Parafrazując

Trudno uwierzyć w nic.

Niby wiemy, że różne rzeczy się zdarzają. Ale przecież nigdy nam. Nas chroni wielki, kolorowy parasol. Przecież. Myślenie magiczno-życzeniowe pielęgnuje w nas osobistego leniwca. Nie śmierdzi tchórzem. Daje złudne poczucie, że mamy co najmniej trzy miliony różnych wyjść. Przecież.

dzisiaj znów płakałam, że nie umiem na skrzypcach grać

Dawno nie płakałam.

Zawsze, gdy robię to po jakimś długim czasie, zadziwnia mnie, jak ciepłe są łzy. Zupełnie jakbym się spodziewała kryształków lodu. Jakby pewna część mnie zamarzła. Dłonie chyba. Czasem marzną mi dłonie ze smutku. Tak, zdaję sobie sprawę jak idiotycznie to brzmi. Równie dobrze mogłabym napisać, że z radości życia wypadają mi włosy. Taka siła odśrodkowa.

Spokojnie możemy to zwalić na PMS.
Wam będzie wygodniej bo nie trzeba będzie pocieszać, mnie prościej – bo nie wyjdę na desperatkę. Nie, nie mam depresji. Ustalmy, że to Babski Hormon. Oczywiście wszyscy wiemy, że za plecami krzyżuję palce, ale to jedna z tych informacji, które każdy zatrzymuje dla siebie.

Jestem szczęśliwie zakochana i czuję się bardzo niepewnie.

Zdania są łączne tylko pozornie. Ale nie będę rozwijać wątku. Ustalmy, że mam zły dzień. Zwalmy to na piątek, trzynastego. I posypmy prażonymi migdałami.

—————–

U Kardiologa, do którego dostaliśmy się dzięki nieocenionej Meg i dla której z tego miejsca gromkie DZIĘ-KU-JE-MY, tylko przez chwilę było nerwowo. Lokator wybudzony z głębokiej fazy Snu O Parówkach, ogłosił alarm dla miasta Warszawy. Dwie przeciągłe trzyminutowe syreny. Jedna, gdy Pan Doktor nieco zbyt długo wsłuchiwał się w szmer nad sercem. Druga, gdy Kobieta Z EKG wyjęła te wszystkie przypinki, przyssawki, kable i usiłowała połączyć to w jedną całość na obiekcie. Obiekt szalał. Koniec końców udało się jednak wszystkim wszystko przeżyć i nie zwariować.

Szmer nad sercem Lokatora jest wrodzony i prawdopodobnie nie będzie szkodliwy. Wiem, że ma to połowa ludzkości i z reguły nic się z tego nie rozwija. Co prawda mój dawny wczesnodziecięcy szmer rozwinął się i swego czasu pogalopował nawet w niedomykalność zastawki mitralnej, ale głęboko chcę wierzyć, że Lokatora to ominie.

Nie lubię prawdopodobnie i z reguły bo dają złudne poczucie bezpieczeństwa. I potem można się nielicho zdziwić. Z drugiej strony nigdy nie byłam typem panikary, więc przyjmuję z ulgą do wiadomości i nie zamierzam się zadręczać. Co roku mamy się zgłaszać na kontrolę i wszystko będzie dobrze.

Tak postanowiłam.

—————–

Zaszczepiłam Igora przeciw meningokokom.

Sepsa znów zaatakowała w kilku żłobkach i jest średnio fajnie o tym czytać. Znów chciałoby się rozpiąć ten kolorowy parasol i prychnąć mnie to nie dotyczy. Szczepionkę ciężko zdobyć a Młody jest w grupie ryzyka. Biorę te zastrzyki za dobrą monetę i chcę wierzyć, że robię dobrze. Na sobie mogę oszczędzać, mam wprawę – na zdrowiu Igora nigdy. Młody zreszta ułatwia, bo nie płacze – beknie raz przy wkłuciu i koniec. Dzielny jest jak cholera. Chyba wie, że musi.

Panicznie się boję powrotu czasów szpitalnych.

Tak, to moja trauma i jestem pewna, że nie każdy jest w stanie to zrozumieć. Ale na pewno każdy, kto miał Dziecko w szpitalu. I komu mówiono, że najbliższa noc jest decydująca. Od tamtej pory, gdy w strzępku jakiejś przypadkowej rozmowy usłyszę słowa: stan krytyczny, kurczę się w sobie i mam w gardle wielką gulę. Nie da się jej przełknąć.

Za bardzo pamiętam noce z szeroko otwartymi oczami, gdy wcale nie chciało mi się spać bo był taki mały i taki bezbronny a ja do kurwy nędzy nie potrafiłam Mu pomóc. Taka bezsilność właśnie zamyka we mnie wszystko. Amba. Zamieniałam się w maszynkę do łapania rzygów, zmieniania pościeli, odśluzowywania, odsysania, odklepania, podania lekarstw, wmuszeniu tego co odciągnęłam w pracowniczym kiblu metr na metr gdzieś pomiędzy Szanowny Panie a cena zakupu, cena sprzedaży, marża, dane ogólne artykułu, łapaniu rzygów. Blink.

Przed mdleniem w tramwaju powtrzymywało mnie tylko poczucie obowiązku. Pieprzone macierzyństwo. I tak mi potem ktoś napisze w e-mailu, że takie na pokaz to wszystko, po współczucie.

Czasem mam ochotę wyjść na ulicę i wrzeszczeć. Aż ochrypnę. Niektórzy ludzie to mendy. Zrobią wszystko by Ci dopierdolić bo nie oddychasz w tempie jakiego sobie życzą. Albo jesteś inny niż sobie ustalili za wzornik w takiej to a takiej sytuacji. Klapki, szufladki, etykietki. Bo przecież tego co się nie mieści w głowie nie ma. Nie istnieje. Podobnie jak bezdomni, samotne matki i alkoholicy dla nowej władzy. I zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci pokaże co jego zdaniem robisz nie tak.

A może dla odmiany ktoś spytałby mnie czy mnie to w ogóle interesuje?

Bo odpowiedź brzmi nie. W dupie mam. Żyję sobie po swojemu i mam do tego pełne prawo. Od tego każdy ma swoje kawałki podłogi by na nich sobie własnoręcznie sadzić w przysadzistych donicach rododendrony, albo moczyć nogi w miednicy, albo rozpalić ognisko z pierwszego wydania „Wojny i pokoju”… jeśli lubi.

Z wierzchu jestem twarda a pod spodem miękka i krucha. Nadwrażliwa i światłoczuła. Nie, życie mnie nie nauczyło twardych łokci i dopierdalania innym. Z tego akurat bywam dumna, choć to trudna przypadłość. Bywam strzępkiem.

Jeśli chodzi o igorowe zdrowie często zdarza mi się drżeć. Choć nie przesadzam i nie chowam Go pod kloszem, a wręcz przeciwnie – wystawiam na głęboką wodę i teraz sobie Synu radź a ja tu patrzę jakby co czy nie toniesz bo za wszelką cenę chcę Go uodpornić na to co mogę – to kaszel uruchamia we mnie Centrum Kryzysowe. I wszystkie diody migają wtedy na czerwono.

Bo kaszel to taki sygnał-znak. U alergika-astmatyka kaszel nie musi ale może być sygnałem. I właśnie to nie musi ale może powoduje drżenia. Na szczęście nie przesadzam i zawsze najpierw usiłuję uspokoić samą siebie. A potem na chłodno oceniam sytuację. Potrafię.

Taka wewnętrzna panikara ze mnie. Nie biegam, nie lamentuję i nie smędzę. Analityczno-logiczna i konkretno-obrazowa panikara. Szybko wyciągam wnioski i zanim wypanikuję na zewnątrz, uspokajam się w środku. Pomaga.

—————–

Tak, to zupełnie inna notka.

Wbrew pozorom nie jestem Robocopem.
Nie sypiam w nocy na siedząco i nie wkładam sobie nigdzie baterii.
Komuś ewentualnie mogłabym.
Całą elektrownię.
Od czasu do czasu hobbystycznie tak.

Bywa lepiej i gorzej. I nijak.
A czasem po prostu odzywa się zmęczenie materiału.
Albo nakłada się życie osobiste jakoś dziwnie i czuję się strasznie słabiutka w tym nieustającym mamowaniu i byciu subtelną, eteryczną, kobiecą i kurwa nie wiem jeszcze jaką jednocześnie.
Czasem mam ochotę pierdolnąć talerzem, wywieźć Syna do na Grenlandię, zahibernować i wrócić jak ochłonę.
I to samo z Nowym.
Czasem wychodzi z Niego taki ciężki kretyn, że nie wiem czy zabić od razu żeby się nie męczył, czy dosypywać arszeniku do zupy sukcesywnie.

Całe życie z wariatami.

Odzwyczaiłam się od związków i czasem bywa trudno.

Golić nogi i takie różne, nie bekać, systematyczniej odgruzowywać okoliczne sprzęty z porzucanych zwykle gdzie popadnie ubrań, wciągać brzuch, nie ziewać rogłośnie i udawać, że rozmowa o najnowszym dziecku Microsofta jest absolutnym szczytem polotu i finezji, albo, że wiem co to WiFi

No halo!

Nie da się też być Supermamą.

Synu, to jest ptaszek, ptaszek nazywa się gołąb i czasem sobie lata a czasem nie. Zwykle jak nie lata to grucha. Albo jabłoń. Nie, nie rusz tego kochanie. Nie wolno. Igor, nożyczki nie są najlepszą zabawką dla Dzieci. Czasem nie są nawet dla dorosłych. O, a to jest Synu koparka. Koparka nie lata tylko jeździ i jest dość nieżywa. W odróżnieniu od gołębia. Ale jak się do niej wsiądzie i zamajta dźwigienkami, to potrafi taka koparka bardz dużo. Igor! Zostaw! Nie wyciągaj butów Synu, nigdzie się nie wybieramy. O rety! Zupa!

I tak o. Jak w czeskim filmie – nikt nic nie wie.

Ale można bardzo się starać.
A ja zawsze byłam ambitna.

Proszę nie regulować odbiorników.
Za chwilę dalszy ciąg programu.

20 uwag do wpisu “Parafrazując

  1. Goldie – dokładnie tak – normalności.

    Baj:
    Małego na pole. Jak chwilowo nie kaszle. Pogoda śliczna.

    Nowego przez łeb i też na pole. Niech dba i pielęgnuje.

    Siebie do kosmetyczki. Albo na ploty. Albo na inne babskie pocieszacze.

    Tak normalnie… Po ludzku…
    Dobry plan ?

    Polubienie

  2. Baj:

    WiFi to takie cuś jak radio, które daje muzykę i żenujące dowcipy prowadzącego, tylko do komputera. Zwykle daje internet. Bez kabli. Szerzej tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wi-Fi

    Za rozmowy n.t. Microsoftu możesz zabić. Garnkiem zupy. Każdy sąd Cię uniewinni, zbrodnia w afekcie, albo pomroczność jasna, nevermind.

    Ale pamiętaj – dziś jest piątek. Piąteczek 😉 Nic, że 13-go…

    Polubienie

  3. jak ja cię dziś dobrze rozumiem… i nie będę pocieszać. bo faktycznie życie jakie czasem się nam trafia do normalnych nie należy. kwestia tylko, czy potrafimy sie dostosować. ja zaczynam mieć wątpliwości w swoje zdolności adaptacyjne.

    Polubienie

  4. I wlasnie za takie notki jeszcze mocniej Cie szanuje, choc kompletnie nie znam. Poruszylas mnie na tyle mocno, ze po dobrych kilku miesiacach milczacego czytania postanowilam sie ujawnic.
    Usmiechy cieplutkie!

    Polubienie

  5. Sorki, że tak po macierzyńsku zagaję, ale mam pytanie odnośnie szczepionki- czy to, czym szczepiony był Igor to NeisVac-C?
    W jaki sposób załatwiałaś preparat?

    Polubienie

  6. Czasami każdy z nas ma słabsze dni.

    I myślę, że wielu z nas również się boi mimo, że tego nie okazuje.

    Taka nasza natura lepiej nie pokazać, bo cie jeszcze zniszczą…

    Polubienie

  7. 🙂
    :*
    cudowna jesteś. bardzo dzielna. wspaniała. Boże, co za banały. Bajko, naprawdę. Nie umiem napisać tego, co myślę w taki sposób, żeby jakoś sensownie to brzmiało. Ale naprawdę – jesteś wspaniałą osobą. No.
    🙂

    Polubienie

  8. a gdzie bym ja śmiał regulować cokolwiek!
    patrzyć i podziwiać, ot co!
    każda Bajka ma swój dramatyzm, chwile wesołe i chwile, kiedy nie wiadomo, jak to będzie z tym wilkiem.
    trzymaj się, robokopie!

    Polubienie

  9. No doprawdyż, bo już myślałam, że jesteś na PROND 🙂
    Gdyby za chwile zwątpień i godziny nierazdzenia-sobie-z dawali kasę to bylibyśmy bardzo bogaci.
    Nowemu na techniczne wynurzenia daj 10min, a potem zacznij opowiadać o maseczce z alg i jej wpływie na koloryt 🙂

    Polubienie

  10. kuerde, sie nie zapisał poprzedni kom.

    No to się powtórzę, że trzymam kciuki, żeby u Obywatela z tym serduchem się zrobiło jak u mnie.
    Wypadające płatki, fala zwrotna i takie tam po prostu sobie zniknęły. No. Zwyczajnie po jakimś tam czasie, przeszły w zdrowo funkcjonujące serce 🙂

    i na pewno tak będzie i u Lokatora 🙂

    Polubienie

  11. muszę Was zmartwić dziewczyny 😦

    ja w sprawie szczepionki – niestety ta oferowana w aptekach chroni na innego rodzaju bakterie (wirusy?) niż te, które obecnie zarażają

    lekarz mi tak powiedział

    oczywiście nie zaszkodzi wziąć, ale ten kto szczepionki nie ma/jeszcze nie kupił – nie warto

    Polubienie

  12. A może tak konkretniej ?

    Jakieś szczepy zmutowane, czy inne zalecenia WHO na ten rok ? Czy tylko zdanie Twojego lekarza ?

    Bo „inni lekarze”, a jeden nawet świeżo po sympozjum w temacie, w moim (i chyba nie tylko moim – vide dostępność tej szczepionki w hurtowniach) przypadku bardzo gorąco ją zalecają… WHO również… Masz świeższe dane to się podziel – z podaniem źródła (i niech to nie będzie magiel ;-).

    Bez urazy, ale nie uznam Twojej informacji za wiarygodną, jeśli nawet Twój lekarz sądzi inaczej… A masz dziecko w żłobku/przedszkolu ? Nie martwisz się ?

    Nie gniewaj się, ale nie lubię takich bezpodstawnie autorytarnych opinii.

    Polubienie

  13. No właśnie, to samo powiedział mi wczoraj wezwany na wizytę domową pediatra. Dobry pediatra, ufam mu, ma b. dobrą opinię. Meningokoki odradzał. Pneumokoki owszem, ale wtedy jeśli dziecko bywa w większych skupiskach ludzkich. Jeśli nie bywa, warto poczekać do końca 2 roku życia i szczepić szczepionką, która kosztuje 50 pln.

    Polubienie

  14. Lekarze, z którymi miałam ostatnio do czynienia mówią – szczepić na Hib oraz na pneumokoki. Na meningokoki nie jest dostępna szczepionka chroniąca przed zakażeniami wywoływanymi przez meningokoki z grupy B (których jest w Polsce najwięcej), jak też na wiele innych zakażeń inicjujących sepsę. Reklamowana szczepionka na typ C chroni od jedynie małego wycinka zakażeń bakteriami meningokowymi (poza tym nasze hurtownie jej ponoć nie mają,ludzie kupują ją w Czechach).
    Wydaje mi się, że nasza obawa jest w dużej mierze podkręcana przez media, a obiektywnych specjalistów już nie chcemy słuchać, mając w sercu paniczny strach o zdrowie i życie dziecka.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do errata Anuluj pisanie odpowiedzi