Nie cierpię łańcuszków

Tytuł mówi sam za siebie. Ponieważ jednak Soso wywołała mnie do tablicy a dotychczasowe zwierzenia blogowe innych wyglądają dość komicznie, przestaję się certolić i coś napiszę. Tylko muszę sobie przypomnieć co mam za sekrety, których bym już kiedyś na blogu nie opisała. Żeby nie było, że ja tu sie naścibolę i nawysilam synapsy a potem dupa, bo to już było. Bo prawda jest taka, że czasami to już nie do końca pamiętam czy o czymś pisałam dwa razy, czy pięćset, czy też może wcale. Ale spróbuję odgrzebać coś naprawdę nieznanego. I być może nawet kompromitującego, skoro muszę.

No, to piszę…

Sikret łan

W przedszkolu hodowaliśmy rzeżuchę. Rozkładało się mokrą watę na przewróconych do góry denkiem opakowaniach po maśle roślinnym, sypało nasionka i zlewało obficie wodą a po kilku dniach ta rzeżucha rosła, rosła i rosła. Było jej od groma na każdym parapecie i śmierdziało pieruńsko. Nigdy jakoś szczególnie za rzeżuchą nie przepadałam, ale to nie była czysta antypatia, bo w sumie mogła sobie rosnąć. Nie przeszkadzałam jej. Do czasu. Kompotu z rabarbaru nienawidziłam szczerze i dogłębnie. Niestety kompot z rabarbaru podawano nam w przedszkolu z dość sporą częstotliwością i za każdym razem tylko zglądałam gdzie by tym razem ciecz upłynnić. Zwyczajowo uśmiercałam powolną śmiercią kolejne kwiatki, które stały za mną na parapecie. Tym razem trafiło na rzeżuchę. Smród jaki wywołałam dnia następnego przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Rzeżuchę usunięto i biedaczka nie pojawiła się już w tym przedszkolu za mojej kadencji. Oczywiście nie przyznałam się. Niestety Mamut i kilka pań przedszkolanek domyśliło się całej prawdy, gdy pół roku później wyszła na światło dzienne niechlubna akcja z wrzucaniem i upychaniem kotletów mielonych za grzejnik (to akurat już opisywałam na bank), którą to działalność uskuteczniałam przez cały wrzesień a w październiku zaczął się sezon grzewczy. Możecie sobie wyobrazić aromat.

Sikret tu

Kiedyś na zakupach zrobiłam Mamutowi pierwszy i ostatni raz w życiu awanturę. Miałam chyba z pięć lat i zażądałam kategorycznie kupienia mi czegośtam. Cośtam było mało istotne ale zażądać musiałam. Nie wiem czemu. Pewnie gdybym nie zażądała nie padłabym natentychmiast trupem i nie zaczęła mamrotać niezrozumiałych słów w obcych językach wywracając oczy na lewą stronę, ale zażądałam. Mamut oczywiście zgodnie ze zdrowym rozsądkiem odmówił i zaczął się pokaz. Najpierw poczerwieniałam i spuchłam, potem zaczęłam się gotować a następnie się rozdarłam jak sparciałe gacie i wybiegłam ze sklepu malowniczo wymachując rękami. Oczywiście natychmiast poczułam się jak skończona idiotka, przestałam wymachiwać i poszłam do domu a tam spokojnie bawiłam się na podwórku ciesząc się w duchu, że postawiłam się Mamutowi. Po jakichś dwóch godzinach, gdy Mamut nadal nie wrócił (choć to było blisko), zaczęłam mieć wyrzuty i poszłam jeszcze raz pod ten sklep. A tam mekong delta! Wszyscy mnie szukali. Panie ze sklepu biegały po ulicy i zaczepiały przechodniów pytając czy ktoś nie widział małej pyzatej dziewczynki w czerwonej sukience, Mamut siedział z obłędem w oczach i zdyszany pił wodę a tłumek klientek pocieszał, że na pewno się znajdę. Strasznie się bałam, że jak powiem prawdę co robiłam, to dostanę lanie, więc zmyśliłam, że porwali mnie kosmici i nic nie pamiętam. Mamut oczywiście mi nie uwierzył ale dowiedziałam się o tym dopiero parę lat później. Tam pod sklepem był tak szczęśliwy, że wróciłam, że poszłyśmy na lody. Miały dobrze robić na pamiętanie. Potem było mi okropnie wstyd wchodzić do tamtego sklepu i zawsze wędrowałam na drugi koniec Rembridge, żeby tylko nie spotkać nikogo stamtąd.

Sikret fri

W podstawówce, w pierwszej klasie był chłopak, imieniem Piotr, który okropnie mi się podobał i ponieważ on kompletnie mnie ignorował zajęty haclami i kapslami z flagami państw, którymi namiętnie parali się wówczas chłopcy, postanowiłam działać sama. Nie miałam tornistra i koniec końców trzeba było go kupić. W sklepie było kilka fajnych, ale w kącie dostrzegłam jeden identyczny jak u Kolegi Piotra. Brzydki, ciemny i ponury – taki sino_brąz_koperek. Rodzice popatrzyli bardzo dziwnie i nawet próbowali interweniować ale tak się uparłam, że nie było przebacz. Kupili. Następnego dnia dumna poszłam do szkoły prezentując brand nju zakup i nawet specjalnie przedefilowałam przed Kolegą Piotrem. Ze trzydzieści razy. Zauważył mnie ale tornistra nie skomentował. Ból istnienia wypełnił mnie straszliwy. Ale nie poddałam się, bo ból istnienia zawsze działał na mnie motywująco i kreatywnie. Tego dnia ostatnia lekcja to była gimnastyka. Jakieś zawody na korytarzu, szarfy, tor przeszkód, te sprawy. Tornistry leżały w sali. Udałam, że boli mnie noga i Pani zwolniła mnie do domu. Poszłam do sali i z premedytacją zamieniłam nasze tornistry. Wzięłam jego. Ponieważ wszyscy wtedy mieliśmy podpisane piórniki wiedziałam, że będzie wiedział czyje rzeczy przytaszczył do domu, a że mój adres też znał doskonale (jak wszyscy wszystkich w tamtych czasach), po południu oczekiwałam „niespodziewanej” wizyty. Oczywiście wcześniej już zdążyłam się „zdziwić” czyj to tornister przyniosłam do domu i Mamut już obmyślał plan działania. Już miałyśmy wychodzić z domu by odnieść sino_brąz_koperek właścicielowi (co też było dobrą opcją, bo na bank zobaczyłabym jego pokój i w ogóle), gdy rozległo się pukanie do drzwi. Niestety mój tornister odniosła jego Mama. Rozczarowanie zerowym poziomem dżentelmeństwa u Kolegi Piotra szybko ostudził żar moich uczuć. W drugiej klasie już nie pamiętałam czemu tak strasznie mi się podobał. Za to do czwartek klasy męczyłam się z ohydnym tornistrem.

Sikret for

Gdy zaczęłam dorastać, Mamut był zbyt zapracowany by rozmawiać ze mną o tym co dzieje się z moim ciałem i jakoś nie miałam okazji do zwierzeń. Zdzicha, choć zawsze był bardzo otwarty i to do Niego chodziło się z tematyką męsko-damsko-wszelaką, nagle z niezrozumiałych przyczyn zaczęłam się wstydzić i prędzej bym umarła niż poprosiła go o kupno pierwszego w życiu biustonosza. A wszystkie dziewczyny już miały. Siostrzycy bardziej nie było w domu niż była, więc musiałam radzić sobie sama. Podebrałam jej z szafki stanik (od Triumpha nawet) i nosiłam w plecaku a przed lekcjami zakładałam go w łazience. Niestety był trochę za duży, więc musiałam zastosować wspomaganie. Czyli watę bawełnianą, której pełne nadstawki w regałach mieli wtedy chyba wszyscy Polacy. Z dnia na dzień zaczęłam mieć biust i w końcu zaczęli zauważać mnie koledzy. Koleżanki niestety też. Łazienkowe kabiny miały ten feler, że od góry i od dołu nie łączyły się z sufitem i podłogą tylko trwały dobrych kilkadziesiąt centymetrów od nich. Trzy najbardziej ciekawskie dziewczyny wszczęły śledztwo i szybko wykryły przyczynę moich nagłych ponętnych kształtów. Do końca podstawówki świąteczne dekoracje na korytarzach kojarzyły mi się z bawełnianym dzianym koszmarem, który wywlokły mi przy wszystkich zza dekoltu. Na szczęście później to one miały pryszcze, a nie ja. A biust i tak urósł.

Sikret fajf

Pojechałam na przedostatni i ostatni Jarocin. Za drugim razem legalnie ale za pierwszym… niekoniecznie. Rodzicom oczywiście powiedziałam, że nocuję u Koleżanki i uwierzyli, nigdy nie mieli powodów żeby nie wierzyć. Pojechałyśmy we trzy: ja, Koleżanka i Siostra Koleżanki (starsza od nas i pomocna w kwestiach merytorycznych). Byłyśmy we dwie straszliwe siuśmajtki a Ona była taka dorosła i fajna. Gdybyśmy mogły, wybudowałybyśmy jej świątynię i co ranek wznosiły modły w jej intencji do wszelkich znanych i nieznanych bóstw. Jechałyśmy autostopem i choć w tamtych czasach był to bardzo popularny i bezpieczny środek transportu, cykora miałam nieziemskiego. Bo pech chciał, że jakoś tydzień przed tym wyjazdem obejrzałyśmy razem z Koleżanką na wideo zakazany, wygrzebany z bieliźniarki Jej mamy film, w którym koleś pasjonuje się zabijaniem autostopowiczów i robi to nałogowo. Z szosy zabrało nas miłe, młode małżeństwo. Podwieźli nas sporą część trasy i byli naprawdę sympatyczni, Siostra Koleżanki szczebiotała z nimi całą drogę. My jednak siedziałyśmy jak dwa mruki i łypałyśmy tylko spode łba czy czasem nikt nie wyciąga spod siedzenia tasaka. Potem nie chciałyśmy wsiąść do dostawczaka, w którym siedział facet w czapce, odmówiłyśmy również staruszkowi w polonezie. Koniec końców na festiwal dotarłyśmy tak umęczone i rozdygotane, że pierwszego dnia nie pamiętam wcale. Przespałam wszystko w namiocie. Koleżanka też. Ale oczywiście do dziś wszystkim opowiadamy jak to było wspaniale a nasi rodzice są przekonani, że to był jednorazowy wybryk młodzieży bawiącej się bielinką i agrafkami w subkulturę. Wspaniale to tak do końca nie było, bo był syf i wszędzie się tłukły jakieś podejrzane grupki, ale muzyka była jak trzeba. No i poznałam Kult. Tymczasem zawsze przy okazji wspomnień z Jarocina w teleekspresie patrzę niepewnie na Mamuta i mam niejasne przeczucie, że Ona wszystko wie. Poza tym już się boję co wymyśli Igor gdy podrośnie.

No… To wywnętrzyłam się i powiem szczerze, że teraz to ze wszystkiego się śmieję. Zwłaszcza z tej waty. Choć przyznam, że przez wiele lat życzyłam trzem ciekawskim flądrom powolnej śmierci poprzedzonej wymyślnymi torturami i słuchaniem poezji naszej pani od historii, którą czasem raczyła nas w chwilach wolnych od dynastii i rozbiorów.

Teraz kolej na:

Resztę litościwie oszczędzę.

Powodzenia
Ależ jestem okrutna 🙂

__________________________________
Nie no rozwaliło mnie to u Pepega:

5. padła niedawno nazwa serialu chyba jakiegoś – „Fala zbrodni”. A ja zrozumiałem „Fallus z brodą”.

Mam zbyt bujną wyobraźnię.

Umarłam i straszę. Wielokrotnie.

9 uwag do wpisu “Nie cierpię łańcuszków

  1. dziękuję, nie zamorduję, bo zostałam już raz wywołana, więc teraz myślę, jak się wykręcić 🙂

    wata POTWORNA. ja bym umarła ;).

    Polubienie

  2. słuchaj ja tez byłam 2 razy w Jarocinie właśnie wtedy, co Ty. i na tym przedostatnim to w tajemnicy! Jechałam tam pociągiem z koleżanką, ona 17 lat, ja 16 ale żeby się nie wydało, że tam jestesmy to nie wzięłyśmy nawet namiotu i karimaty. Ale dziś mile to wspominam choć miałam wrażenie że wszyscy czyhają na nasze dziewictwo (wtedy janiszewski prowadzil festiwal i zachęcał dziewczyny do pokazywania cycków i one na scenie to robiły)

    Polubienie

  3. eheheheehheeheh
    Kiszczak się zapluje z radości,że może coś takiego napisać i aż się czaję na to co się u niego pojawi:)))

    zawsze, gdy słucham jego opowieści o dziecięcych latach mam wrażenie, że on jest z innej planety znaczy się z Brzeźna.

    Polubienie

  4. nie no, przy tej wacie moje wspomnienie o tym jak mi zapomniane rajstopy wylazly z nogawki na stolowce to rzeczywiscie bulka z maslem

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do philia Anuluj pisanie odpowiedzi