Więzień numer 1710, notatka pierwsza

Małego niedźwiadka Aleksa uniosła kra na środek morza.
Pewnie umarłby z głodu i chłodu…

Najmocniej przepraszam tego Pana Porannego co to Mu parasolem w twarz wystrzeliłam wysiadając z tramwaju z Młodym w nosidle. Ja wiem, że to nie mogło należeć do najprzyjemniejszych zdarzeń tego poranka ale nie widziałam zza tej brudnej szybki i zza głowy co mi z nosidła wystawała nic poza deszczem i sądziłam, że tylko deszcz na tym przystanku jest obecny. Za to myślę, że Pana Porannego nic gorszego tego dnia już nie spotkało – w końcu mokry parasol na czole to nie lada wyzwanie i mało co jest w stanie to przebić. Zawsze to jakieś pocieszenie, prawda?

A przypomniałam sobie to wszystko teraz i nagle bo właśnie przed chwilą na korytarz wyjrzałam i… boję się wyjść do domu. Chyba poczekam jeszcze z minutkę. Albo piętnaście.

Bo na korytarzu stoi sobie w najlepsze Pan Poranny w garniturze. I on chyba jakis strasznie ważny jest. A ja mu tak tym parasolem rano. Z tramwaju. Prosto w czoło. O rety, że tak powiem.

Opcje są dwie:

– albo wyjdę z nadzieją, że mnie nie pozna i kompletnie nie pamięta jakiejś narwanej matki co to najpierw odblokowała automat w zontiku a potem dopiero wysiadła i jeszcze przepraszając podeptała mu wypastowane z namaszczeniem buciki,

– albo wyjdę schowana za ryzę papieru do ksero i udam, że to taka nowa moda a gdzieś w okolicy Pana Porannego padnę na ziemię i udam, że zgubiłam szkło kontaktowe ale absolutnie nie trzeba mi pomagać bo ja tak lubię samotnie czołgać się po biurowej wykładzinie.

Opcja pierwsza może się nie powieść bo muszę wyjść z tym samym parasolem, z którym przyszłam (wciąż pieruńsko pada a ja to ja ale Lokator moknąć nie powinien) i o ile jest szansa, że zostanę nierozpoznana, to mój parasol był oglądany z tak bliska, że jest bardziej niż pewnym, iż jest już dobrym znajomym Osobnika Z Korytarza. Opcja druga zaś szanse powodzenia ma takie jak sugestia, że w zima w tym roku nie zaskoczy drogowców. Bardziej uwagę zrócić tylko mogłabym wrzeszcząc przez megafon, że ‚halo, TU jestem!’ i przytupując do taktu w butach z lekcji flamenco.

Opcja trzecia była żeby nie wychodzić aż Poranny sobie pójdzie ale upadła bo jakby muszę odebrać Młodego ze żłobka.

A w ogóle to co to za pomysły żeby jacyś Ważni Panowie W Garniturach jeździli tramwajami. Samochodami powinni jeździć. Przecież.

Staram się zachować spokój i udaję, że mam jeszcze coś pilnego do zrobienia. Żeby nie wzbudzać podejrzeń rzecz jasna. W tym celu przeglądam dzisiejsze rozmówki z Pablosem i Alty z miną jakby to były tajne łamane przez poufne materiały finansowe Firmy, których światło dzienne i inne oko ludzkie dojrzeć nie powinno. Ale kiedyś trzeba będzie wyjść.

…gdyby lodołamacz „Arktyka” nie wkręcił go w śrubę.

7 uwag do wpisu “Więzień numer 1710, notatka pierwsza

  1. Hi, nie ma jak dowcip w krótkiej formie:-)

    A ja, nie chcąc kaleczyć nikogo, parasola nie wziąłem i zmokłem jak… Bardzo zmokłem. Dwa razy. Fok.

    P.s. Jak zrobić, żeby mieć taki fajny kod autoryzacyjno-prewencyjny odpędzający automatycznych domokrążców?

    Polubienie

  2. i co, i co???

    moja wersja bylaby taka, ze bym sie z kim straaaasznie, razem z nim wychodzac, zagadala, absolutnie musząc mu w tym celu patrzeć z bliska w źrenice, albo-li ywentualnie jeszcze taka opcja, ze szukasz czegos Strasznie Waznego w torebce i masz w niej prawie caly ryjek:)
    obie są objęte pewnym ryzykiem, mianowicie by nie wpaść na Rzeczonego Faceta once agejn, co jednak mogłoby sprawić, że facet jutro ukaże Ci się trzeci raz, tym razem z premedytacją, i kiedy będziesz przechodziła obok niego, z rozmysłem i wrednym rechotem podstawi Ci nogę. więc musiałabyś go jakby wyminąć:)

    aha, PS. zabrali mi komputer, została po nim szaranagajama, odzyskam go prawdopodobnie w poniedziałek, z tego to powodu moje kontakty z pewnymi ludźmi są trochę utrudnione. zwłaszcza że nie mam na doładowanie do komórki:( ych. więc jakby co to jestem kwitnąca i nadal pałam sympatią do wszystkich z którymi się nie kontaktuję, tyle że… no, nie kontaktuję się:) a jeśli już, to nieco spazmatycznie:>

    Polubienie

  3. W filmie byłoby tak – on byłby piękny, bogaty i wogóle. Ty samotna (lokator nie przeszkadza). I rozkwitłby piekny romans jak diabli.

    Polubienie

  4. ale powiedz – fajnie z nosidłem, nie? moją Młodszą od początku tak transportowałam, potem były jazdy jak próbowałam ją przyuczyć do spacerówki;-)
    ech fajne to były czasy… teraz obie same kasują bilety w tramwajach…

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do sleeplessness Anuluj pisanie odpowiedzi