Przy okazji

Kolega Żorżyk twierdzi mi na maila, że zdjęcie z poprzedniej notki jest obsceniczne i nie koresponduje z wizerunkiem matki polki na resorach. Mam to szczerze w tyłku. Na półce. Po lewej stronie. Co też spiesznie napisałam. W odpowiedzi dostałam zdjęcie monitora z fragmentami pizzy malowniczo udrapowanymi na jego tle. Zawsze był uroczy.

Aha. Kupiłam sobie świeczkę. Wielką i czerwoną.

tłusta, ogromna i pot z niej spływa

Jak zacznę mruczeć w niezrozumiałym języku, ubierać się wyłacznie w czerń… lub w czerń, przekłuję sobie wszystko co choćby lekko wystaje i obłożę kolczykami i pokryję okienne szyby sfermentowanym przecierem pomidorowym, proszę mnie zastrzelić.

Prawdopodobnie pod moim łóżkiem znajdziecie pentagram wysmarowany kremem do stóp przez małe parszywe gnomy.

Zapewne to one budzą mnie co rano tupaniem.
No i zajumały mi krem.
Świnie niemyte.

A świeczka jest piękna i nie mogłam się jej oprzeć. Po prostu nie mogłam. Kiepsko u mnie z asertywnością. No i nie było się o co opierać. Na ulicy stałam.

Teraz będę sobie palić świeczkę w charakterze kolacji.
Przez najbliższy tydzień.

10 uwag do wpisu “Przy okazji

  1. za mną też łazila jedna świeczka, aż w końcu skusilam się na całe ich opakowanie. Co wieczór rozświetlam parapet okienny płomykami… i każdy z nich ma swoje przeznaczenie 🙂 nawet kocurowi juz nie przeszkadzają, odkąd przypalił sobie wąsy z ciekawości…

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Bury Anuluj pisanie odpowiedzi