzyliśmy drzwi. Igor spał. Biedak. Spłakany, zasmarkany, leżał przy tej mojej torbie z kluczami w jednej rączce i telefonem komórkowym w drugiej.

Nie wypuszczałam Go z objęć przez dobre trzy godziny. Zdążyliśmy się oboje popłakać, powtulać w siebie i każde na swój sposób pożalić. Przeprosiłam Go i zapewniłam, że już nigdy nigdzie nie zostawię. Bo nigdy tego nie zrobię. Ale nie mogę sobie darować tego wózka i tej torby i tego wszystkiego.

A jakby tego było mało jestem chora. Cóż. Przemoczenie i zimna klatka schodowa raczej nie pomaga na kaszel. Thiocodin niby bardziej, ale zostawiam go sobie na noc, gdy już faktycznie nie mogę wytrzymać. Sny po nim wcale nie są kolorowe.

Pomyśleć, że trzynasty dopiero jutro…

24 uwagi do wpisu “Weekend pełen niespodzianek

  1. Moja mama, cierpiaca na lek wysokosci nawet z poziomu taboretu, kiedys weszla do domu przez balkon na wysokosci 2-giego pietra…
    Tylko, ze miala dwojke wyjacych dzieci – mojego brata, ryczacego w srodku, bo sie zatrzasnal, oraz mnie, wyjaca na zewnatrz, bo brat sie zatrzasnal 😉
    Wiec motywacja jakby wieksza 😉
    Pozdrawiam cieplutko.

    Polubienie

  2. Bajka, zmroziło mnie. A gdy doszłam do zawartości małych łapek poryczałam się. Dzielny Igor. Naprawdę dzielny. Nidgy więcej takich sytuacji u nikogo.

    Polubienie

  3. Myślę, że limit chwil ciężkich został już wyczerpany, jutro leszczykiem minie Ci dzień, nawet nie zauważysz.

    A od dzisiaj – klucz na szyję! (wyłącznie jakby co).

    Polubienie

  4. ściskam mocno przez łzy. trzymaj się, już ok. dobrze, że „tylko” płakał, bo ja za mamą wyszłam przez okno. ktoś wtedy czuwał, bo to było pierwsze piętro, a ja nie miałam nawet wstrząsu mózgu…

    Polubienie

  5. przeżyłam kiedyś podobny horror – tyle, że dziecko me (około 2 lat) zamknęło mnie na balkonie, a samo zostało w środku. to było na 8 piętrze, gdzie balkony były na co drugim i pojedyncze, nie było szans przeskoczyć do nikogo. nie wiem jakim cudem, ale jakoś po dłuższym czasie udało mu się otworzyć te drzwi (cud polegał na tym, że trzeba było klamkę w specjalnym położeniu ustawić – nie do wytłumaczenia dwulatkowi). jeszcze mam gęsią skórkę jak sobie to przypominam. nie chciałabym tego drugi raz przeżywać, czego i Tobie życzę :). pozdrawiam

    Polubienie

  6. aj tam, nie martw sie, 13 sa zawsze szczesliwe ;]
    mialas nie lada przygode, wyobarazm sobie jaki straszny lek musialas czuc, kiedy Igorek siedzial tam sam … oj …. stres olbrzymi..dobrze,z e wszytsko sie tak skonczylo…:]

    Polubienie

  7. matko boska bajko!
    jakby cie rozumiem.
    nie mam slow.
    umarla bym pod tymi drzwiami.

    (ja mam obsesje ze umre podczas snu i rano dzieci sie obudza i nikt nie przyniesie im mleka i beda w tych luzeczkach do wieczora bo w ciagu dnia nikt przeciez nie sprawdza ze ja zyje)

    Polubienie

  8. Okropne przeżycie. Dobrze, że ktoś miał zapasowe klucze.
    Nam podczas remontu drzwi wyjęte z zawiasów przewróciły się na drzwi do mieszkania. Złośliwie i zupełnie nieprawdopodobnie zamknęły zasuwkę i jeszcze oparły się o nią blokując ją. Otwarcie okazało się niemożliwe. Trzeba było wycinać dziurę w drzwiach, żeby zepchnąć tamte.

    Polubienie

  9. offtopic, ale właśnie odebrałam maila i muszę się dopytać…

    Bajko, czy Ty Bajka i Bajka od azylu w Korabiewicach to ta sama Bajka…?

    Pozdrawiam ciepło (a jeśli obie to Ty, to pozdrawiam jeszcze cieplej 😉 )
    Dość świeża czytelniczka.

    Polubienie

  10. nie to raczej nie ja

    i dziękuję za wszystkie miłe słowa… strachu jednakowoż nie pozbędę się już raczej z klucze noszę już na stałe w kieszeni

    Polubienie

  11. twoje opowiadanko jest jak z mojego koszmarnego snu, że zatrzaskuję Melę w mieszkaniu z załączonym alarmem, który zaczyna wyć… o matko, dokładnie wiem co wtedy czułaś.

    Polubienie

  12. boze, wyobrazam sobie co czulas. bo mi Kuba zatrzasnal sie w niedziele w przymierzalni w sklepie od srodka i dotarcie do niego trawlo tyle co glupie 30 sekund a ja i tak spocilam sie od stop do glow. a Ty godzine!

    Polubienie

  13. Ych, mnie też powaliło na kolana, co Igor ściskał w rękach. I co sobie myślał – myślę. Brawa dla niego, ale i brr. Dla takich sytuacji.

    Polubienie

  14. klucze w kieszeni i komorka na szyi to obowiazkowy zestaw matki. ja sie boje, ze ktoregos dnia Piotrek zatrzasnie mnie na balkonie, to tez taka typowa sytuacja, ktora sie notorycznie komus przydarza. Brrrrr.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do aisling Anuluj pisanie odpowiedzi