Obecna nieprzytomna

Dobra, dobra. Piszę. To jakaś lipa z tym spaniem w pracy. Niestety się nie da. Nawet jak nic się nie dzieje, bo przecież nagle coś może się zadziać, prawda? Poza tym biurko twarde, komputer szumi, telefon dzwoni – same problemy. Dzisiaj będzie notka o prezentach. Takim jednym, kontrowersyjnym w pracy i takim drugim zupełnie niespodziewanym i wzruszającym.
Najpierw to co dziś, czyli praca.

Jakiś czas temu Niesamowicie Ważni Ludzie ustalili a następnie wszem i wobec ogłosili, że oto mamy swój Kodeks Etyki Biznesu Absolutnie Boski, w skrócie KEBAB. Do każdego poszedł e-mail z tą jakże istotną nowiną i zostaliśmy zobligowani do jego przestrzegania. No więc mamy ten swój KEBAB i mamy się do niego stosować pod groźbą rozlicznych wrogich spojrzeń, uwag i nagan. A być może nawet klapsa od samego Prezesa. Sam KEBAB był tak idiotyczny, że od razu zrobił mi się z niego kabaret (nawet zanadto starać się nie trzeba było) i zawierał wiele cennych pomysłów. Mało istotne, że niektóre się wykluczały. Oczywiście nie mogę pisnąć ani o jednym bo to już by stanowiło naruszenie odpowiedniego punktu, podpunktu i paragrafu. Ale możecie wierzyć mi na słowo – zabawniejszy niż początki Mumio. A że jestem prawie grzeczną dziewczynką, a prawie jak powszechnie wiadomo robi wielką różnicę, o jednym pisnę. Mianowicie o prezentach. W naszej Firmie czasem tak już jest, że niektórzy dostają jakieś upominki od kontrahentów – najczęściej zadowolonych ze współpracy. Czasem zaś trafia tu towar przysłany przez producenta jako tak zwana ‚okazówka’, której zwrotu najczęściej producent nie oczekuje. W tej branży to norma, bo bez okazówek nie wiadomo na czym się pracuje, a są towary, które trzeba obejrzeć, zanim się je zamówi. Ale ale. Niesamowicie Ważni Ludzie, ponieważ dostęp do tego typu upominków mają tylko ludzie, którzy bezpośrednio kontaktują się z dostawcami, uznali, że to nie do końca fajnie i w KEBABIE zainstalowali odpowiedni podpunkt. Zgodnie z nim każdy prezent należy niezwłocznie zgłosić do odpowiedniej osoby. Ta osoba zdecyduje czy można go przyjąć, czy też należy zwrócić darczyńcy. I kolejne ale ale. Nawet jeśli będzie można ów prezent przyjąć to otrzymany w okolicach świąt bożego narodzenia i wielkanocnych (dwa tygodnie przed i dwa tygodnie po) trzeba oddać do innej osoby. Ta z kolei wszystko zgromadzi, posegreguje, popakuje, opatrzy numerkami, zrobi losy i z okazji ‚choinki’ rozda wszystkim pracownikom. W ten sposób każdy dostaje coś a firma ma z głowy ewentualne posądzenia o korupcję oraz problem świątecznych prezentów dla pracowników. No i zaoszczędzoną kasę w kieszeni. Dostawcy i tak zawsze coś przecież przyślą a tak, to Góra dostanie większe premie. Albo wycieczkę na Kanary. W Firmie generalnie najpierw zawrzało, bo jedna strona nie chciała oddawać prezentów a druga zabierać czegoś co komuś wydarto, ale koniec końców jakiś konsensus osiągnięto. Pomijam oczywiście drobny fakt, że nie wierzę, by co lepszych kąsków ludziska nie zostawili sobie ukradkiem w biurkach, ale tym sposobem przynajmniej każda osoba zostanie czymś obdarowana. Bo w końcu bądź co bądź wszyscy pracują na ten sam wynik. Nie tylko ci, co mają bezpośredni kontakt z kontrahentami. Nie jest źle. W porównaniu z latami poprzednimi, kiedy dostawałam firmowy parasol, albo szalik, albo portfel, w którym nie da się trzymać pieniędzy bo wypadają, ten prezent był doprawdy super. Wylosowałam reklamówkę z butelką wina (niezłe), płytą z konkursu Chopinowskiego (całe szczęście, że trafiło na tego kto podobną muzykę lubi a nie na przykład na entuzjastę hip-hopu li i jedynie), filiżanką i dwoma spodeczkami (napis na opakowaniu głosi, że powinny być dwie filiżanki ale średnio urodziwe, więc nawet faktu, że ktoś sobie jedną zajumał nie skomentuję), wiązką siana (!), dwiema mikroskopijnymi czekoladkami i jednym piernikiem z cyklu alpejskich opakowanym w celofan i przewiązanym odkwiatkową wstążeczką. Cóż. Ktoś podobno trafił i-poda ale narzekać nie będę. Kolega dostał bombkę i czekoladę. Ja przynajmniej mam wino.

Drugi prezent przyszedł zupełnie niespodziewanie i wywołał całkiem spore wzruszenie. Niedawno napisałam w notce o tym, że uwielbiam utwór U2 ‚Electrical Storm’. I że go nie mam. Tak? No to już mam. Któregoś dnia po prostu Pan Listonosz zapukał do moich drzwi z tabliczką ‚bajtki małe dwa’ i wyraził swoje zaskoczenie, że kogoś zastał (bo to w godzinach pracy Pana Listonosza wydarzenie nie lada) słowami:

– Eeee.

A jak się już odbąblował był to rzekł:

– Jest przesyłka.

Fakt, była. Nie spodziewałam się żadnej przesyłki ale ponieważ nie podejrzewam siebie o śmiertelnych wrogów w krajach arabskich, odebrałam, podpisałam co trzeba w odpowiednim okienku i nieco zdębiała położyłam kopertę na stole, po czym rozpoczęłam proces się_przypatrywania. Koperta była bąbelkowa, ze znaczkiem (bez bąbelków) była z Poznania (podobnie jak jej nadawca) i miała w sobie coś. Tym czymś był właśnie singiel U2 z wyżej wzmiankowaną piosenką. Normalnie nie wiedziałam czy najpierw wrzasnąć ze szczęścia czy się kontrolnie rozbeczeć. Ale ponieważ ostatnio hormon mnie lekko trąca i jestem nie ten teges zrobiłam obie rzeczy na raz. Znaczy nie rozbeczałam się do końca ale oczy mi się cokolwiek spociły. Naturalmą, że byłam ciekawa komu podziękować za tak miłą niespodziankę, więc szybko przyjrzałam się danym osobowym nadawcy. Nie miałam bladego pojęcia kto to. Z początku pomyślałam, że to po prostu jakiś obcy mi czytelnik bloga postanowił obdarować mnie ulubioną piosenką zespołu. Wzruszyłam się więc ponownie, że się komuś pomyślało i chciało i w ogóle. Zaraz potem jebło mnie takie wielkie pudło. Z wielkim różowym neonem. No bo skoro ja go nie znam to halo halo skąd miałby mieć mój adres? Przecież mu się nie przyśnił. W tym momencie w mózgu, pomiędzy pokładami kurzu i zaległego prasowania, włączył mi się Sir Sherlock i rzekł:

– Ktoś mu podał.

Oklaski.

Napisałam esemesa do Pierwszej, która jak mi wiadomo jest z Poznania i już kiedyś zrobiła podobny numer (znaczy wysłała mi coś przez kogoś), czy zna tegoż nadawcę. Nie znała. Potem w podobny sposób wypytałam wszystkich znajomych poznaniaków oraz znajomych ich znajomych. W końcu mnie olśniło. Następnego dnia byłam już w pracy, więc odpaliłam allegro, wpisałam tytuł piosenki, wysortowałam single i wcisnęłam szukaj w aukcjach zakończonych. Oczywiście było tego jak stąd do Irkucka i z powrotem na czworakach. Ale byłam twarda. Otwierałam każdą zakończoną aukcję, szukałam kupującego i przyglądałam się z uwagą informacjom o nim. Jakieś pięćdziesiąt trzy osoby były do nikogo nie podobne. Zarówno z wyglądu (stron ‚o mnie’) jak i z nicka. W końcu – TADAM! – trafiłam na znajomy pseudonim. No i wtedy to już się rozbeczałam koncertowo. Po raz kolejny bowiem okazało się, że pod latarnią bywa najciemniej. Podziękowałam osobiście. Za bardzo dużo. Ale najbardziej za umiejętność słuchania i słyszenia. To bardzo rzadkie. I niezwykle cenne.

Fajnie mam 🙂
Co nie?

Hal, dziękuję.

4 uwagi do wpisu “Obecna nieprzytomna

  1. u nas tez jest kebeb, co sie inaczej zwie, ale podobnie jak mniemam brzmi
    prezentow nie wolno nawet przyjac, co dopiero odsylac…

    a kod byl gypig – prowokacja?

    Polubienie

  2. Kurcze, jak Ty to robisz, że zawsze tak się ubawię czytając tego typu notki… :))

    A co do prezentu to naprawdę przemiłe… Pozazdrościć przyjaciela 🙂
    Pozdrawiam.

    Polubienie

  3. Ja się pochwalę, bo tuż przed świętami miałam sytuację taką samą.Tylko,że gorszą. Bo prezent przyjechał do pracy, odebrać musiałam osobiście na recepcji i donieść swoje zdziwienie do pokoju pracowego. Po odpakowaniu okazało się, że znajduje się tam koncertówka Seala i przemiła niepodpisana kartka. Ha, a o marzeniu o koncercie Seala napisałam kiedyś na własnym blogu…
    Zatkło mnie radykalnie i zdziwienie musiałam ukrywać za monitorem komputera. I mogłąm co najwyzej posnuć domysły…
    Litosciwe ludzie- calkiem nieznane cos podopowiedziały i teraz wiem,że po pierwsze pod latarnia najciemniej, a po drugie Ktoś się sam pofatygował i poudawał kuriera, uprzednio ustaliwszy, gdzie pracuję. Szok i zaskok. I miód na serce.

    Teraz się troszk bojam pisać na blogu o marzeniach, bo nie chciałabym sprawiać ludziom kłopotów;-)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do agnieszka Anuluj pisanie odpowiedzi