Nagły Atak Ziewacza

Ustalmy fakty. Żeby nie było. Nie rozpaczam i… chciałam napisać, że nie rwę sobie włosów, ale nie mam, więc jakby samo przez się rozumie, że nie rwę. Zatem nie rozpaczam i ciąć się nie będę. Po prostu sprawdził się najbardziej prawdopodobny scenariusz i tyle. Żaden, ale to żaden normalny i fajny facet nie będzie czekał aż mnie przypadkiem nie odnajdzie po latach bo ja taka urocza byłam. Nie byłam. A gdyby nawet tak zrobił, to wiałabym gdzie nawet psy dupami nie szczekają, bo to już musiałby być desperat. A od desperatów mam zajady. I rosną mi szpony. Ponadto kolega X być może i nie jest rumakiem na białym koniu, ale też nie sądzę by miał czego żałować. W końcu spójrzmy prawdzie w oczy – demonem urody i wdzięku to ja nie jestem a on świeżo zakochany, więc aktualnie mogłaby mu nawet sama Andżelina usiąść na twarzy, a on wkurzyłby się tylko, że go obca baba zaczepia. I widok na law jedyną zasłania. Albo, że ciężka.

No. To cieszę się, że mamy jasność i teraz ewentualnie możemy przystąpić do kontynuowania tej jakże ekcytującej znajomości. Choć jak znam życie to przy drodze mailowej pozostaniemy, bo kobiety – zwłaszcza takie co to musiały czekać dwa lata aż dla nich rzuci swoją poprzednią law – są piekielnie zazdrosne. Ale tu też jakby parcia nie mam. Owszem, ciekawa jestem jak się zmienił, ale nie kosmicznie. Bo tak się akurat składa, że zajętość jakakolwiek działa na mnie jak chłodny prysznic. Od czasu do czasu mogę się przywitać ale godzinnych kąpieli z książką i przy świecach sobie jakoś nie wyobrażam. Se ne da.

W sprawach odchudzania powzięłam pewne zamierzenia i mam nadzieję, że wytrwam. Jasne pieczywo zamieniłam na ciemne, ograniczam porcje i w miejsce jednego wieczornego dużego jem kilka mniejszych posiłków w ciągu dnia. Po dziewiętnastej jeść nie będę, a jeśli już to jakieś owoce. No i generalnie bez przesady. Soki pić będę nadal bo woda mi jakoś nie przechodzi a coś jakby poza herbatą muszę. Cukru używam do gorących napojów bo bez tego są dla mnie niewchłanialne. Słodycze od czasu do czasu lubię, a że nie jadam ich codziennie, nie sądzę by to był mój największy problem. Największym problemem dotychczas był obiad jedzony w okolicach 21. Bo dopiero wtedy był jakiś ewentualny czas wolny. No to teraz nie będzie. Acha. Oczywiście ćwiczę też brzuszki. Zakwasy obecne ale tylko motywują przypominając o dawnej świetnej kondycji. Proszę zatem trzymać kciuki, życzyć wytrwałości i generować systematyczny doping.

Wczoraj na przykład kolega Rybak wysłał mi esemesa: rób brzuszki! rób brzuszki!.
I bardzo fajnie. I o to chodzi i o to chodzi. Zrobiłam 60 i padłam. Fajnie się śpi jak się człowiek tak porządnie umęczy z własnej nieprzymuszonej woli. Szkoda tylko, że o czwartej Lokator zarządził pobudkę pod tytułem: pobawmy się w kto głośniej wrzaśnie!.
No halo. Czy ktoś może mi przypomnieć dlaczemu nazwałam go Ludzkim?…

___________________
A w bonusie się pochwalę. Tutaj i tu.

15 uwag do wpisu “Nagły Atak Ziewacza

  1. brzuszki ok!
    odchudzanie ok aczkolwiek chudość szkieletowa z mody wychodzi jak donoszą media zbliżone do dyktatorów mody i urody.
    Z Angeliną nie masz racji, obawiam się.

    Polubienie

  2. To fakt, mnie też gubią obiado – kolacje w okolicy godziny 18 – 19, bo wtedy mąż wraca z pracy, a ja lubię zjeść choć jeden posiłek w ciągu dnia z kimś dorosłym 🙂
    Dietetyk zaleciła mi z tym skończyć, jeść obiad wcześniej, a z mężem tylko dla towarzystwa jakąś lekką przekąskę. No, ale różnie z tym bywa. Często po prostu nie chce mi się robić dwa razy obiadu – o 16 (dla siebie) i potem o 19 (dla chłopa)…
    Najważniejsza konsekwencja i systematyczność, a ja mam z tym kłopot 😦

    Polubienie

  3. Jem własnie ciemne pieczywo i nie wiem sam, czy ma to jakikolwiek sens. Takie zrywy, które dają tylko masę frustracji, a nigdy zadowalających efektów.

    Polubienie

  4. są takie herbatki owocowe różne bez czarnej herbaty, które można pić na zimno, może popróbuj – a może i na ciepło bez cukru wejdą? rooibos polecam, sam z siebie pachnie miodem i nie wydaje mi się, żebyś musiała go dosładzać.

    Polubienie

  5. Na mnie też „zajętość” faceta działa jak zimny prysznic.
    Czyli, że to jeszcze nie Twoja bajka…
    Czyli, wszystko jeszcze przed Tobą:)
    Hura!

    Polubienie

  6. 60 brzuszków?
    Kobieto, czy Cię Bóg opuścił?
    ja max.20 robiłam i ledwie dychałam:(
    a Ty wspominałaś coś o wspólnym ćwiczeniu?
    ale w ramach diety też ograniczyłam to co najbardziej tuczy, choć białego pieczywa nie jem, ale zlikwidowałam pochłanianie mleka słodzonego, nawet jak mnie skręca w dołku, to silna jestem:)

    Polubienie

  7. Moim nieskromnym zdaniem faceci wolą kobitki przy kości od tych wychudzonych. Tak to matka przyroda urządziła. A poza tem – bądźmy szczerzy: naprawdę wierzycie w to, że dla w miarę inteligentnego faceta (a chyba o takich wam chodzi) te parę kilogramów więcej lub parę cm w pasie może mieć większe znaczenie od tego co wam gra w duszach i w głowach?

    Polubienie

  8. psychodad – dżenerali to mam w poważaniu głębokim co wolą/nie wolą faceci, bo dla faceta to bym prawdopodobnie ni jednego brzuszka nie zrobiła, chyba, że byłby akurat bardzo przystojnym instruktorem. chcę schudnąć bo źle się czuję taka jaka jestem i bo przestałam się mieścić w dawne ubrania, które bardzo lubię. dla siebie chcę. nie wiem skąd się bierze zawsze przekonanie, że cokolwiek kobieta ze sobą robi, to dla faceta… ja w każdym razie nie.

    Polubienie

  9. ja proponuję robić ‚scyzoryki’, bo lepsiej działaja. Brzuszki to ino na górne partie czeli na ‚kaloryfer’, a dół zazwyczaj se smętnie wisi. A jak do tego jeszcze machasz nóżkami to i dól pracuje. 🙂
    wypróbowane. Może i ja se porobie, bo jakas taka sflaczał jezdem lejtli…

    Polubienie

  10. No wiesz, myślę, że gdybyś robiła to także po to, aby się podobać bardziej, to naprawdę nie uroniłabyś tym samym ani kropelki ze swego kobiecego dostojeństwa 😉 A tak z bezinteresownej ciekawości: instruktorem czego ten przystojny miałby być?

    Polubienie

  11. To znowu ja. Tak mi się nawinęło a’ propos odchudzania. Wydaje mi się, że większość kobiet chce dobrze wyglądać dla siebie, ale jednak przede wszystkim żeby się podobać. I to niekoniecznie wyłącznie facetom. To inne kobiety są najczęściej najsurowszymi krytykami kobiecego wyglądu. Zanim poszłam na macierzyński w mojej pracy obserwowałam w damskich gronach prawdziwe targowisko próżności jeśli chodzi o ciuchy, latanie na fitnessy, solariumy, kosmetyczki, etc. To bardzo zdrowa sytuacja, jeśli kobitka pragnie dobrze wyglądać dla siebie samej, nie myśląc przy tym o poklasku tłuszczy 😉 Znaczy to chyba tyle, że lubi samą siebie i nie ma potrzeby dowartościowywać się błyskiem zachwytu lub zazdrości w oczach innych ludków.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Bajka Anuluj pisanie odpowiedzi