Igorynki to takie bajeczki co to je wymyślam dla Syna. O stu pędzących imadłach, o Wandzie co nie chciała polskiego hydraulika i o lisie co dla odmiany chciał być Madonną. Igorynki wymyślać i opowiadać powinno się wieczorem, co zresztą próbowałam kilkakrotnie uskutecznić, ale niestety bez powodzenia. Lokator po kąpieli jest bowiem tak umęczon, że zasypia przy butelce kaszy szybciej niż zdążę się rozkręcić a gadanie irytuje Go wtedy bardziej niż mnie mało luksusowa pacha autobusowa podana mi saute w drodze do domu. Igorynki opowiadam więc rano na trasie do żłobka.
Zazwyczaj opowiadać zaczynam po wyrzuceniu śmieci i kończę tuż przed żłobkowym podjazdem dla wielokołowców. Zazwyczaj pomykam radośnie z Orlandem Brumem i Orlanda Należną Zawartością na piechotkę a Orlanda Należna Zawartość zerka lekko w tył prezentując w pełnym rozdziawie wszystkie swoje zęby i ich różne stadium wyklucia. Bo Orlanda Należna Zawartość bardzo lubi Igorynki i może niewiele z nich jeszcze rozumie (choć śmiem wątpić bo ostatnio przy wątku o Chippendales’ach zrobił gniewne ‚pfff’) ale strasznie ją najwyraźniej bawi mamucie zdyszanie i barwna intonacja, zależna od warunków atmosferycznych i liczby kamulców na chodniku.
To wszystko dzieje się zazwyczaj. Niekiedy jednak Mamut (znaczy ja) jest leniwy (albo zaśpi do pracy) i podjeżdża sobie tramwajem. Dwa przystanki mijają sprawnie a w żłobku jest się znacznie szybciej. Szkoda tylko, że nie zawsze Igorynkę da się skończyć przed wskoczeniem do wzmiankowanego pojazdu. Czasem można o tym zapomnieć. Zwłaszcza gdy tramwaj podjeżdża nisko_podłogowy i problemów z wtarabanieniem się do środka nie ma żadnych – wtedy nawet nie zaprzątnie mamuciej głowy gwałtowna myśl, że oto nadal gada w przestrzeń i słucha jej nie tylko Orlanda Należna Zawartość ale i całkiem przygodne acz liczne zgrupowanie. Dla ułatwienia nazwijmy je Zgrupowaniem Radosław.
Zgrupowanie Radosław początkowo miny ma nietęgie bo wszyscy razem i każdy z osobna próbują wydumać o co u licha babie nawiedzonej idzie, że gada farmazony aż się z niej Dzieciak śmieje. Potem, nie natknąwszy się na jakikolwiek ślad logiki, Zgrupowanie Radosław uśmiecha się półgębkiem. A następnie, po seriach półgębkowców i porozumiewaczy-szturchańców, rży już klasycznym ogierem rozpłodowym zerkając tylko tu i ówdzie czy aby wszyscy śmieją sie równomiernie. Przy tym rżeniu jednak Zgrupowanie słucha uważnie i czynny udział z życiu postaci z Igorynki bierze. Czynny do tego stopnia, że gdy mijają dwa przystanki i Baba Z Rozdziawionym Dzieciem wysiada, Zgrupowanie Radosław mruczy przeciągle i z niezadowoleniem. Bo też by się chciało dowiedzieć co było dalej.
Oczywiście pozwolimy sobie tutaj na małą dygresję wyjaśniającą. Bo Baba Z Dzieciem (czyli ja) wcale nie taka ciemna masa, że się nie zorientowała, że gada w tramwaju i Zgrupowanie Radosław jej słucha. Zorientowała się, a i owszem. Tyle, że było już trochę późnawo by udać, że pyta o drogę to raz a dwa, że lepiej opowiadać Igorynki publicznie niż ryzykować lokatorskie rozdarcie. Lokatorskie rozdarcie ma bowiem to do siebie, że znacznie potężniejsze jest od całego lasu rozdartych sosen i niejeden dom w okolicy mógłby runąć niczym szklany. Ot moc i potęga.
Wysiadłszy z tramwaju opowiadałam więc swoją Igorynkę dalej zbliżając się nieubłaganie ku końcowi i ścięciu kolejnej wrednej księżniczki… i nawet nie zauważyłam, że od Zgrupowania odłączył się jakiś Przygodny Radosław (który usilnie i samorzutnie próbował mi pomóc z wózkiem przy wysiadaniu z tramwaju… niko_podłogowego tramwaju). Przygodny początkowo podążał obok w zadumie by po chwili skomplementować mnie gwałtownie i niespodziewanie. Że niby fajne te historyjki wymyślam i w ogóle. Zaskok był pełen bo przyznam szczerze, że nawet Przygodnego nie przyuważyłam konkretniej – młody, rosły, upierzony. Sądziłam, że chciał pomóc to pomógł i sobie poszedł. Po drugim oglądzie dodałabym, że nawet szkoda, iż wcześniej umknął mojej uwadze, bo nawet było na czym oko zawiesić. Jednak zaskok jest zaskok i zamiast wydusić uprzejme ‚dziękuję’ i stanowczo pomknąć dalej (w końcu byłam już spóźniona), wydukałam spłoszone ‚dzień dobry’ i pokryłam się rumieńcem. W miejscach strategicznych. Przygodny najwyraźniej nie zrozumiał tego jako ‚odczep się pan bo w ryj dać mogę dać’ i przedstawiając się zerknął mi w dekolt. A trzeba dodać, że byłam w tej bluzce na ramiączkach, z koralikami, tej ładnej, w której wyglądam chudo i brązowo, więc dekolt był. Tylko za diabła nie wiem co on tam w tym dekolcie mógł dostrzec. Lupy ma wmontowane w gałki czy jak? Bo ja czasem patrzę i patrzę i nic ciekawego nie widzę. Przypominam raczej płaskowyż niż zdublowaną Czomolungmę, więc tym bardziej się zacukałam z lekka. Ale nic, nadal mu nie przylutowałam bo w sumie nie co dzień faceci mi po dekoltach łypią. A częściej wcale i po niczym. Prawie zawsze nawet. A tu proszę. Taki kwiatek i to z samego rana.
Jeśli nieznajomy mężczyzna wysiądzie za tobą z tramwaju, nie uciekaj od razu wrzeszcząc, że mordują. Poczekaj, wszak masz pod ręką dziecko, którym w stosownej chwili możesz poszczuć samca… jeśliby do tej pory nie zauważył był czasem.
Wdzięcznie więc kucnęłam za Orlandem Brumem (niby poprawiając obywatelską chustkę) skąd oboje z Ludzkim mogliśmy podejrzliwie wgapiać się w Przygodnego. Jego jednak to nie zraziło. Mało tego, uśmiechnął się. I jak się uśmiechnął to mnie normalnie nogi zmiękły w kolanach, bo fakt faktem, że z tego Przygodnego to niezłe ciacho i dlaczego_ja_to_dopiero_teraz _zauważyłam?! Ludzki oczywiście zdrajca zaraz zaczął się szczerzyć prezentując Przygodnemu całą swoją dostępną klawiaturę. A ja nadal udawałam, że akurat muszę sprawdzić czy koła aby napompowane walcząc rozpaczliwie z coraz bardziej ekspansywnym burakiem ogarniającym mi czoło wraz z przyległościami. W końcu jednak ile można sprawdzać koła. Podniosłam się mężnie i zakomunikowałam, że bardzo miło i w ogóle (przemilczałam jak bardzo) ale w zasadzie to się spieszymy i do_może_kiedyś_przypadkiem_zobaczenia. Przygodny z lekka się zasmucił (no dobra, prawie… ale na pewno był blisko) i na odchodnym pochylił się jeszcze nad Igorowskim, odśmiechnął i rzekł, że bardzo Mu zazdrości takiej mamy.
Dobrze, że byłam tak drastycznie spóźniona. W przeciwnym razie musiałabym się owinąć z wrażenia wokół rynny i w tym niewygodnym przykurczu poczekać na deszcz.
Chociaż po głębszym zastanowieniu pewnie chodziło mu o te Igorynki, że ciekawe są. I w ogóle. Poza tym jakoś średnio jestem zainteresowana adopcją trzydziestolatka. No.
Ale i tak…
Henryku, płonę!
heheh seria jakaś, czy co? 🙂
PS kod bmwtm. BMW?
PolubieniePolubienie
masz jak nic rwanie :)))))
Madry facet:))))) Nie za bardzo sie orientuje ale jesli jestes samotna to do dziela moja droga:)))) Do nastepnej Igorynki w tramwaju:))))) Zycze powodzenia:))))) Pozdrawiam
PolubieniePolubienie
no tak .. zgrupownie radosław..wydaje mi sei ze troszke szacunku sie nalezy,
a drugie raz wczesneij porzucona biedna niezroumiana, a tu nagle wrecz przeciwnie, uwielbiana podziwiana.. jakby ktoś studiował pscyhologię to mógłby powiedzieć że to próba odegrania się na kimś…ale to tylko takie luźne spekulacje
PolubieniePolubienie
jedni leca na dekolt, inni na intelekt, a tu chlopak na Igorynke polecial 🙂 a Ty spisuj te opowiastki, bo do 31 pazdziernika jest konkurs na ksiazke dla dzieci ogloszony przez Fundacje Cala Polska czyta dzieciom. Wiesz, grozi kasa i chwala.
PolubieniePolubienie
Rroman – że niby porzucona, biedna i niezrozumiana to ja? hmmm… gdyby ktoś czytał ze zrozumieniem obyłoby się bez luźnych spekulacji 😉
generalnie więcej luzu polecam, a szacunek to bardzo prywatna i wewnętrzna sprawa
PolubieniePolubienie
ja myslę, że sie jeszcze w tym tramwaju spotkacie. Szkoda, że mam tak daleko do Radosława, też bym posłuchała 😉
PolubieniePolubienie
Miłe są takie wydarzenia. Szkoda, ze w moim autobusie nie moge usłyszeć Igorynki.
P.S.: Wcale sie nie dziwię, że zazdrościł matki Igorowi, bo wyjątkowy z Ciebie człowiek. Ot, tak chciałem podzięować za ten blog 🙂
PolubieniePolubienie
oczywiście Henryk wie, że płoniesz …rumieńcem dziewiczem jako ta dzięcielina? 😉
(hyhyhy nie mogłam się powstrzymać)
PolubieniePolubienie
Bajek?… a dasz jakąś soczystą Igorynkę tu? :>
PolubieniePolubienie