Pojechaność

Spakowana.
Dziadki zamówione.
Do Młodego, nie do orzechów, bo orzechów w domu akurat nie mam żadnych.
A Młodego to i owszem.
To ten no… JADĘ.

Normalnie czuję się wolna prawie.
Taka swobodna, nieskrępowana i w bikini.
No może trochę przesadziłam.
Ale w zasadzie jak się jest wszędzie ciągle z Dzieciem, to potem człowiekowi odwala.
Więc ustalmy, że w bikini.
Niech mam. Se.

Oczyma wyobraźni już widzę jak biegnę po plaży i nawet mam biust i on mi – ten biust znaczy – faluje. Słoneczny patrol taki. A w tle drinki z palemką. I gdzieś tak sobie biegnę bez celu bardzo mądrze… Ale na szczęście jest marzec, biust zostawiłam w szafie, na plaży piździ i gdybym biegła po niej w bikini to zapewne pobiłabym swój życiowy rekord na setkę. A poza tym w Lublinie nie ma żadnej plaży. Plaża to później.

Będę gdzieś tu. Na dole w dziale „zapisy” jest mapka, więc jakby kto chciał, to może się zorientować.

A w następny weekend żeby było śmieszniej będę w Gdańsku.
Już od czwartkowego wieczora.
Tym razem z Synem.
Kociubińska nas zaprosiła i oczywiście nie wahałam się ani chwili.
Bo ja to jednak naturę podróżnika mam.
Musi się coś dziać.
Bo tak to mi tylko kurz na żaluzjach osiada i gołębie srają na parapet.
Zupełnie bez polotu i jakiejkolwiek finezji.

Także nie muszę chyba przypominać Lenn, Kiszczunowi i reszcie ekipy, że liczę na spotkanie? Albo sześć?

Miejcie się ciepło i trzymajcie kciuki, żeby się nic nie posrało (poza gołębiami) do tego czasu.
Igor już wie, że ma nie chorować, nie męczyć Dziadków i w ogóle być wzorcowym niespełna półtorarocznym chodzącym dobrem.
Żadnych kurde fresków z musztardy.
Ani chowania się w pralce.
Żadnych świerszczyków pod materacem w łóżeczku.
Nic.
Siusiu, ząbki i spać.
I rączki na kołderkę.

No.

To wszystko gotowe. Uciekam.

Ahoj przygodo!

6 uwag do wpisu “Pojechaność

Dodaj odpowiedź do ferita Anuluj pisanie odpowiedzi