Otwarta Lista Zakupów

Coś takiego jak Otwarta Lista Zakupów mieszka u mnie kurząc się niemiłosiernie na kuchennym parapecie. Tuż obok kwiatków doniczkowych, których jeszcze nie zabiłam. Chyba tylko przez przypadek. Bo znów nie przypominam sobie kiedy je ostatni raz podlewałam. Muszę sobie zrobić wielki neon z napisem ‚podlej kwiaty’ i umieścić go w takim miejscu bym ciągle się o niego stukała boleśnie w głowę. Rozważałam jeszcze opcję nauczenia kwiatów wołania ‚pić’ ale chyba mowa ludzka to nie to samo co reakcje wariografu na muzykę Beethovena. Mogłyby nie podołać przed pomarciem na suchoty. W każdym razie – bo znów zaczynam od dinozaurów zamiast pisać na temat – leży sobie na parapecie owa lista i się kurzy. Na niej widnieje zapotrzebowanie na: tłuczek do mięsa, śrubokręt gwiazdkowy, otwieracz do konserw i korkociąg. Mieszkam tu już prawie rok (w październiku stuknie) a jeszcze się powyższych nie dorobiłam. A z każdym z tych przedmiotów wiąże się odrębna historia. Dziś korkociąg. Bo ostatni. Poza tym ostatnio przyszła do mnie Halka z dwiema butelkami kadarki i strasznieśmy się umordowały zanim mogłyśmy wreszcie umoczyć dzioby w tych procentowych nurtach. Nie wspominając o kuchni…

Halka przyszła wieczorem. Przyniosła dwie kadarki, ptasie mleczko i zarządziła ogólnie pojęte się_upodlanie. Przystałam na to chętnie albowiem Dziecia przezornie już uśpiłam licząc w skrytości ducha na jakieś nocne ekscesy, libacje i w ogóle społeczny margines do sześcianu. Tylko przez mgłę jakby mi wziunęło migło, że dziecko plus zapałki równa się pożar albo inny kataklizm. Oczyma wyobraźni już widziałam jak dziennikarze filmują nawaloną matkę, mnie znaczy, która nie dopilnowała dziecka i jak nic pójdę siedzieć by spod celi pisać obleśne grypsy do klawisza z wąsikiem. Mgła rozwiała się sama albowiem nawet gdyby Młody mógł jakimś cudem dosięgnąć do szafki z zapałkami (do której ja ledwo dosięgam), musiałby najpierw nauczyć się fruwać by wydostać się z łóżka. Poza tym nie pamiętam kiedy ostatnio obudził się przed piątą trzydzieści rano, więc jakby problem przedwczesnego zaprzestania chrapania rozwiązał się sam.

W zamrażalniku miałam zupełnie przypadkiem pyszne lody orzechowe, w szafce pod zlewem chrupki keczupowe, a w odtwarzaczu oczywiście ‚Constantine’ więc z całym arsenałem umościłyśmy się wygodnie na łóżku i rozpoczęłyśmy realizację niecnego planu się_upodlenia. Się_upodlenie zaczęłam osobiście od otwarcia w kuchni Pierwszej Butelki. Nie bez trudu, bowiem korkociągu u mnie jak nie było tak nie ma. Celem otwarcia Pierwszej Butelki zaangażowałam śrubokręt, ostry nożyk i wrodzoną sobie delikatność. Delikatność bo o ile w przypadku wbijania korka do środka na początku wskazana jest siła, o tyle pod koniec trzeba działać niezwykle ostrożnie gdyż można zostać opryskanym zawartością butelki. Całkiem zdrowo. Kadarkę przezornie umieściłam w zlewie. I dobrze, bo zawsze co nieco z niej siłą korka wychlupnie. Potem polałam do szklanek (kieliszków już nawet nie zapisuję) i zaniosłam do pokoju.

Otwarcie Drugiej Butelki niefrasobliwie powierzyłam Halucie. Niefrasobliwie bo po tej jednej już byłyśmy zdrowo ten_teges wstrząśnięte a ponadto Haluta silna kobita jest i te korkociągi wszystkie są jej często najzupełniej zbędne. Ale upodlałyśmy się spokojnie zachwycając się nawet kostkami Keanu (sądzę, że choćby i beknął my tylko byśmy słodko zakwiczały chórkiem: o jaki uroczy blurp!) a upojny wieczór przeszedł już w noc głuchą i toczył się dalej. W połowie drugiej butelki coś mnie tknęło. Poszłam do kuchni, zapaliłam światło… i oczom moim ukazał się widok tyleż śmieszny (w danym momencie śmieszyłby mnie nawet zbir, który wlazłby przez okno i chciał mnie zadusić) co przerażający. Cały sufit był upstrzony ciemnofioletowymi plamami po zaschłym czerwonym winie. Nawet na kawałku ściany, tuż obok Aniołka Na Pogodę Ducha szczerzyły się ciemne ciapki. Normalnie bym zmartwiała – nie moje mieszkanie, zaschłe czerwone wino, kosmos. Ale teraz tylko się urechotałam. Zawołałam Halutę i dla odmiany ona zmartwiała.

Zaiste jeśli ktoś podglądał nas z okien domu naprzeciwko widok miał wyborny.
Scenka pierwsza, 21.00: dwie kobiety i wyżerka. Scenka druga, 23.00: dwie kobiety, wino i film. Scenka trzecia, 3.15: dwie kobiety, kuchnia i generalne szorowanie. Nie wiem czy normalne jest skakanie po sufitach o trzeciej w nocy z gąbkami obficie nasączonymi vanishem i pucowanie tymiż gąbkami powinnych plam do białości, ale z pewnością tego typu rekreacje nie są nam obce. Ubaw też miałyśmy przedni. Pomijając oczywiście fakt, że przy okazji wybieliłam sobie w paru miejscach fajne i całkiem nowe lniane spodnie i teraz przemyśliwuję co by zrobić by je równo zafarbować. Albo raczej co w ogóle z nimi zrobić.

Bilans wieczoru był jednak dodatni. Upodliłyśmy się w dobrym bądź co bądź stylu, obejrzałyśmy po raz enty ten sam film, wychichrałyśmy się za wszystkie czasy i jeszcze trochę popracowałyśmy w kuchni. Same pozytywy. Koniec końców dobrze też wiedzieć, że vanish skutecznie usuwa plamy po czerwonym winie. Nawet na białym suficie i kawałku ściany. Nadal są białe.

I tylko w Otwartej Liście Zakupów korkociąg wpisany jest drukowanymi literami.

8 uwag do wpisu “Otwarta Lista Zakupów

  1. Ja natomiast mam bluzkę z plamą po_winie w miejscu strategicznym – pod pachą. 🙂
    Może jak ją jeszcze ze 2 razy upiore w vanishu, to puści…

    Polubienie

  2. wymienione przedmioty widnieją na mojej liście od pięciu lat.
    kieliszki trafiłam po 2zł za sztukę, więc kupiłam:)
    Korkociąg i otwieracz do puszek to nadal szczyt marzeń. No i śrubokręt. Młotek jeszcze by się przydał, bo wbijanie gwoździ patelnią niezbyt wygodne jest.

    Polubienie

  3. W życiu bym nie szorowała o 3.15 niczego… gały mi wyszły i już tak pewnie zostaną.
    A z tym vanishem to dobrze wiedzieć. Herbatę ze ścian też zmywa?

    Polubienie

  4. W Mławie załapałem się na zapalenie gardła, zaraziłem wszystkich , których byłem w stanie dosięgnąć. Miałem nadzieję, że pojedziemy tydzień później, ale z kolei rozchorowała się Mała. Teraz ona sieje, jest na silnych antybiotykach i nie czuje się najlepiej. To były moje dostępne terminy w tym miesiącu. Z tego co wiem Lenn przyjedzie teraz do Ciebie sama. My wpadniemy albo na początku września sami, albo po obronie lennonkowatej pracy z nią.Hm, ciekawe czy ten tekst przed chwilą był gramatyczny. Buziaki

    Polubienie

  5. próbuję sobie wyobrazić facetów, którzy by tak ochoczo wykonywali prace domowe nocą. może jednak te reklamy proszków i środków są idealnie stargetowane?..
    ja kiedyś spontanicznego winiacza pod lasem otwierałem szczoteczką do zębów – takiego ambitnego, z korkiem z korka mocno zakleszczonego. bo dżentelmen pewnego typu może nie mieć w plecaku korkociąga, ale szczoteczkę ma zawsze.
    ty, ale po zastanowieniu muszę zrewidować to, co napisałem o facetów niechęci do prac domowych nocą. nie dalej jak dzisiejszej nocy wieszałem wszak pranie jakoś przed pierwszą, samemu i z własnej inicjatywy je wcześniej wyselekcjonowawszy i zapakowawszy do pralki.

    Polubienie

  6. pierwszym zakupem, jakiego dokonałam na francuskiej ziemi, nie posiadając jeszcze czajnika, garnków, kołdry, ani ogólnie prawie niczego, był korkociąg. nie wiem jak to o mnie świadczy…

    Polubienie

  7. eee, zawsze można korek wepchnąć do środka. co za problem? 😀

    nawet mniej czasu to zajmuje.

    PS. kiedy doszłam do fragmentu o sile Hal, mimowolnie wyobraziłam sobie, jak w przypływie desperacji robi pięęęęknego tulipana:)

    Polubienie

Dodaj komentarz