Aj em de łan

Ha! No i załatwiłam Młodemu paszport. Teraz mogę umrzeć.

Kolega Tomek wczoraj zaoferował pomoc w kwestiach transportowych. Biedaczek. Chyba nie przewidział o jakiej porze każę mu wstać. A Kolega Tomek charakteryzuje się tym, że zwyczajowo pierwsze oko – jak sam stwierdził – otwiera w okolicach dziesiątej. O siódmej.trzydzieści już był pod drzwiami – choć sprawiał wrażenie mało przytomnego – i zawinąwszy Lokatora w kurtkę i czapę z psimi uszami, pomknęliśmy na Floriańską. Pomknęliśmy to zdecydowanie za wiele powiedziane, bo rano w Warszawie prócz tego, że sino i mżawi, to jeszcze tłoczno. Koreczki jak w mordę strzelił. Bynajmniej nie śledziowe. Udało nam się jednak dojechać na ósmą.

W Urzędzie masakra – pół poczekalni i ciągle się schodzą. Na szczęście wszystko odbywało się dość szybko, więc już po dwudziestu minutach zasiadłam przed Panią W Lamówce. Pani W Lamówce wszystko miała oblamowane – spódnicę, kieszenie żakietu, dekolt i nawet etui do okularów. Okularów nie widziałam bo schowane, ale założę się, że miały gustowny paseczek. Igor oczywiście z miejsca palnął jej „baba” i strzelił uśmiech numer pięć. Nie była oporna i tak by sobie patrzyli w oczy i się uśmiechali gdybym nie chrząknęła znacząco.

W ogóle to uważam, że obowiązek przychodzenia z tak małym Dzieckiem żeby złożyć wniosek (albo później żeby odebrać paszport) jest bez sensu. Nie dość, że Glut i tak nie złoży podpisu – nie mówiąc nic o nie wychodzeniu poza krawędzie stosownej ramki – to jeszcze rodzice – a w tym wypadku rodzic, czyli ja – się z Nim umordują. Bo podziału na letnich i nieletnich nie ma, Dzieciarnia więc czeka w ogonku długim jak papier toaletowy, plącze się pod nogami i sprawia wrażenie jakby chciała roznieść całą instytucję w drobny pył. Młodzież się nudzi, rodzice wrzeszczą, reszta populacji usiłuje nie zwariować. Normalnie cyrk na kółkach. Nic dziwnego, że te panie w pokojach mają drzwi dźwiękoszczelne. Po pół godzinie w poczekalni błogosławiłam wszystko, że nie muszę tak za często paszportów wyrabiać, bo chyba bym zeszła śmiertelnie. Uprzednio dokonując brutalnego mordu na okolicznych postronnych uczestnikach przedstawienia.

Pani Z Lamówką oderwała wzrok od Obywatela i niechętnie umieściła na mnie:

– A pani sama?
– Sama.
– Bez ojca Dziecka?
– Bez.

Prychnęła.

– Wniosek, zdjęcia, dowód wpłaty, dowód osobisty, oświadczenie, akt! – wyparowała z szybkością karabinu maszynowego.

A mina jej mówiła, że czegoś na pewno nie mam i ona mi zaraz pokaże.

Myślałam, że się hiperwentyluje jak podsunęłam jej wszystkie, dokładnie wszystkie wymagane dokumenty, dołączając odpis skrócony, w którym wydrukowano lokatorski pesel i odpis zupełny, w którym stoi czarno na białym, że występuję zarówno jako mamusia jak i tatuś i generalnie ma się ode mnie odtyntolić.

Uniosła brew.

Dzielnie jednak nie dała po sobie poznać, że łapie szczękę. Chyba mało zdarzyło jej się osób w podobnej sytuacji, które wszystko mają, wszystko wypełniły poprawnie, skreśliły to co niepotrzebne, dały dobre zdjęcia małoletniego bez czapek, uśmiechów i rozdziawionych paszcz, i nie ma się zwyczajnie do czego w ich przypadku doczepić. Wcale się nie dziwię bo ja przekopałam pół internetu zanim znalazłam wszystkie potrzebne informacje, które nie wykluczały się wzajemnie, bądź nie wprowadzały imć petenta w błąd logiczny pod tytułem „krzywe koło”.

Zabrała się za wypełnianie swojej części tekturowego wniosku a Lokator sukcesywnie eksplorował kolejne połacie gabinetu. Ciężko mi było jednocześnie Go łapać i prowadzić ożywiony dialog z Panią Z Lamówką, ale dało radę.

Na koniec już już myślała, że będzie jednak triumf i podsunęła mi pod nos z miną majstra na budowie karteluch. Że niby takie oświadczenie jeszcze dodatkowe. Na to ja jej z teczki wyciągam identyczne, co to na wszelki wypadek, już wypełnione, podpisane i szarmancko kładę przed twarz.

– A skąd pani to ma?
– Z internetu.
– Przecież tego nie ma na naszej stronie?
– Ale było na stronie konsulatu.
– A to nie wiem czy ja mogę…
– Jest identyczne.

Zapadła chwila konsternacji i nawet Igor przestał łupać zszywaczem w biurko. Lamówka sprawdziła chyba nawet symbol drukarni akcydensowej.

– Ale podpisać to pani się musi przy mnie! – odparła uradowana bo jednak triumf.

Prawie słyszałam fanfary.

Całość trwała jakieś pięć minut. Nie wiem, może wpiszą mnie do jakiejś księgi rekordów, bo gdy wyszłam to nawet Portier się do mnie uśmiechnął. Czasem to się zastanawiam czy takim Paniom Z Lamówkami to płacą za czepliwość – taka premia dodatkowa z tego tytułu. Albo może robią sobie wyjazdy integracyjne razem z Paniami Z Poczekalnianej Rejestracji i tam mają zawody z wyszukiwania na czas przekrzywonych ogonków nad „ó” albo innych ważkich błędów. Nie wiem. W każdym razie gdy wychodziliśmy, Lamówka była niepocieszona.

Swój dowód odbieram szóstego kwietnia.
Paszport Igora dziesiątego.
Dwudziestego ósmego już nas tu nie będzie.

Jedziemy trochę potrenować tych poukładanych Szwajcarów 😉

10 uwag do wpisu “Aj em de łan

  1. ja nie chcę bronić biurokracji, przeszłam niedawno swoje we Francji, ale ona ma nad głową ze trzy tuziny szefów, którzy się w każdej chwili mogą przyczepić, musi mieć na wszystko papierek. inna sprawa, że organizacja powinna być lepsza, informacja powinna być łatwo dostępna na stronie internetowej, dokumenty do ściągnięcia też… ale to już nie pani w lamówce wina, jednak.

    Polubienie

  2. ze swoich doswiadczen ze zdobywaniem paszportu w ubieglym roku pamietam straszny stres z cyklu „czy zdaze, czy mnie przyjma” oraz jednego tate, ktory zrobil awanture na milion fajerek pod drzwiami urzedu, ze dlaczego z dwojgiem dzieci on musi czekac w kolejce, efekt byl taki, ze oczywiscie wszedl wtedy kiedy mial wejsc, a co sobie powrzeszczal, to jego…

    Polubienie

  3. a czy moge miec do ciebie prosbe? skoro juz przekopalas internet i przebrnelas pomyslnie przez procedury wyrabiania paszportu dla mlodego, to czy moglabys mi podeslac instrukcje co i jak? bo mnie to tez z mloda czeka za jakies 3-4 miechy 😦

    Polubienie

  4. wyjeżdżamy na tydzień

    Lojciu – przede wszystkim by wyrobić dziecku paszport potrzeba zgłosić się z Młodą z mężem w duecie, jeśli z jakichś przyczyn nie będzie mógł być obecny – musisz posiadać jego poświadczoną notarialnie zgodę na wyrobienie dokumentu i wyjazd z kraju. ja jako mamusia i tatuś w jednym potrzebowałam odpisu zupełnego aktu urodzenia Igora (wniosek składa się do USC na co najmniej tydzień wcześniej bo czasem trzeba poczekać – za taki wniosek potrzebny do wyrobienia paszportu od 1 stycznia 2007 NIE PŁACI SIĘ), Wam wystarczy skrócony (weźcie ten z wstepmlowanym peselem bo pesel Młodej też będzie potrzebny). do tego dwa zdjęcia biometryczne (pytać u fotografa – 20 złotych), oświadczenie rodziców (wszystkie załączniki podeślę Ci mailem – póki co piszę ogólnie) i dowód wpłaty opłaty paszportowej (30 złotych) na odpowiednie konto (nie znam urzędów u Was – będziesz musiała się dowiedzieć). paszport dostaniesz po 3-6 tygodniach, więc oblicz sobie odpowiednio więcej czasu na to wszystko. Idziecie we dwoje z dzieckiem, na miejscu wypełniacie wniosek „kartonowy” (jest on dostępny tylko w urzędzie, więc jeśli chcesz wypełnić go wcześniej w domu najpierw musisz się po niego zgłosić (u nas były dostępne na portierni), potem pani w zacisznym pokoiku sprawdzi Wasze dowody, przyniesione dokumenty, każe Wam się podpisać i takie tam. pełen serwis. jak ma się komplet to jest za jednym razem i krótko. pozdrawiamy

    Polubienie

  5. twój blog cudowny, dowcipny i w ogóle naj-naj,ale POWIEDZ MI SKĄD TAKIEJ INTELIGENTEJ I DOWCIPNEJ OSOBIE PRZYSZŁA TA IDIOTYCZNA MYSL DO GŁOWY, ABY PISAĆ JAKO „LOKATOR” roczny-i-trzy-miesięczny!!???!!! bloga.Toż to niestrawny bełkot tju tju za rok-dwa on spłonie ze wstydu,ze matka mu to zrobiła

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Ewunia Anuluj pisanie odpowiedzi