Kapitan dalekomorskiej wanny

Pan Croup uśmiechnął się szeroko, ukazując zęby,
które wyglądały jak wypadek na cmentarzu.

Czytam ‚Nigdziebądź’ Neila Gaimana i coraz bardziej znikam z rzeczywistości. W związku z tym, że w pracy czytać się nie da (za głośno szumi monitor) a po jej powrocie głównie absorbuje mnie pewien młody mężczyzna o mało atletycznej budowie ciała, za to sporej łysinie (znaczy Syn, lat jeden z niedużym kawałkiem), czytam głównie w środkach komunikacji miejskiej. Gdy akurat przypadkiem w nikłej szparze pomiędzy obłymi ciałami mieści mi się ręka z lekturą. Rzadkość, zwłaszcza rankiem, ale się zdarza. Wczoraj po południu przejechałam dobry kwadrans zanim się zorientowałam, że siedzę nie w tym co trzeba tramwaju. Zaczęłam czytać na przystanku, wsiadłam bo coś przyjechało i chyba nawet bardziej popłynęłam z tłumem niż wykazałam jakąś głębszą inicjatywę w celu przemieszczenia. Ale de facto wsiadłam. Nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało. Przynajmniej zwiedzam Warszawę usiłując później trafić do domu.

A dziś na przykład zorientowałam się, że coś zbyt cicho się zrobiło jak na poranne, zatłoczone i szczypiorno-czosnkowe 24. Aż przestałam czytać. Okazało się, że od dłuższej chwili obok stoi kontroler biletów i usiłuje nawiązać kontakt ‚Halo, Ziemia do Czytelnika!’ wpatrując się we mnie wzrokiem bazyliszka. Zaiste, gdyby jego wzrok mógł uśmiercać, nie mielibyśmy tylu problemów z korkami. Ludziska już mieli nadzieję na mały skandalik bo jak to tak totalnie zignorować Don Kanarro można – pewnie nie mam biletu. Ale musiałam ich rozczarować. Miałam. Don Kanarro żachnął się, cmoknął z niezadowoleniem i wysiadł. Chyba też miał nadzieję na coś więcej. Za to mam najlepiej sprawdzoną kartę miejską w okolicy. Oglądał ją bardzo długo i podejrzliwie. Może szukał dowodów jakiejś skomplikowanej zbrodni z użyciem kawałka plastiku. Kto wie.

Wczoraj wieczorem przy filmie ‚Amityville’ zjadłam resztę milkowego ptasiego mleczka. Przedtem pochłaniając talerz zupy ogórkowej (była taka pyszna, że po prostu nie mogłam zostawić jej tak samej w garnku) i pierogów kapuściano-grzybowych (im też byłoby smutno). Zawsze przy horrorach robię się głodna. Nie wiem czy to normalne. Ale dopóki z magnesów na lodówce nie zacznę układać ‚catch’em, kill’em’ i nie zamknę się na 28 dni w piwnicy, proszę nie strzelać.

A tak na marginesie… czy Wy też tak macie, że ptasie mleczko najpierw pozbawiacie czekoladowych ścianek, zjadając jedną po drugiej, a dopiero potem wyżeracie ten pyszny środek? Albo ogryzacie biszkopt delicji wokół galaretki by na koniec wetknąć ją sobie centralnie w otwór gębowy i mruknąć z zadowoleniem? Bo ja tak. I jeszcze wafelki lubię rozwarstwiać w celach bliższego zapoznania ich masy z czubkiem mojego języka. Taka szajboterapia w odcinkach.

Nad ranem śniło mi się, że jestem kapitanem dalekomorskiej wanny i uzbrojona tylko w niebieski szlafrok, szczoteczkę do zębów oraz grzebień ruszam na podbój nieznanych lądów. Nie wiem po co mi grzebień skoro od miesiąca na głowie mam mikroskopijnego jeża. Zapewne do przeczesywania nieznanych lądów gdyby mi się gdzieś przypadkiem zapodziała szczoteczka. Albo szlafrok.

14 uwag do wpisu “Kapitan dalekomorskiej wanny

  1. Ja na ten przyklad oblupuje czekoladke, ale tylko z bokow – sufit i podloge zostawiam, i zjadam takie z lekka zubozale ptasie. to co oblupalam zostaje niezjedzone (za gorzkie dla mnie) ku zgrozie arta, ktory znajduje potem wszedzie oblupane kupki z czekolady 🙂 i sie zlosci, zamiast se zjesc.

    Polubienie

  2. mam dokładnie tak samo 🙂 z tym mleczkiem i delicjami, chociaz nie jadam ich juz od blisko roku… parszywa dieta 😦 Ale mi smaku narobiłaś…

    Polubienie

  3. …robisz się głodna powiadasz… ja ja, widzisz jak koledzy na ekranie łykają na ekranie ciepłą nerkę, chłepczą osocze, tudzież wyjadają łyżeczką mózg Lindzie(3 łyżeczki), a potem znikają Ci sąsiadki. Jeśli chodzi o mleczko i delicje, tak robimy to. Osobiście sadzę , że może to mieć związek z odlełymi czasami nierealnego socjalizmu i syndromem wydłużania przyjemności. A jeśli chodzi o wannę to mieliśmy u nas słynnego znajomego. Nazywał się Grembol i zawsze gdy się do niego dzwoniło był w wannie…

    Polubienie

  4. delicje i wafelki tak (a myślałam że z wafelkami to ja TO WYMYŚLIŁAM i nikt inny!), ale ptasie mleczko nie, pożeram od razu w całości.

    a, jeszcze jak mam czekoladkę z nadzieniem taką kopułkowatą z okrągłym spodem, to najpierw odgryzam spód, potem wylizuję nadzienie, a potem zjadam resztę. przepraszam.

    Polubienie

  5. ja też się zaliczam do tego klubu obłupywaczy (nie mylic z ‚obłapywaczami’ !!!)
    Ba, ja tak również lubię pożerać np rzodkiewki – najpierw skórka, a dopiero potem środek. 🙂

    Polubienie

  6. a tak, tak:) kiedyś wsiadłam do autobusu – pomyłka dotycząca literek przy cyferkach – zamiast E to wsiadłam w F… ale w porę się zorientowałam i wysiadłam, zanim autobus ruszył… tylko bilet juz niestety wcześniej skasowałam.
    W pozeraniu słodyczy stosuję podobną technike. w delicjach jeszcze zjadam czelokadkę z galaretki i biszkopcik z dołu – żeby został sam galaretkowaty krążek. pycha!
    (ograniczam, bo jedna ma 50kcal)
    pozdrawiam:)

    Polubienie

  7. a obierał ktoś kiedyś winogrona ze skórki? i pesteczki wyrzucał? by potem rozkoszować się stertą zielonkawych meduz na talerzyku przez minutę?:) albo jadł rzeczone drążąc miąższ zębem ze skórki? (mogłam napisać „żuchwą”, ładniej by brzmiało). albo żarcie Wedlowskiej z nadzieniem toffi – zawsze potem zostaje kupka łupków… dla trupków >:>=

    Polubienie

  8. Interesujące, akurat dziś u siebie pytałam, czy inni ludzie, też tak jak ja dopasowują wędlinę, tudzież ser do kształtu podkładu (bułki, chleba czy czego tam)

    :))))
    ptasie mleczko, delicje, milkywaye też obieram 🙂

    i jeszcze jak są takie czekoladki z alkoholem w środku, to odgryzam ‚denko’ wypijam zawartość i dopiero pożeram czekoladę.
    wybaczcie drastyczny opis 🙂
    z pozdrowieniami
    p.

    Polubienie

  9. Identycznie jem! Wszystko! Niby wiedziałam, że więcej ludzi tak pewnie robi, ale fajnie wiedzieć na pewno 😉
    (I po co w delicjach właściwie cała reszta, jak galaretka najlepsza ==)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do gogenzola Anuluj pisanie odpowiedzi