Wypadki wieczorne

Bardzo lubię wannowe kąpiele.
Świece, aromatyczne olejki, balsamy do ciała i inne wonne utensylia.

Nowy bezbłędnie mnie wyczuł i od czasu do czasu (czytaj: praktycznie co wieczór) bawi się w przygotowywanie kąpielowych rytuałów. Napuszcza wody, zapala świece, wciepuje do wody różne mazidła i jest zadowolony, że zrobił coś pożytecznego dla ludzkości (czytaj: unieszkodliwił mnie na jakąś dłuższą chwilę). Ja również się cieszę, nie powiem, że nie.

I nawet wśród tych wszystkich gromnic nie czuję się jak nieboszczka.
Wcale. Wręcz przeciwnie.

Tylko czasem przez ułamek sekundy mignie mi mgliście galopem przez wyobraźnię wizja płonących lokatorskich rajstop, jakże malowniczo zwisających z suszarki.

Gdy jednak żadna rajstopa, nawet niekoniecznie płonąca, nie zajmuje mnie nawet na moment i gdy siedzię sobie w tej wannie i nie ma mnie dla rzeczywistości, Nowy przychodzi i rozmawiamy.
Jacy jesteśmy szczęśliwi.
Albo co nas w sobie najbardziej denerwuje i którędy najwygodniej to olać.
Albo czy zmywamy jutro czy dziś.
Albo czy pieluchy to cztery i pół czy już pięć.
Albo czy na Marsie są kozie bobki.

I generalnie zawsze chiałabym mieć tylko takie problemy.

Ja w tej pianie wciągam brzuch, żeby było, że niby jak już coś zobaczy, to niech to przynajmniej będzie chude i bez słoniny (chyba, że go wyślę do mięsnego po boczek ale to w innym jakby terminie i niekoniecznie w slipach) a On siada na sedesie i jest czarownie.
Obawiam się wprawdzie, że nam się nieco romantyzm z reumatyzmem w tej konwencji myli, ale z drugiej strony kto powiedział, że musi być jak w Magdzie M.?
Mamy własny wenezuelzski odpowiednik.

Czasem Nowy odpala laptopa i czyta radzieckie archiwum głośno komentując swoje ulubione fragmenty.
Albo jemy kolację.
Wykwintną, a jakże, bo może wanna plus sedes nie tworzą najlepszej oprawy do wina i deski serów, ale gdy uśpimy wreszcie Dziecko, równie dobrze moglibyśmy siedzieć na schodach pod Centralnym i jeść śledzia z celofanu. Wszystko robi się luksusowe.

Ostatnio były grane polęwiczki w kurkach.

Wszystko super, wlazłam do wody, Nowy miał zrobić kanapki z tymiż i przynieść je standardowo do łazienki.

Przyniósł.

A nawet podał.

Pierwszy raz kąpałam się w polęwiczkach z kurkami.

________________________________
Ps. Pamiętajcie Ci, którzy pytają czy mi nie za dobrze, że raz – to dopiero początek a początki zawsze są jak te promocje, w których mały druczek widać dopiero po pierwszej naprawie bo był pisany sympatycznym atramentem, a dwa – o kłótniach i rzucaniu talerzami napiszę innym razem 😉

A poza tym to jasne, że mogłam napisać „Stary poślizgnął sie i wywalił mi do wanny cały kurde talerz z kolacją” ale o ileż mniej dramaturgii by w tym było. O polocie i finezji nawet nie wspomnę 😉

13 uwag do wpisu “Wypadki wieczorne

  1. musiało być to niezapomniane przeżycie 🙂 ja raz wykąpałam się w torcie czekoladowym, który wspaniałomyślnie postanowiłam skonsumować w wannie. pozdrawiam.

    Polubienie

  2. do całej sielanki mam małe pytanko: dolewasz wody jak przestygnie cz Nowy łokciem sprawdza i sam dolewa?
    Fajnie się czyta, że dobrze u Ciebie.

    Polubienie

  3. ech, żeby mi tak ktoś czytał i komentował na głos moje ulubione fragmenty…
    nie, wróć! jak marzyć, to na całego – co tam blog, niech ta ktosia gra i śpiewa moje piosenki ze wskazaniem ulubionych kawałków, dopytywaniem o to, co poeta chciał powiedzieć, z aranżem na smyczki w momentach podniosłych… tylko gdzie ja ten kwartet upchnę na trzech metrach kwadratowych? ledwie jedna prześliczna wiolonczelistka by weszła może, i musiałaby mocno uważać na smyczek.

    w łazience mam tylko własne obfite polędwiczki oraz kurki z wodą ciepłą i zimną – i może niech tak już zostanie 😉

    Polubienie

  4. Początki zawsze są fajne. Takie emocjonujące. I pełne obietnic. I marzeń,że to , co dobre już takim zostanie… I że zawsze bedzie nas rajcował do nieprzytomności ten dźwiek kroków naschodach i pukanie do drzwi. Mija, jak wszystko. Dobrze, jeśli przeradza się w inne zachwyty i wspólne chwile. Gorzej, gdy jest rutyna i przymykanie oczu na sprawy, na któe przymykac się oczu nie powinno…
    Ech, nie słuch aj mnie, Mego jest pesymistka. Albo,jak wola niektórzy optymistka dobrze poinformowana…

    Polubienie

  5. ależ.
    droga Bajko, początki początki, one mogą trwać i trwać 🙂

    prawdziwa miłość płonie przez rok, ale jej popioły grzeją przez lat 30.

    ciesz się.
    cieszę się.

    bardzo mi się podobał opis kąpieli w polędwiczkach :)))

    PS. bez kłótni to taki mydło mydlane, fuuuj ;P

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ds Anuluj pisanie odpowiedzi