Olgierd Jedlina w szlafroku

Chciałabym mieć na imię Vivienne. Albo jakoś tak dostojniej. Nie żeby moje własne imię mi się nie podobało, ale Vivienne kojarzy mi się z innym światem. Z innymi czasami przede wszystkim. Żyłabym sobie we Francji, miała perfumy z pompką, paliła cygaretki i z czarującym uśmiechem odgarniała niesforny loczek z czoła, zakładając jednocześnie jednym płynnym ruchem nogę na nogę. Na nogach oczywiście bryczesy i wysokie buty. No cóż, mając na imię Vivienne na pewno miałabym zgrabne łydki.

Albo byłabym ekscentryczną Angielką, piła hektolitry herbaty i nadużywała w rozmowie słowa well. Ale chyba jednak wolałabym Francję. I schyłek wieku poproszę.

Nie no żartuję oczywiście. Wolę swoje, klasyczne.

Ale są imiona, a czasem i nazwiska, do których aż same układają się nam w głowach obrazy. Bo czy na przykład Olgierd Jedlina (tak zupełnie abstrahując od Kingsajzu) mógłby chadzać po domu w rozchełstanym szlafroku? Ależ skąd. Do niego pasuje nienagannie skrojony garnitur, przyczesany wąsik, ewentualnie samotny goździk w klapie marynarki. No i obowiązkowo tabakiera. Grawerowana.

W ogóle to zauważyłam, że bardzo często ludzie diametralnie się zmieniają po zmianie nazwiska.

W szkole miałam kolegę, który nazwisko miał bardzo popularne i zawsze z tego powodu czuł się szary i pospolity. Szarość i pospolitość niektórym dobrze służy ale jemu akurat niespecjalnie. On chciał być wyjątkowy i na każdym kroku tę wyjątkowość swoją podkreślał. Do znudzenia. Doszło do tego, że czasem robił zupełnie absurdalne rzeczy tylko po to, by się wyróżniać. Po maturze zmienił nazwisko. Uspokoił się, spoważniał, nabrał pewności siebie. Już nie musiał nikomu nic udowadniać. W końcu poczuł się taki jakim być chciał. Ot, wystarczyło trochę formalności w urzędzie.

Koleżanki mężatki też bardzo często zaczynają inaczej się zachowywać, myśleć a nawet wyglądać. Bo czują się innaczej i chyba jest to powodowane nie tylko osobą męża. Bo całkiem sporo z nich z tych mężów zna już bardzo długo i na przykład od kilku lat razem z nimi mieszka.

Koleżanka X dostała razem z obrączką ładne, miękko brzmiące nazwisko. Spotkałam ją po roku. Nawet tembr głosu miała milszy i uśmiech. Cała była miękka i ciepła w odbiorze. Jakby ją ktoś przeprogramował na inne pasmo radiowych fal. Przed ślubem mieszkała ze swoim facetem pięć lat. Była głośna i chropawa. Przyjemnie wygładziła się w konturze.

Koleżanka Y nazywa się teraz poważnie i pewnie. Jej nazwisko kojarzy się z oparciem, pomocą, kimś na kogo można liczyć w każdej sytuacji. Kiedyś była strasznie roztrzepana i niesłowna. W uroczy wprawdzie ale niekiedy drażniący sposób. Zwłaszcza gdy chciało się coś wyegzekwować. Raczej wątpię by to ślub tak wpłynął na modyfikację jej charakteru. Nazwisko… czemu nie. Poprzednie było zabawne. Jak ona. Teraz widzę w niej odpowiedzialną kobietę. Szybko dorosła.

Koleżanka Z zmieniła sobie imię. Dopiero teraz. Jako trzydziestolatka. Mówi, że czuje się inaczej. Też to widzę. Tylko nie jestem pewna czy to inaczej idzie w dobrym kierunku. Zawsze była pogodna i życzliwa, aż się chciało złapać ją za rękę by dotknąć tej pozytywnej energii. Teraz sprawia dziwne wrażenie. Ale nie umiem dookreślić jakie konkretnie. Chłodna i wyniosła, rozmawia tylko na ściśle określone tematy. Aż dziwne, że jeszcze kilka lat temu chodziłyśmy razem na praktyki do Domu Dziecka. Po prostu ludzie przestali ją interesować. Ostatnio sama przyznała, że wystarczy jej lustro.

Jasne, że sporo upraszczam i nie wszyscy pod wpływem zmiany imienia czy nazwiska, aż tak się sami zmieniają. A już na pewno nie tylko. Podałam przykłady tego co jaskrawe. Na zmianę cech naszego charakteru czy zachowania wpływa bardzo wiele czynników, ale mam wrażenie, że nie dostrzega się czasem tego, co przecież też ważne.

Znajomym urodziła się córka. Dostała imię, którego prawdopodobnie będzie nienawidzić przez większość swojego życia a dzieciaki w szkole zrobią jej z dzieciństwa niezłe piekiełko. Imię jest bardzo mądre i bardzo wyszukane a każda próba jego zdrobnienia brzmi idiotycznie. Pasuje do antycznych mebli i wazy z dynastii Ming. Dobrze brzmi dopiero w bujanym fotelu. Na starość.

Syna nazwałam z rozmysłem. Miało być krótko i treściwie. Bo nazwisko dość długie. I podwójnie, żeby w razie czego mógł używać drugiego. Ale bez przekombinowania. Skromnie lecz po męsku. Chcę żeby był silny i wrażliwy. Stąd Igor Szymon.

A Wy lubicie swoje imiona? Czy też może całe życie, albo przynajmniej pół, chcieliście mieć inne? No i jakie Wam się podobają a jakie wręcz przeciwnie?
Bardzo jestem ciekawa…

______________________________________
I teraz tak, bo po komentarzach widzę, że mało wyraźna 😉 jestem: „bardzo często” nie oznacza zawsze a „bardzo wiele czynników”, nie oznacza, że to jak nas wołają jest tym dominującym, bo tu nic nie dominuje – raczej wpływa i wspólnie z innymi tworzy ten nasz charakter. Notka nie jest o głównej, w moim rzekomo przekonaniu, zmiennej a ledwie o jednej z wielu.

52 uwagi do wpisu “Olgierd Jedlina w szlafroku

  1. no to wyobraź sobie kobietę imieniem Olimpia. mała gruba i o nieciekawej twarzy. koleżanka mojej matki. całe życie samotna. kiedyś już myślałam, że gdyby miała na imię jakoś zwyczajniej, może wcale nie byłaby samotna…

    Polubienie

  2. Ach, kwestia imion jest ciekawa. Ja sama mam na imię, tak, jak mam dlatego,że moja mama jechała do urzędu szybszą taksówką. Bo Ojciec wymyślił Hemenegildę Elwirę. Matka zostawiła Elwirę. A pierwszej córce dał na imię Gertruda. Ja sama, kiedy byłam w ciąży, przygoowałam się na syna. Miał mieć na imię Maxwell. Max. A ponieważ na świat przyszła dziewczynka, imię wymyślałam szybko. Konstancja. Jak narzeczona D’Artagnana. Rodzina przekonywałą mnie do innych imion- Izabeli na przykład. ALe ja mam Konstancję.Niezmienną. Stałą. Nie zdrabniamy tego i nie było nigdy takiej potrzeby. Jest tyle miłych przydomków. Raz mi dziecko zaprotestowało, że ma takie imię. Kiedy podpisywało w przedszkolu rysunki i musiało napisać dużo więcej krzywych kulfonów, niż taka Ola, czy Asia. A tak mam pewnosć,że gdziekolwiek bedzie, kiedy ktos zawołą Konstancja, będzie to tylko do niej.

    Polubienie

  3. Imienia nie zmieniałam a kiedyś byłam bojąca, przepraszające, że oddycham i rozlazła.
    Się zmieniło diametralnie. Moze to wpływ tego trzeciego bierzmująco-virtualnego 😉
    Moje dziecię ma na imię Dorota. Ma pretensje do matki, że nie jest Kornelią, Wirginią lub jeszcze inaczej i fikuśniej. Mam słabość do litery R w imieniu 😉
    Gdybym miała syna na bank byłby Marcin, Marcel lub Konrad.
    Nazwisko po mężu wtopiło mnie w tłum książki telefonicznej. Panieńskie było arystokratyczne, ale wszystkie urzędnicze jełopy robiły błędy.
    Myślę, że każdy staje sie tym kim chce, niezależnie od znaczka na obroży. A że mamusie nazywające mają nasrane między uszami to wiem z porodówki. Jedna nazwała syna Max (nie Maksymilian)a druga Braian.

    Polubienie

  4. A gdybym teraz miałą dzieci, syn miałby na imię Julian, a córka Klara. Albo Idalia.

    BTW Moja Konstancja nigdy nie miałą z imieniem zadnych problemó. W przedszkolu, w szkole. No, chyba,ze takie ortograficzne. Zdarzało sie ja pisać przez „ą”;-)

    Polubienie

  5. Małgośka przypomniałą mi, ze mam znajomą, która ma dwie córki. Kornelię i Kassandrę. O ile Kornelie rozumiem, to Kassandry już nie. Może przez złe konotacje?

    Polubienie

  6. moje prawdziwe imię jest bardzo nietypowe, ale też nadane nieprzypadkowo 🙂 choć raczej należę do gatunku szarych myszek, nie ma osoby, która by mnie zapomniała 😉
    nadawanie dziwacznych imion o „wyszukanej” pisowni świadczy chyba o kompleksach i chęci dowartościowania się. im większy awans społeczny, tym częstsze udziwnienia. dzieci i wnuki budowniczych nowej huty lub małorolnych gospodarzy noszą imiona pisane przez „x” albo spolszczane na Kewinów lub Brajanów.
    dzieci Michała Wiśniewskiego: Xavier, Fabienne, Etinette i (całkiem nowe) Falco Christian.

    Polubienie

  7. …będę tylko dokupię do moich trzech pocisków karabin snajperski. Nie mógłbym przecież nie skożystać z podniecającej bliskości Lecha i Jarosława…

    Polubienie

  8. A ja myślę, że imię nie ma dominującego znaczenia. Istotne jest to, jak się je nosi, czyli poziom jego akceptacji. Jeśli rodzice wychowują w miarę silne psychicznie i zadowolone z siebie dziecko, to bez względu na imię, osoba taka będzie zasadniczo w życiu tym, kim chce.
    Mam na imię Maria i choć nie cierpiałam, kiedy w podstawówce mówiono na mnie Marysia lub, o zgrozo, Marynia, wyszłam na ludzi i mam się naprawdę dobrze 🙂
    Od lat funkcjonuję jednak jako Majka i nie wydaje mi się, żeby to cokolwiek zmieniło z moim życiu :))

    Polubienie

  9. Ja miałam mieć na imię KSENIA.
    Od razu mi się kojarzy z ksenofobią i psychiatrykami.
    Moje obecne imię jest takieś takie zdezelowane, ale lepsze niż te wszystkie VIKI, ŚMIKI, Jolandy.

    Ps. Kuzyn mój do liceum chodził z dziewczyną która miała na imię Himena.

    Polubienie

  10. Vivienne (nie wiem co prawda czy nie Vivien, nigdy nie widziałam na piśmie) to była taka urocza mała dziewczynka zamieszkująca w Niemczech gdy byłam podlotkiem. 🙂 A ponieważ to 11 lat temu (nie mam wrażenia, że tyle, ale jednak :p), to dziewczynka ma około 12 lat… Ciekawe czy cośkolwiek pasuje do opisu. 🙂

    Polubienie

  11. a ja jestem kasia. i raz to imie lubie a innym razem wcale nie. z jednej strony strasznie pospolite, z drugiej takie swojskie i jeszcze ma mnostwo zdrobnien! Glupio,ze w szkole w kazdej klasie byly ze 4 Kaski… a co poznam jakas Kasie to zupelnie inna osoba, wiec trudno wyciagnac jakies wnioski o „wspolnocie” wynikajacej z nazwania…

    Polubienie

  12. ja miałam mieć na imię Ligia, na szczęście Starszyźnie przeszło, bo chybabym nie przetrwaiła.
    Za to nie znoszę gdy mnie ktoś zdrabnia do Małgosi, a jeszcze gorzej MAŁGONI. Fuj!!

    Polubienie

  13. no coz, niejaka Scumbler, na imie ma Miroslawa, lub jak kto woli Mira. dzieki Mamuni i Tatunowi nie nienawidze swojego imienia. Zeby bylo weselej na drugie mam Stanislawa hehe, niezly zestaw na depresje:)W szkole zawsze bylam jedyna i wiadomo bylo kto zacz.Co prawda wbrew imieniu ja bylam strasznie niewidoczna i szara, wielkie oczy i doczepiona osobka. Ja lubie swoje imie, mialam czas sie z nim zaprzyjaznic i polubic. Bardzo mnie rodzice zdrabniali, od Mirusiek poczawszy skonczywszy na Mireczce. Jaka jest Mira? Nie wiem jak sobie wyobrazacie Mire z imienia, ale ja na przyklad lubie ludzi, lubie ich usmiechy, lubie jak rano
    July przychodzi na kawe i mimo zaspania i zlego poranka, smieja jej sie oczy.
    Moj syn za to na imie ma Oliwier, spolszczone na miekko i z literka w, a nie „v”. Dla rodzicow bylo niezlym szokiem.Teraz mieszkamy poza Polska i imie okazalo sie uniwersalne:) W skrocie co prawda jest Olim, nawet dla tutejszych pan przedszkolanek:) Nigdy nie wiesz co ci zycie przyniesie. Caluje Scumblerowo:)pa

    Polubienie

  14. Uwazam ze imie jest bardzo wazna czesca ludzkiej egzystencji a zmiana owego jest symbolem przemian w osobie, czasem jej efektem a czasem skutkiem. podobnie jest z wlosami tzn ich skracaniem, zapuszczaniem. Ja swoje imie bardzo lubie, moj syn zas na 1-sze ma Szymon, mezczyzni o tym imieniu zawsze wsbudzali we mnie szacunek, jak najwlasciwszy, byli w dobrym sensie pewni siebie i wiedzieli czego chca. drugiego mu nie dalam bo ja ze swoim mialam klopoty no moze male klopociki. POzdrawiam!!!

    Polubienie

  15. Ja jestem po prababci Zosia. Jak byłam mała nie trawiłam tego imienia organicznie po prostu. Do tego stopnia, że w wieku nastoletnim wymyślałam sobei różne przedziwne pseudonimy. A teraz nie wyobrażam sobie życia z innym imieniem. Chociaż przez to, że latami wołano na mnie inaczej teraz ze zdumieniem przyjmuję fakt, że jednak nazywam się tak a nie inaczej. Czysta abstrakcja.

    Chociaż czystszą są dwa wybitne, autentyczne imiona: Oliwier Bzdek i Scholastyka Jaroszyńska. O ile Oliwier miał być Oliwką i ma rok, o tyle ze Scholastyką chodziłam do podstawówki. Ach i jeszcze takie cudo jak Inez Barańczak.

    I tak, imię ma ogromne znaczenie. Bo tak jak nazywanie przedmiotów tworzy rzeczywistość o tyle nadawanie imion tworzy pewną zależność. Nazywasz się Kajetan, to musisz być poważny. No, chyba, że cię zdrobnią do Kajtka. Wtedy masz prawo być dzieckiem.

    Całe dzieciństwo strasznie zazdrościłam Sylwiom. Teraz nie trawię tego imienia.

    Polubienie

  16. moja córka ma na imię Alicja. chciałam żeby było delikatnie i kobieco; i czarodziejsko:)
    jest osobą ciepłą i niesamowicie twórczą.
    wydaje się, że jest to zwykłe imię z elementarza ale ma swój urok, podobnie jak Julia.
    a pies ma na imię Mocart a nie As:)

    Polubienie

  17. Witaj Bajko,
    Vivienne faktycznie powiewa przepychem, kojarzy mi się bardzo z Vivien Leigh. Apropos, ja zawsze chciałam miec na imię Scarlett. Już nawet nie ze względu na bohaterkę powieści Mitchell, ale dlatego, że kojarzy mi się z jakąś siłą, upartością, stanowczością i seksapilem. Przed bierzmowaniem moje koleżanki miały prawdziy szął z imionami, jedna była Flora, druga Olimpia, inna Nicola.
    Ja wzięłam Karolina, chociaż podobało mi się też wówczas Viktoria. Obecnie uwielbiam imię Karina, i tak bym prawdopodobnie nazwała córkę.
    Syna Marcin albo Patryk.
    Jedna znajoma nazwała swoje dzieci (bliźniaki) Rzepicha i Mszczuj (!!!) Biedne dzieci…
    A jedna dziewczyna ode mnie z roku (polonistyka) nazwała córkę Emma – imieniem Pani Bovary.
    A ja jestem po prostu Aśka 😉
    Pozdrawiam 🙂

    Polubienie

  18. Perła miała być Zuzanną, bo takie imię mi się podobało, mile mnie łechtało gdy myślałam o imieniu dla noszonego dzecięcia pod sercem, później były spięcia z ojcem o imię, ale w USC miałam decydujące zdanie, bo nie było z kim rozmawiać i została Anna, bo w każdym języku jest to imię znane i podobnie brzmi…
    a moje imię? ojciec mówił, że po Carycy i imć Medycejskiej – bo miały wpływ na historię nie tylko własnych krajów i to drugie też po królowej Margot i Damie Kameliowej:)

    Polubienie

  19. Wiosna:)))))
    jestem jak Ty,Maria i od dziecka Majka:))))
    dwie osoby mogą mówić do mnie Marysia-Brat Cioteczny i kolega ze studiów.Inni mają zakaz!
    jedna kumpela mówiła Marycha,też jej było wolno,ale tylko jej.miała specyficzny sposób wymawiania..
    o właśnie,ważne jest też JAK wymawiamy imię,zauważyłyście? i kto wymawia.

    Vivienne..Westwood ofkors:)))))ciekawa kobieta:)

    moje córki:Pola-teraz mnie wkurza bo gwiazdy estrady i srady tak nazywają swoje dzieci,moja ma 18 lat!byłam pierwsza!
    i Zuzanna..nie Zuzia..Zuza.

    Polubienie

  20. Na imię mam Roksana. Nigdy się do niego do końca nie przekonałam, trochę mnie uwiera. Imię wymyśliła mama, tata chciał Żanetę. Z dwojga złego wolę jednak Roksanę. Gdybym mogła sama wybrać sobie imię mogłabym być Baśką albo Angeliną. Nie Angeliką, Angeliną. Podobają mi się też imiona Konstancja i Jaśmina, tyle tylko, że to drugie mimo uroku wydaje mi się być zbyt delikatne.
    A co do dziwactw… W liceum chodziłam do klasy z dziewczyną, która nazywała się Miriam Bik. Był też chłopak, Gabor Gabryszewski.

    Polubienie

  21. Znalazłam kiedyś kalendarzy typu „Ewa” – kto starszej daty ten skojarzy – mojej mamy z roku 1977. I mimo iz nie przepadałam wcześniej za swoim imieniem, nagla jej polubilam. W kalendarzyku tym była lista imion branych pod rozwagę. Naprawdę szczęsciara ze mnie ze się urodziłam w swoje imieniny i dlatego na Anne padło.
    Więc nie narzekajmy, Przynajmniej imie mamy wielojęzykowe i normalne 🙂

    Polubienie

  22. dziwactwa.hmmm….Ditta Kowalska(z podstawówki)
    i Artur Ciołek(liceum).Wtedy Artur było imieniem niezwykle rzadkim.
    Fortunata Obrąpalska.to uwielbiam.
    i Zbyluta.

    Polubienie

  23. Hej ja mam na imię Katarzyna oficjalnie może być ale jak ktoś ze znajomych woła tak oficjalnie to tylko po to aby się ze mną podrażnić… Kasia tez może być ale uwielbiam Kachna jest takie słodkie i miłe.
    Lubie jeszcze imię Julia i Jacek takie konkretne. Pozdrawiam

    Polubienie

  24. Heh, pare ładnych lat temu poznałam na koloniach jedną dziewczynę która miała na imię Miranda i wszyscy wołali ją Mirinda – jak nazwa tego napoju gazowanego 😉 Wtedy jesli dziecko mialo imię odstające od tradycyjnych to od razu reszta to podłapywała
    (na plus bądź nie), teraz jest inaczej i w sumie chyba dobrze, że „Jessikom” i „Lanselotom” nikt w przedszkolu nie dokucza.

    Polubienie

  25. Ja nie cierpię swojego imienia. Nie jestem polką, więc przez swoje imię mam dużo kłopotów, nie mówiąc już o nazwisku, którego nikt nie potrafi wymówić.
    Carmelita. Ble.

    Polubienie

  26. Tak jak napisalas mialo byc krotko i zdecydowanie, wiec 17-scie lat remu moj mlodzieniec dostal na imie Igor. Drugie w asekuracji, gdyby kiedys cierpial brzmi Piotr. Maly Igorek byl kaprysny, placzliwy i bardzo ruchilwy. Duzy Igor jest powazy, zrownowazony i bardzo dojrzaly. Czasem zdaje mi sie ze bardziej dojrzaly niz ja :)))

    Polubienie

  27. Bajko – użyłam niewłasciwego słowa w mojej wypowiedzi. Uważam, że imię ma nikły wpływ na nasze życie. Niemal taki sam jak przelatujący nieopodal gołąb (jak to powiedział kiedyś Staś Tym). Nikły, a nie żaden, bo zdarzają się sytuacje, kiedy ktoś faktycznie ma imię dziwaczne, wyróżniające się, śmieszne. Może mieć wówczas kłopot z uwagi na głupie uwagi innych- szczególnie jako dziecko. Zawsze jedak, jako dorosła osoba może pójść i zmienić sobie imię na takie, z którego nikt kpił nie będzie lubpolubić siebie takim, jakim się jest, razem z imieniem. I tylko taki wpływ zauważam. Łączenie imienia z pojawiającymi się zmianami w sposobie bycia, czy relacjach z innymi osobami jest dla mnie za daleko posuniętą tezą. Może się pojawić jedynie większa pewność siebie po zmianie imienia z dziwnego na bardziej zwyczajne. Wszystko zależy tylko od naszego myślenia o sobie. Gdyby chcieć przypisywać znaczenie takim kwestiom jak imię, możnaby dojść do absurdalnch szczegółów, jak choćby ten przysłowiowy przelatujący gołąb.
    Pozdrawiam.

    Polubienie

  28. o, a mi się wczoraj przez cały dzień Twoja knowa knotka nie wyświetlała ;-(
    twoje imię lubię, bo tak, od zawsze. nie najbardziej, ale bardzo. natomiast olgierd jedlina poza kingsajzowymi skojarzeniami całkiem mi pasuje do szlafroka. tak by się mógł nazywać roztargniony szachista z parteru z tłustymi włosami i koszulą wychodzącą ze spodni. ale znam go, nazywa się inaczej.

    u nas na rudzie w lokalnym dodatku dziennika są małe zdjęcia nowych dzieci i zawsze sie zastanawiam, z jakimi Kevinami, Brajanami, Dżesikami itp. mój syn będzie chodzi do przedszkola.

    a Vivienne mi się kojarzy z klimatami a la Wiśniewski Michał. same fhrancuskie dzieciaki ma.

    Polubienie

  29. Wybierając imię dla swojej córki myślałam, że przecież nie wiem jaka będzie, i chciałam wybrać takie, żeby dopasowało się i do subtelnej, wiotkiej idealistki i do wielkiego, hałaśliwego harpagana. Jakoś nie pomyślałam wtedy, że mogę zrobić odwrotnie! Wybrać takie imię, żeby zaprogramować jej charakter! 😉
    Dałam jej na imię Ida. Na drugie Łucja. Do wyboru.

    Polubienie

  30. Mam na imię Anna Magdalena. Ten zlepek kojarzy mi się z mieszaniem gotującego się budyniu w garnku.
    Jak byłam mała, myślałam że zdrobnienie „Ania” jest dla jeszcze mniejszych dzieci niż byłam sama wtedy. Chciałam mieć na imie Klara. Teraz już tak nie myśle. I nie lubie kiedy ktoś do mnie mówi inaczej 🙂
    Dla mnie „Ania” brzmi „indiańsko” – jakby pisało się inaczej np anya.

    Polubienie

  31. miałam być Martą, nawet już to gdzieś u kogoś pisałam w komentach, ale moja mam stwierdziła, że „ona absolutnie nie wygląda na Martę”… trochę żałuję, bo teraz mam to „uniwersalne imię składające się z dwóch liter”
    ale tylko trochę.

    Polubienie

  32. ja to poprostu Dorota,nigdy mi sie to imie specjalnie nie podobalo ,ale kto wie,moze do mnie pasuje:)w kazdym razie chyba bylo modne bo w kalsie mialam z 5 imienniczek:(
    córki to Marta Aleksandra i Anna,Anna Urszula miala byc Alicja lub Urszula ale nie wszystkim sie podobał mój wybór i musialam spasowac:(teraz mlodsza (ANIA) mówi ze bylaby bardziej zadowolona z Alicji:)

    Polubienie

  33. często imię kojarzy sie od razu z jakąs osobą i wtedy bardziej lub mniej pzrypada nam do gustu jak i wlasciciel,literatura równiez nasuwa nam wiele znaczen,upodoban,filmy,przeciez swego czasu było mnóstwo Tobiaszów i Isaur ,czy Amelii,lub Marys:),pytaliscie rodziców dlaczego wlasnie to a nie inne wam wybrano?
    moja mama miala zamiar obdarowac mnie Romualdą lub jakąs inną emancypantką,w ostatecznosci Beatą jednak rodzina sie upierala ze wszystkie sa jakies dziwne i stąd ta Dorota:)

    Polubienie

  34. och no i jeszcze:)co do takich co nie ładne dla mnie to jakies Bronisławy,Bolesławy,Wiesławy,takie z a dodane do meskiego.. ,facetom jakos najdziwniejsze lepiej pasuje chociaz Józef lub Zdzisław to niekoniecznie,
    gdybym miala synów wybór był taki: Mikołaj(nie wiem dlaczego ale dla mnie brzmi dostojnie i ciepło),Piotr,Tomasz,Szymon

    Polubienie

  35. U mnie na osiedlu się roi od dzieci o imiionach Wiktoria i Alan. O ile przeciw Wiktorii nic nie mam, bo to już przyjęte dawno w Polsce imię (choć mi się nie podoba), to Alan mnie podrywa. Jak można dziecku zrobic takie kuku?
    Z drugiej strony gdybym miała córkę obiecałam dac jej na imię Teresa, po mojej mamie. A na drugie miała mieć Maria, po babci. Teraz sie zastanawiam, czy dając potencjalnej córce imiona jak cesarzowej austriackiej nie zrobiłabym dziecku kuku. 🙂 Z Teresy chyba się nie wycofam, choć kto wie…:)

    Polubienie

  36. To ja jescze dodam, ze w liceum miałam kolegę, który miał na imię Tytus. I na godinie wychowawczej wychowawca zapytał go, jak chce,zeby sied o niego zwracać, bo moz einaczej, niz ma na imie. A Tytus odpowiedział,że Tytus. Bo lubi swoje imię.

    Polubienie

  37. Co do imienia jak po cesarzowej: ja mam w klasie Stanisława Augusta Poniatowskiego. Tylko Ciołkiem się nie pieczętuje, a czymś innym, bo z jakiejś innej szlachty xD

    Aha i Izaurę Fabiolę. Nie wiem, dlaczego, ale tak ją skrzywdzili.
    Moja koleżanka miała być Delfina, całe szczęście jej ojciec w ostatniej chwili oprzytomniał i została Anną.

    Polubienie

  38. z perspektywy mieszkania TAM imie agnieszka jest wybitnie uciazliwe. SZ nie do przejscia dla ogromnej wiekszosci… (najlepsza wersja napisana „ze sluchu” jaka widzialam bylo amneska – cudo bez polewy)
    jakbym miala miec dziecko nazwalabym uniwersalnie-miedzynarodowo, zeby pasowalo wszedzie w globalnej wiosce

    Polubienie

  39. A co powiecie na nazwisko POKUTA?!Ktore szlo w parze z zyciem : pelno rodzenstwa ,bieda ,daleko do szkoly ..itd i jak tu nie zmienic?? On mowi mlody i glupi bylem a teraz to by juz nie zmienial ,hmmm ja bym nie zalowala.

    Polubienie

  40. Marzeniem Mojej Szanownej Matki bylo nazwać swoją coreczkę Malwiną Falklandą , na szczęście któraś z babć zaprotestowała i jestem Ewą 🙂

    Polubienie

  41. Z tymi imionami to zabawna sprawa, tym bardziej, jeśli ludzie o ciekawych imionach się dobiorą, przykład z życia: Zefiryn i Henryka. A córeczka zwykła Aśka, widocznie musieli dać takie zwyczajne imię, żeby tego swojego ‚nieszczęścia’ nie przedłużać. Chociaż osobiście uważam, że Heńka to takie fajne, ciepłe imię, kojarzy się z domem i wieczorem przy kominku 😉
    Zaglądając do rubryk z niemowlakami w lokalnej gazecie, zauwązam, że te wszystkie Jessiki, Nataniele etc odchodzą powoli do lamusa, ustępując Antkom, Staśkom i Romkom. Pozytywne zjawisko, jakoś te oliwie, oliwiery i nikole nie przypadły mi do gustu – jak już było powiedziane, takie imię to chyba dowód niedowartościowania rodziców 😉
    Sama znałam kiedyś klientkę o wdzięcznym imieniu, które fantastycznie komponowało się z nazwiskiem: Cindy Pieprz.
    Gorsza sprawa, kiedy rodzice zrobią dzieciom takiego psikusa, jak moja znajoma: jej córeczka zwie się Jagoda Pogoda. O ile imię fajne, owocowe i słodkie, to przez ten niemiłosierny rym z nazwiskiem będzie piętnowana w przedszkolu… 😉
    A jeśli kiedyś będę miała potomka – jakoś imienia dla córeczki wymyślić nie umiem – to będzie Lucjan, Tytus, Tymoteusz albo Juliusz. Lucek, Tytus, Tymek i Julek – pasuje nawet do dzieciaczka w wieku Igora i chyba nie brzmi az tak powaznie 🙂

    Polubienie

  42. Moja Mama marzyła, żeby swojej córce dać na imię… ZYTA. Mało nie padliśmy z mężem, kiedy nam o tym powiedziała :). Na szczęście, jak się urodziłam, już Jej przeszło. I imię mam niepospolite, ale jakoś bezboleśnie. Mnie się podoba.

    Zupełnie niedawno poznałam fajną osobę, która ma imię prawie takie jak ja, tylko bez pierwszej litery. Śmiesznie było jak się przedstawiałyśmy. Była wtedy w ciąży i wymyśliła, że jak będzie córka, to da jej na imię, tak jak ma sama, tylko bez drugiej litery. Zagadka dla inteligentnych 🙂
    Niestety, urodził się Pawełek.
    I jeszcze – moja klientka – Izolda Brodawka…

    Polubienie

  43. ja od kilkunastu lat chciałabym mieć na imię Agnieszka 🙂 I tak w internecie istnieję jako Aga. Albo chociaż Marta… I nazwisko krótsze, bo i imię, i nazwisko długaśne – razem 21 liter :/

    Polubienie

  44. Do pierwszego komentarza: a ja sie mialam nazywac Olimpia…Bo urodzilam sie podczas rozgrywek olimpijskich (w Moskwie, dobrze ze moi rodzice na Misze nie wpadli) I imie mi sie strasznie podoba, kojarzy mi sie z jakas super zgrabna, pewna siebie kobieta, ale przede wszystkim z oryginalnoscia… Eh, moze taka bym byla?

    Polubienie

  45. jakieś 15 lat temu jak mój kuzyn dał swojemu synowi na imie Ariel to wszyscy na niego wołali Niebieski – to od takiego proszku ariel niebieski 🙂
    a z dziwnych imion- kolega nazwał swoją córkę Permilla

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do dora Anuluj pisanie odpowiedzi