Jestem w kropce….. zgadnij w której

Kolega przyszedł, zrobił pranie, zapakował do torby i dziękując wylewnie odjechał w dal siną a odległą… o jakieś dziesięć przystanków tramwajowych. Nie kąpał się co prawda – mówi się trudno, choć zawsze mogłam pochować wszystkie ręczniki i zostawić mu ściereczkę w rozmiarze 10x12cm – ale za to zasiedział się znacznie. Gadaliśmy i gadaliśmy, a w przerwach bawił się w Młodym. Pojechał ostatnim tramwajem. Dopiero później odkryłam lokatorską zabawkę – znikopis. Rysunek przedstawiał uśmiechnięte krzywo słoneczko z wyraźnym przodozgryzem i rachitycznymi promyczkami naokoło pyzatej buziuchny. Napis głosił: DZIĘKUJĘ BAJKA. Bardzo miło mi się zrobiło. Bardzo. Igor oczywiście z samego rana radosny jak szczygiełek zamazał wszystko jakąś nową odmianą sztuki pod tytułem: ile kresek zmieścisz w jednym kółku, ale przyjemny nastrój pozostał.

W sobotę rano umarłam.

Moje Dziecko najwyraźniej po mamusi przechodzi na system nocnego czuwania. Przy czym wolałabym by poczekał z tym jeszcze jakieś naście lat. Względnie ograniczył się do opcji stand by. Doprawdy uroczo jest położyć się spać po północy, a już po godzinie usłyszeć rozanielone paaa czy inne dzia zwiastujące ni mniej ni więcej tylko fakt, że teraz oto bawimy się w Indian i że skoro ja nie śpię droga mamo to nikt inny też nie może. I tak jeszcze o trzeciej, czwartej i w pół do piątej.

Po takiej nocy nieodmiennie przychodzą mi do głowy różne pomysły na obiad…
Czy małe dzieci mieszczą się do piekarnika?

Zreanimowałam się około dziesiątej i już prawie miałam się ubrać, gdy wtem (bo takie rzeczy zawsze są nagle lub wtem) usłyszałam pukanie do drzwi. Nie dzwonek domofonu, który ewentualnie pozwala jeszcze – bo to pierwsze piętro, a więc jakieś 30 sekund w zapasie – pochwycić z poręczy krzesła jakieś wolno stojące portki do spółki z podkoszulkiem a właśnie pukanie. Oczywiście momentalnie zestresowałam się bo stałam w samych gaciach. I to bardzo mocno nie_wyjściowych. Męskie bokserki rzadko kiedy stanowią odpowiedni do witania ewentualnych gości strój. Tym bardziej jeśli stanowią główny i zarazem jedyny element tegoż. Nie mogłam pukania zignorować gdyż Lokator już z radosnym kwikiem potruchtał do drzwi i rytmicznie odpukiwał przybyszowi, zaśmiewając się przy tym do rozpęku. Cholera, cholera, cholera. W ułamku sekundy wskoczyłam w spodnie, w których jeszcze do wczoraj absolutnie się nie dopinałam nawet przy wciągnięciu brzucha aż pod szyję i jednocześnie utknęłam w tiszercie. Zdążyłam jeszcze rozpaczliwie wrzasnąć – momę – i przeszedł. Znaczy głowa przeszła. Na szczęście. Otworzyłam już w miarę spokojna. Za drzwiami stał Mamut, z którym się na dziś umówiłam i oczywiście kompletnie o tym nie pamiętałam. Znaczy pamiętałam, ale przypomniałoby mi się za jakieś dwie godziny, po mocnej kawie. Zresztą umówiłam się z Mamutem na ‚w okolicach południa’. Nic nie poradzę na to, że dla mnie okolice południa nie zaczynają się tuż po dziesiątej. Odetchnęłam jednak z ulgą i w ułamku sekundy odpowiedziałam na większość nurtujących Rodzicielkę pytań.

Dlaczego nie otwierałam aż 11 koma 2 sekundy? Przecież ona już myślała, że coś mi się stało i że leżę nieprzytomna w łazience albo nie wiadomo gdzie? Dlaczego mam takie wory pod oczami? Dlaczego Igor jeszcze w piżamie? No i dlaczego u licha założyłam podkoszulek tyłem do przodu? I to jeszcze na lewą stronę?

Po zwyczajowym powitaniu przeszłyśmy na niższe częstotliwości. Ludzki został ‚ogarnięty’ i nakarmiony a ja mogłam chwilę poleżeć w wannie i podelektować się złudzeniem wolności. Oczywiście co minutę z małym hakiem pukanie do drzwi z pytaniem czy wszystko w porządku sprowadzało mnie na ziemię ale i tak było przyjemnie. Wszystko przez to, że Mamut znów oglądał jakiś dziwny program z gatunku: zabiłam się we własnej łazience i ją wzięło. W przyszłym tygodniu będzie pewnie: rozmawiałam przez komórkę i o mało nie trafił mnie piorun, co zapewne oznacza, że skonfiskuje mi telefon i parasol. Na wszelki wypadek. Nie no tak na serio to cieszę się, że jest jaka jest, nawet gdy martwi się całkiem niepotrzebnie ale to jest już wpisane w jej charakter, więc i marudzić będę wewnętrznie. Poza tym chyba każda matka prędzej czy później ma to samo. Życzę sobie żeby mieć jak najpóźniej i w możliwie najłagodniejszej formie.

Wieczorem wbiłam się w czarną przezroczystą bluzkę (clockhouse – ciuchland na ożarowskiej – 2 złote), wzmiankowaną kilka notek temu lateksowo-winylową sukienkę (tamże – 50 groszy), do której doszyłam czarną koronkę (była stanowczo za krótka nawet jak na bardzo mocne wyluzowanie a ja jednak wolę jak kiecka sięga przynajmniej uda), czarne kabaretki, długie buty, zrobiłam sobie makijaż a la upiór w operze, założyłam długie krwiste kolczyki i pozwoliłam się porwać niejakiemu Bornowi do krainy mroku, wrzasku i zbyt mocnych perfum. On z kolei poszedł na imprezę w mundurku harcerzyka. Oczywiście bawiłam się świetnie i poszłam spać w okolicach czwartej. Przy okazji po raz kolejny spotkałam znajomą osobę, która kompletnie mnie nie rozpoznała. Śmiesznie tak trochę, zwłaszcza jak stoi sie w kolejce do jednego wuce. Do Kiszczuna powiem tylko: winyl rządzi i fotki będą gorące. Jak atmosfera sauny na sali. Schudłam cały kilogram. Chyba muszę częściej chodzić na duszne imprezy. Doprawdy.

Zastanawiałam się, czy jakbym się bardzo mocno kręciła, mogłabym zagrać coś ciekawego? Czy tylko słychać byłoby trzaski starej płyty? Ot zagwozdka.

Niedziella do późnego popołudnia była leniwa i rozciągała się na kanapie jak mruczący kocur. Główną aktywność skupiałam na generowaniu kolejnych ognisk odczuwalnych zakwasów i czytaniu Dzieciowi książek. Usiłowaniu czytania znaczy, gdyż Igor przerzuca kartki szybciej niż zdołam przeczytać do końca zdanie. Liczę na to, że mu przejdzie. W przeciwnym razie marnie widzę jego przyszłe klasówki i wypracowania.

Pod wieczór wybraliśmy się z Młodym na urodziny do Arsena (współtwórcy i pedagoga emisji głosów naszego chóru). Było miło, kameralnie i wspominkowo. Jadłam bardzo dobrą baraninę z ryżem a Igor wdzięczył się i rozdawał uśmiechy. Pogawędzili my, pośpiewali ‚zakazane malodie’, posłuchali niejednego dobrego kawałka, który możnaby kiedyś gdzieś z kimś jeszcze rozognić na sześć głosów i mikrodynamikę. W tym roku wybieramy się do Hajnówki zmierzyć z cerkiewnym brzmieniem ale w obecnym składzie, po takich rotacjach, nie widzę nas na podium. Jeszcze nie. Tym niemniej miło będzie spróbować dosięgnąć do tej wyższej półki. W drodze do domu ludziska w puszkami WOŚP po raz piętnasty uśmiechami przyjęli wszystkie drobniaki z moich kieszeni. Lokatorski wózek poczerwieniał od serduszek a właściciel wpatrywał się w nie szeroko rozdziawonymi oczami. Śmiały się do mnie mówiąc: popatrz mamo, ale jest fajnie! A ja zastanawiałam się kiedy to wszystko tak minęło. Dałabym głowę, że jeszcze wczoraj wychodziłam z taką samą puszką na drugi i trzeci finał, co do końca świata i jeden dzień dłużej a Mamut przypominał mi o szaliku.

– Dobrze, już dobrze Mamo – pomyślałam.

Za kilka chwil będę po tej drugiej stronie i ciekawe, czy po raz enty marudząc o tym szaliku, pomyślę, że to niezłe deja vu.

Dziś idę sobie przypomnieć jak gra Closterkeller. Koncert zaczyna się o 21. Znaczy chyba dam radę zrobić się na bóstwo, co?

Tak. Stanowczo nie przystaję do wizerunku matki. I nawet to lubię.

Bajka nieprzystająca.

8 uwag do wpisu “Jestem w kropce….. zgadnij w której

  1. Do piekarnika? Na trzy zdrowaśki…? Bożesztymój, Bajka, black humor się Tobie przyplątał.
    A z tym od prania, to jak nic sie rozwinie. Kup sobie calgon 😉

    Polubienie

  2. Kurcze, jak Ty to robisz? Co robisz z maluchem na czas tych wyjść? Sama bym trochę ruszyła z domu, ale wciąż mam wyrzuty, że Lena wciąz za mała na zostawanie z kimś poza rodzicami…

    Polubienie

  3. Wiosna – też mam wyrzuty ale wolę mieć wyrzuty i się dobrze bawić, niz żałować, że przynajmniej nie spróbowałam. W kwestii opieki proszę Hal bądź Mamuta, bądź Zdzicha. Czasem też Katę. Któreś zawsze na moment straci czujność i się zgodzi 😉

    Polubienie

  4. Z tego co pamietam jak sie krecilas to bylo slychac tylko ten metaliczny odglos kajdanek.

    Harcerzyk 🙂 Jako jedyny bylem mundurowy 🙂

    Dzieki jeszcze raz za ten gotycki wieczor.

    Ps. wrzuc jako przedsmak ta fotke pod barem 🙂

    Polubienie

Dodaj komentarz