Przylot, przelot i wylot

Wieczorem nawiedził mnie Nielot. Był akurat przejazdem, więc postanowił zamieszkać u mnie w szafie. Ucieszyłyśmy się wszystkie. I Nielot i ja i szafa. W końcu rzadko ktoś mieszka w garderobie. Ucieszył się nawet Born, który wpadł przywitać się zapoznawczo z Nielotem. Jednak radość nasza nie trwała długo albowiem Ptica już po kwadransie bytności w mych progach skromnych a zagraconych oznajmiła, że gudbaj i w ogóle bo rano ma pociąg. Nie chciała wyjawić do czego. I nie wiem czy tak wystraszyła ją moja Dzielnica Narciarzy* czy znudziło towarzystwo grunt, że oznajmiła, że rano wsiada w ognisty rydwan PKP i jedzie dalej. Tym razem do Mignony. Born próbował oponować ale Dodo szybko pozbawiła go złudzeń, zawinął się więc i – uprzednio nas pożegnawszy – pojechał do domu. A my przegadałyśmy po babsku pół nocy nad zupą ogórkową i winogronami. O życiu, o Lokatorze i o reszcie świata. O ile w kilka godzin można cokolwiek na dany temat przegadać. Tym niemniej muszę przyznać, że się starałyśmy. Rano strasznie mi nie wychodziło udawanie, że jestem wyspana, wypoczęta, świeża i ciekawa nowego fascynującego dnia. Nielot też wyglądał na lekko zmiętą ale nie marudził. Dzielny. Zwlokłyśmy się jednak w cichej solidarności z legowisk, dokonałyśmy stosownych ablucji osobistych i Małoletniego, a następnie po odstawieniu Młodego do żłobka (miejsca, gdzie dzieci zwyczajowo przerabia się na parówki), ruszyłyśmy tramwajem numer 24 w ciąg dalszy dnia. Dla mnie ciąg dalszy dnia oznaczał pracę, dla Nielota – kolejną podróż ale oba nasze ciągi miały wspólny mianownik, więc tramwajem jechałyśmy razem. Do pewnego momentu. Dodo wysiadła przy Centralnym i pognała w świat przygód i spotkań ze znajomymi. Ja wysiadłam dwa przystanki dalej i z lekko zapoconym okiem udałam się w świat cyfr, nieprzypadkowych kliknięć i przypadkowych e-maili by zrobić weń głośne ‚plum’. Jak co rano.

Kawa, jogurt z musli, kawa. To głównie wokół tych zjawisk konsumpcyjnych oscylują dziś moje zainteresowania. Z tym, że kawa to jakby konieczność a musli z jogurtem to przyjemność wspomnień (blurp) i smaku – bo takie śniadania zwykłam jadać w Danowskich podczas niedawnego jeszcze (chlip) urlopu (smark). Myślałam też o przyklejeniu sobie powiek taśmą klejącą do czoła ale nie wiem gdzie podziała się taśma, więc szybko pomysł ów zarzuciłam. Poza tym to wiązałoby się z dość wyraźnie określonym działaniem a ja z bogatego asortymentu dość wyraźnie określonych działań mam dziś ochotę tylko na sen. Li i jedynie. Obawiam się jednak, że przyjdzie mi na randkę z Morfeuszem (zwanym pieszczotliwie Morfim) poczekać do późnej nocy. I zamierzchłego zmierzchu. Syn mój bowiem może nie zrozumieć, że matka cierpi na snu deficyt i nie ograniczyć swojej aktywności życiowej w żaden sposób. Kiedyś widziałam urywek jakiegoś durnego filmu, w którym przekonywano dziecko, że jest papugą a papugi po nakryciu ich klatki kocem myślą, że jest noc i śpią. Obawiam się jednak, że Ludzki nie jest aż tak ludzki i z Nim ten numer nie przejdzie. Za duży by Go przekonać, że jest papugą, za mały na negocjacje. Oto dylemat współczesnej kobiety dzieciatej w zwykły współczesny drugi czwartek miesiąca – mieć (potomstwo) czy być (wyspaną).

I niech mi teraz wyskoczy Klaudia Szyfer albo inny Czereśniak i powie, że jestem tego warta.
Pogryzę.

Ps. W przypływie znudzenia zajrzałam na allegro. No i sorry ale jak coś się nazywa ‚piękna czekoladowa etniczna bombka’ to ja niniejszym oznajmiam, że rechoczę. Bo mi się wyobraźnia włączyła i wyprojektowała olbrzymi lej z lekką nugatową nutką i orzechami pistacji gdzieś w samym środku Afryki.

_____________________
* nazwa powstała z uwagi na średnią wieku mieszkańców poruszających się masowo ruchami posuwistymi a przygarbionymi, tudzież zamiłowanie innych do trunków wysokoprocentowych, co powoduje podobną postawę i znacznie rzutuje na formę i styl przemieszczania

5 uwag do wpisu “Przylot, przelot i wylot

  1. Odnośnie tytułu dopisek powinien być: bardzo mobilny Nielot 😉

    Oświadczam,że zdecydowanie za krótko… Następnym razem weźmiem kajdanki.

    Polubienie

  2. Spróbuj potomstwo uśpić razem z sobą. Moim Rodzicom zawsze to ze mną wychodziło. Z Młodymi już nie, bo Ojciec zasypiał, a dziatki wygramoliwały się z łóżka i czyniły spustoszenie w domu.
    A jak akurat nie masz szans, żeby usnąć, bo coś musisz zrobić, to kup w aptece Actimax. Pomaga bardziej niż 5 kaw pod rząd wypitych.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Arina

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do halka Anuluj pisanie odpowiedzi