Scenki drogowe

Ostatnio poruszam się rankiem w sposób burżujsko zmotoryzowany. Osobisty Szofer W Liberii odwozi mnie do pracy, albo do lokatorskiego żłobka i do pracy, albo sam odstawia Lokatora pod Miejsce, Gdzie Dzieci Przerabia Się Na Parówki i całuje w czoło na do widzenia. Generalnie sielanka. Przyglądam sie temu szeroko otwartymi ze zdumienia oczami i muszę doprawdy wyglądać jak Paris Hilton w zbyt ciasnym kucyku. Wiecznie Kurde Zdziwiona. Staram się jak mogę by jednak nie wyglądać bardziej głupio niż przewiduje ustawa i nawet nie daję po sobie poznać, że to wszystko takie nowe, nieprawdopodobne i w ogóle halo ktoś mi podmienił scenariusze i gram obecnie w „De jak Drewno”, mam dekolt jak Cichopek… i zad jak szafa trzydrzwiowa ale to przecież takie kobiece. Ale nie powiem, żeby przychodziło mi to z łatwością. Jak człowiek długo był sam i się już przyzwyczaił nawet do paprocha w swojej łazience (i nie sprząta go z rozmysłem bo on przecież też taki wściekle samotny) to potem jak mu ktoś znienacka i podstępnie wyżera jego ulubione pierogi, to dopiero po chwili wypuszcza się z ręki tasak. Dłuższej chwili. I wygładza rysy na mózgu się. Bo to przecież Nowy. Wolno mu. Jeszcze.

Taki okres ochronny dla jeleni. Albo innych ryjówek.

Czekam aż coś pierdutnie bo nie może być przecież za różowo.

Nogi mi już wzięli i ścierpli ale czekam.

Może faktycznie sprawdzę te szafy i poszukam zasuszonych trupów sekretarek?
Słoja z kolekcją pazknokci nie stwierdziłam a oczy miałam dokładnie naokoło głowy.

Zawsze jak jestem U Kogoś W Mieszkaniu staram się jak najwięcej zobaczyć bo w sumie co lepiej powie mi o właścicielu jak nie jego Teren Prywatny? Zwłaszcza zaś łazienka.

Po szafkach nie zglądam ale nie powiem, że jak jest jakaś wyraźnie uchylona to nie zapuszczę żurawia. Przecież by mnie zeżarło. W razie jakby co zawsze mogę sie wykpić poszukiwaniem wacików. Nie wiem co prawda na kij mi waciki ale poszukiwać zawsze mogę. Najwyżej wepchnęłabym je sobie do nosa. Albo w ucho. Bo nie cierpię jak mnie ktoś nakryje na niecnych knowaniach. Takich jak na przykład zapuszczanie żurawia do cudzej szafki.

Tu dygresja nastąpi bo mi się przypomniało jak kiedyś pożarłam na lekcji historii całą długą i potwornie obrzydliwą ściągawkę bo akurat szła Pani. Ściągawka nie była moja i nawet nie była na wierzchu, bo ja nawet jeśli jakieś robiłam to nigdy ich nie wyjmowałam – taki stres był, że wystarczyła mi świadomość, że są – ale wiedziałam, że koleżanka schowała ją w piórniku. Nie wiem co mi się nagle ubrdało ale dokładnie w tym samym momencie, w którym Historyczka wstała, chwyciłam feralny piórnik z drugiego końca ławki, wygrzebałam z niego rzeczony Przedmiot Zakazany i go zjadłam uprzednio pospiesznie przeżuwszy. Nie wiem kto miał głupszą minę: ja, Historyczka czy koleżanka, która zresztą później na przerwie zaproponowała mi swoją kanapkę.

Teren Prywatny Nowego mówi mi, że choć to facet – a faceci jak wszem i wobec wiadomo to flejtuchy, które drapią się po jajkach i sikają do zlewu – ma w chałupie schudnie i czysto. Lubi prostotę i gdyby nie te obrzydliwe plafony byłoby w ogole fajnie. Tłumaczy się, że wysoki i dlatego plafon, bo nie zwisa i nie trzeba się o niego czaszką obijać, ale ja tam nie wiem. Takie coś na suficie w kolorze dojrzałej morelki to trochę przegwizdane. Oczywiście komputer na czołowej pozycji i to widać ale każdy musi być w czymś perwersem, no każdy. Nie da się inaczej po prostu. Na szczęście radio też ma. I lubi. Nowy ponadto mieszka na poddaszu, co powoduje w Hacjendzie różne Nieoczekiwane Wypadki Okolicznościowe. Zwłaszcza gdy się jest tam stosunkowo świeżym gościem i jeszcze nie bardzo wiadomo skąd nagle wyrośnie jakaś ścianka czy zwężony stropik. Wcale jednak nie krzyczę i nie rzucam mięsem po zaliczeniu solidnego barana płatem czołowym, tylko z miną Giocondy udaję, że nic nie zaszło i tylko poprawiałam fryzurę. A że sufitem to już nikt nie musi wiedzieć. W kuchni Nowy ma wszystko a nawet więcej bo wyciskarki do czosnku jak sam przyznaje nigdy nie używał. A ma. Do lodówki bałam się zajrzeć ale nie dochodziły z niej podejrzane odgłosy. Nadmierna cisza jednak też może być potencjalnie niebezpieczna. W końcu na większości horrorów trupy w chłodni są jednak sztywne i nie wrzeszczą. Gdy wreszcie zajrzałam pod pretekstem znalezienia czegoś do picia – to nic, że coca-cola w zgrzewce na godzinie siódmej.zero – okazało się, że ma tam jeszcze większy Meksyk niż ja. I z tego miejsca go polubiłam od razu. Ktoś kto trzyma w lodówce kabanosy z poprzedniego chyba stulecia nie może być świrem. Po prostu ma inne priorytety. No i wiadomo, że nie ma na składzie żadnej baby bo by prędzej wyleciał z tymi kabanosami na Księżyc poczwórnym Tulupem, niż trzymał je nanosekundę po upłynięciu dedlajna. Co prawda łazienka wskazuje na fakt, iż co wieczór Nowy chyba topi się w szamponie, bo ma go chyba dwie zgrzewki po sześć butelek a pukli do pasa nie stwierdziłam (za to żelu pod prysznic zero i nawet złamanego mydła, nie wiem kurde wietrzy się czy jak?) ale ustalmy – ludzie mają różne zboczenia. Lepsze już to niż na przykład hodowla drobiu w salonie. Albo weekend w hipermarkecie. Ulubiony zapach też kupuje hurtowo – zgrzewka. Nie wiem co to oznacza ale o ile pamiętam to nic złego. Raczej, że lubi spokój i stabilizację, niezmienność (tu Znaczące Spojrzenie w stronę kabanosów) i coś tam. I raczej trudno znosi szaleństwo spontaniczności.

To się kurde zdziwi 😉

Tymczasem wyglądam i pachnę. I jestem wożona. I ludzie w tramwajach zaglądają mi w ten dekolt Cichopek a Igor cieszy michę z tylnego fotelika. W nowej żłobkowej grupie musimy wyglądać jak rodzina. Luksus. Taka rekrutacja. Dni Otwarte. Nadal szukam haczyka, pisanych drobnym drukiem paragrafów, promocji bez terminu ważności. Strach jest. Że uwierzę, przyzwyczaję się i im wyżej wzleciałam tym boleśniej zaboli ta trzydrzwiowa szafa po zetknięciu ze żwirem na ścieżce. Więc póki co nie zapeszam.

Za chwilę obudzę się i wszystko wróci do normy. A facet sprzed telewizora będzie wołał: Te! Stara, podaj piwo!

Biedaczek nie będzie nawet wiedział, że to jego ostatnie.

__________________________

Pieszy wtargnął na jezdnię.
Kierowca hamuje.

Poprawiająca makijaż żona pełnym oburzenia głosem do męża siedzącego za kierownicą:

– Przecież miał czerwone!!!

Mąż spokojnie:

– To jednak nadal niewystarczający powód by go rozjechać.

Urocze 😉

____________________
Pees nieoczekiwany: A Wy zglądacie po szafkach?

16 uwag do wpisu “Scenki drogowe

  1. Baj – proszę o zadedykowanie tej notki wszystkim nieprzytomnym przed pierwszą kawą lemingom, którym w pocie czoła warszawscy (i nie tylko) kierowcy codziennie od nowa ratują życie 😉

    Bez urazy ofc.

    Polubienie

  2. za kierownicami też często lemingi zasiadają…
    a może ta pani dzięki turbulencji wyznaczy nowy trynd w makijażu?

    btw. bawiło mnie u Chmielewskiej stosowanie francuskiej pisowni maquillage w moim ukochanym „Całym zdaniu nieboszczyka”, „Krokodylu z Kraju Karoliny” itp., może wtedy mało powszechna była polska.

    Polubienie

  3. Dobrze, że mam duże uszy – ma gdzie zaparkować szeroki uśmiech, który cały czas mam na twarzy. Nawet nie wiedziałam, że można się tak bardzo cieszyć szczęściem osoby, której się nie zna i w życiu na oczy nie zobaczy.
    Wesołych Świąt Bajko.

    Polubienie

  4. bierz życie jakie jest, i szczęście w każdej sekundzie.
    jak się skończy, to się skończy, ale co Twoje to już zostanie na zawsze …

    cieszę się, wiesz?

    Polubienie

  5. no, w końcu COŚ napisałaś 🙂 moim zdaniem nie odróżnia szamponu od żelu pod prysznic (znam takich) i myje się szamponem. trochę lepsze od tych zasuszonych trupów w szafie, chociaż nadal nie wiem czego się właściwie ich czepiasz…

    Polubienie

  6. A może jest tak owłosiony, że zamiast żelu czy mydła używa szamponu? ;D

    Trzymam kciuki żeby szczęście trwało jak najdłużej.

    PeEs. Świetnie piszesz. W ogóle jesteś świetna.

    Wesołych świąt.

    Polubienie

  7. nie znam Cię, Bajko.
    nigdy Cię nie widziałam i pewnie nie zobaczę.
    a tak mi się dziwnie ciepło zrobiło w środku… i wilgotno w oczach gdy przeczytałam, że zaczyna Ci się układać 🙂
    trzymam mocno kciuki, tak samo mocno jak wtedy, gdy Igor był chory i życzę Wam wielu powodów do radości 🙂 buziaki

    Polubienie

  8. po szfkach to nie, ale w łazience to obowiązkowo wąchacie wszystkie stojące z wierzcha perfjumy, tubki i słoiczki. Oprócz pasty.
    No nie wiem
    tez planuję plafony
    zwłaszcza w łazience, bo jakoś mi tam pasuje

    Polubienie

  9. po szafkach to nie,chyba ze mi pozwola samoobsluge uskutecznic w kuchennych
    a łazienki lubie lustrowa:0 tak sobie sikam na ten przyklad i rozglądam sie;)

    Nowy tak lubi zgrzewkami kupowac? jakis zapobiegliwy jest chyba
    Ciesze sie ze Ty sie cieszysz,powodzenia !

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Justinee Anuluj pisanie odpowiedzi