Kulinarnie i drobno

Żeby nie być gołosłownym…

PENNE Z TUNOLEM W MIŁYM TOWARZYSTWIE MOZARELLI I CZOSNKOWYCH OPARACH

Obsada:

– makaron penne (polecam Barilla)
– tuńczyk w sosie własnym (2 puszki)
– puszka pomidorów bez skórki
– 2 opakowania mozarelli
– czarne oliwki
– czosnek (dla chętnych też cebula)
– oliwa
– bazylia
– oregano
– zioła prowansalskie
– pieprz kolorowy
– szczypta wyobraźni

Wzzzium…

Na patelni z łyżką oliwy (albo dwiema) szklimy na złoto wyciśnięty czosnek (ile kto lubi – ja lubię dużo). Można dodać cebulę albo ją ominąć – ja omijam. W tym samym czasie do gotującej wody wrzucamy penne i gotujemy zgodnie z przepisem na opakowaniu bądź własnym wyczuciem (preferuję to drugie bo dla mnie niestety al dente jest ciut za bardzo dente). Gdy czosneczek już nam się przyjemnie zezłoci i wypełni mieszkanie aromatem, za który znienawidzą nas nawet roztocza na dywanie sąsiadów, wywalamy na patelnię posiekane oliwki. Celem bliższego zapoznania się z czosneczkiem naturalmą. Po oliwkach przychodzi pora na pomidory i tuńczyka. Umyślnie podaję w obsadzie dwupuszkowca, albowiem zazwyczaj potrzebna jest puszka jedna i trochę a całą resztę drugiej pochłaniam ochoczo w oczekiwaniu na pomidorowe bulboty powietrzne. Gdy wszystko się przepitrasi, podgotuje i przemaceruje, odcedzony makaron ląduje we wspólnym sosie i z miejsca wspaniale dogaduje się ze współtowarzyszami patelni. Na koniec roztapiamy w sosie plastry mozarelli, doprawiamy wedle uznania oraz zasobności półki z przyprawami aż wreszcie nakładamy sobie pełen talerz i dostajemy orgazmu już przy drugim kęsie. Sąsiedzi zazdroszczą. Pies szczeka. Straż pożarna przyjeżdża ugasić zajętą od świec firankę. Jeszcze może na deser jakaś amerykańska flaga, matka Whitney Houston i happy end. Napisy końcowe. Pyk.

Swobodny kawałek miejsca na przełknięcie wytworu nadprodukcji ślinianek.

Wzzzium…

OMLET ALTÓWKOWY ALA HAMLET, CZYLI CZTERY JAJA, CZY PIĘĆ JAJ… OTO JEST PYTANIE

W rolach głównych:

– jaja (mogą być jak berety ale niekoniecznie)
– papryka czerwona
– papryka zielona
– papryka żółta
– generalnie papryka
– pieczarki… dużo pieczarek
– puszka kukurydzy (Bonduelle jednak nadal najlepsza)
– szynka albo inna wędlina (chyba, że wersja wege – to omijamy)
– masełko
– czosnek (oczywiście)
– zioła prowansalskie
– sól
– pieprz

Na masełku (i oczywiście patelni, pod przykryciem) podmażamy pokrojoną w kostkę wędlinę, w międzyczasie obieramy pieczarki, kroimy je w plastry i zapewniamy kawałkowi habaniny doborowe towarzystwo, całość przypieprzamy i dosalamy (pieczarki puszczą sok i w ogóle zrobi się cudnie). Kroimy paprykę w kostkę i sru na patelnię, do tego wszystkiego ładujemy kukurydzę i podsypujemy szczodrze ziół oraz doprawiamy obowiązkowym czosneczkiem (ja doprawdy nie wiem ale chyba tylko do herbaty nie daję czochu… a tak to jak autobusowy borostwór – notorycznie zionąć muszę… to okropne przecież… ale pomyślę o tym później). Teraz nam się wszystko musi poddusić i zmięknąć w kolanach. Zapach znów jest obłędny ale nie podżerajmy, bo warto poczekać do końca. A na stronie już naszykowaliśmy cztery (czy pięć oto jest pytanie) jaja (jaj) i rozbełtaliśmy ich zawartość widelcem w miseczce. Gdy już zawartość patelni zmiękła i wyraziła skruchę, zalewamy całość jajcowizną i już nie przykrywamy. Przykrywka za to przyda nam się niewymownie gdy omleta trza będzie przebąblować na lewą stronę. Od razu mówię, że podrzucanie można sobie darować. Chyba, że macie wprawę w starej grze elektronicznej pod tytułem: łapanie jajec do koszyka. Wtedy możecie. Ale to też tylko na własne ryzyko. Ja polecam niezwykle kulturalnie – po podglądnięciu, że omlet z jednej strony już piękny_cudny_przystojniaczek – nakryć patelnię pokryweczką, wykonać salto mortale czyli całość o 180 stopni, a następnie bardzo_very_ostrożnie zsunąć placka z przykrywki i poczekać aż osiągnie zen z drugiej strony. A potem to najlepiej jeść bez świadków albo z jednym bo wyżrą, pójdą i nawet nie ostanie się jedno kukurydziane ziarnko. Nie wspominająć o pieczarce.

Wzzzium…

A w bonusie najprostsza na świecie sałatka.

NAJPROSTSZA NA ŚWIECIE SAŁATKA

Jest to sałatka pod hasłem: co nam zostało z tych lat przystosowanym do warunków lodówkowych, czyli popularny przegląd tygodnia.

Mnie zostało po troszku:

– kolorowego makaronu świderki
– papryki konserwowej
– kwaszonego ogórka
– puszkowej kukurydzy
– żółtego sera w plasterkach

Ser kroimy drobniej, paprykę w paseczki, ogórka w półplasterki. Wrzucamy do michy, w której już oczekuje makaron z kukurydzą, szczypta soli i pieprzu (oraz tego co znajdziemy pod ręką a pasować będzie), wymieszać i do dzioba. Najlepiej smakuje na zimno, jak chwilę odczeka w wyżej wzmiankowanej lodówce.

To ten no… smacznego.

________________________
Ps. W ogłoszeniach drobnych czytam:

„FRANCUZKI NA KAŻDĄ KIESZEŃ. UDZIELA STUDENT 4 ROKU.”

No fakt, zawsze słyszałam, że Francuzki to raczej drobne kobiety.
Ale żeby kieszonkowe?
Albo tanie?

😉

14 uwag do wpisu “Kulinarnie i drobno

  1. Jak Ci gdzieś w statystykach wychodzi, ze ktoś kopiuje fragmenty bloga, to ja (bez bicia proszę), kulinaria kopiuję a potem robię, wcinam i wpadam w zachwyt. O!

    Polubienie

  2. Penne jest pyszne 🙂 Próbowałam z b.podobnego przepisu.

    A sałatka (widzę, że i tu makaron, do których mam słabość) też pycha. Ja dziś sobie machnę takową:

    – opakowanie (400g) makaronu (świderki, większe muszelki, krótkie rurki)
    – dwie puszki tuńczyka (najlepiej w sosie własnym)
    – papryka, szczypiorek czy inne „zielone”
    – dwie łyżki majonezu
    – sól i pieprz do doprawienia.

    Posiekaną paprykę i szczypior wymieszać z odsączonym tuńczykiem i ugotowanym al dente (nie wiem, jak to się pisze) makaronem, dodać majonez (jak ktoś lubi bardziej „mokrą” sałatkę, to trzy łyżki stołowe) oraz przyprawy do smaku. Najpyszniejsza po schłodzeniu w lodówce 🙂

    O rany! Aż zgłodniałam z tego wszystkiego, a tu jeszcze tyle czasu do końca pracy!!

    Polubienie

  3. oooooo moj omlecik 🙂
    tak bez autoryzacji? i na dokladke z samodzielnie opracowana metoda obrotu tegoz? wstydzilabys sie ;-))

    ps. ale tego makaronu z przepisu nr 1 to wyjdzie, kochana, na pol batalionu vel cale przedszkole na trzy posilki :-))

    Polubienie

  4. Potrawy zwiększające multiorgazmiczność 🙂

    Chciałbym skopiować dwie pierwsze recepty w inne miejsce sieci, z linkiem do bloga autorki of course. Proszę o zgodę i ew. teksty tak jak pokazują się na blogu na maila.

    Polubienie

  5. ale czemu nam każesz jeść na deser flagę amerykańską oraz matkę Whitney Houston? i czy dałoby się bez tego?

    ja omleta nie obracam, lubię taki wilgotny z góry…

    Polubienie

  6. Idę po ścierę, bo zaśliniłam podłogę 😉 Koniecznie muszę wypróbować; zwłaszcza makaroni pychotta mozarellos 😉

    Polubienie

  7. Jak tylko przeczytałam przepis na penne to natychmiastowo zapragnęłam cos takiego spozyć 😉 wiec szybciochem skoczyłam do tesco, pozniej wszystkie skladniki na patelnie, makaronik do wody i wyszło 😉 pychota… zaraz chyba ide po kolejna porcję, bo jeszcze troche zostało 😉

    Polubienie

  8. mam na pulpicie taki folderek pod nazwą „bajeczne smaki”. Właśnie go zapełniłam nowymi pychotami, zawsze się spraawdzają (pomidorówka by bajka to nadal u mnie hit) Dzięki!

    Polubienie

  9. W ramach deprechy rzadzą śledziki po góralsku!

    1. Otworzyć śledziki.
    2. Otworzyć krakersy.
    3. Ująć w dłoń widelec.
    4. Konsumować.

    Chociaż penne z mozarellą kusi – zaczekam.

    Polubienie

  10. najlepiej smakują sledziki konsumowane na świeżym powietrzu(czyt,pozerane) z woreczka czy takiego plastikowego pojemniczka prosto ze sklepu,zagryzane bułeczką

    Polubienie

  11. Ja też przyznaję się że skopiowałam przepisy. Boziu chyba nie doczekam jutra …takiego mi apetytu narobiłaś tym penne! Mam już przepis na barszczyk-genialny!!! Czy można prosić o przypomnienie przepisu na pomidorówkę ,o której (jak przeczytałam) legendy chodzą?

    Polubienie

  12. no skopiowałam, a dziś robie tego tunczykowskiego:)

    jesli chcesz, to ja Ci podam przepis na rewelacyjna salatke z lososiem, chceeesz?:)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Płonące Żyrafiątko Anuluj pisanie odpowiedzi