Scenki i prezentacje

Wychodzę rano do pracy. Upał jak siekiera. Albo dwie. Mam sukienkę wiązaną na szyi, z gatunku tych odsłaniających ramiona i plecy. Dwóch cherlawych robotników z sąsiedniej klatki włącza namierzanie. Gdy przechodzę obok przez charakterystyczne już robotnikom cmokanie przebija się komentarz:

– Trochę ci skarbie plecy urwało.
Rechot podwójny.
– Możliwe chłopczyku, ale przynajmniej w barach jestem szersza.
Rechot pojedynczy. Nie mój.

*****

Późnym popołudniem jedziemy z Pablosem na zakupy spożywcze. Pod supermarketem pustka i tylko na parkingu, niczym samotny czarny żagiel pręży się i wygina motocyklista. Może sie przeciągał, a może oblazły go mrówki faraona, a może po prostu myślał, że laski będzie rwał jak świeże wiśnie na ten swój motór – nie wiem. Do tej pory nie wiem też co uznać za bardziej rachityczne – jego czy maszynę.

– A ten tu czego?
– No się prezentuje.
– Ale nie ma z czym.
– Bo widzisz, to dopiero sztuka. Nie mieć z czym a się prezentować.
– Koleś ma chyba jakiś przerost tylko nie wiem czego nad czym.
– Raczej chciałby mieć jakiś przerost 😉

*****

W tramwaju siedzę obładowana tobołami. Dwie olbrzymie paki pieluch robią swoje. A dodając do tego różne inne obywatelskie akcesoria kosmetyczne i spożywcze, robi się niezły Sajgon. Lato skrapla się wszystkim w kiece i tiszerty, zaduch robi się zanim jeszcze o nim pomyślę. Tramwaj z rodzaju ‚trumna’ posiada niezwykle pomysłowo biegnącą rurę trzymakową, której się trzymając można albo szorować komuś po głowie, albo przed oczyma. Można też jednakowoż trzymać rękę za głową pasażera i nie robić problemu tam, gdzie go nie ma. Wsiada młodzian, staje centralnie przede mną i się ociera. Ocieranie się znieść muszę bo wiadomo – tłok. Ale włosów w nosie nie muszę. Cudzych. Z łapska. W nosie moim. Dla odmiany.

– Czy mógłby pan zabrać rękę sprzed moich oczu?
Młodzian lekko się peszy ale stara się być dowcipny:
– Chciałem żebyś lepiej widziała mój tatuaż.
Fafarafa.
– Aż takim krótkowidzem nie jestem. A na ‚ty’ to przejdziemy dopiero jak nadarzy się okazja by zobaczyć mój.

Over.

10 uwag do wpisu “Scenki i prezentacje

  1. :-)))))
    no, to ja przechodzę na „proszę pani” z cieniem nadziei, że nie na zawsze 😉

    a motórzyści upodobali sobie u nas pobliski parking koło championa, ale myślę, że niektórych – jako bajkerka w końcu – mogłabyś polubić, chyba fajna ekipa to jest.

    Polubienie

  2. A mnie zadzwia fakt, że jak tylko otwierają się drzwi naszej ukochanej ZTM (co to by nie było, czy autobus, czy ‚trumna’ czy metro) to z tą magiczną chwilą zaczyna się „polowanie” .. polowanie na miejsca siedzące, kurde.. jakby nie można było iść spokojnie i nie pchać się, wywalać łokcie na boki i miażdżyć wszystko co stoi na przeszkodzie, a dziwne jest, że najczęściej robią tak te biedne staruszki które nie mają przecież siły stać.. a siłe pchać to się kurde mają :/

    Polubienie

  3. Taki właśnie szybki, z dowcipna podszewką relefeks był zawsze obiektem mej zazdrości i wieczystej tęsknoty.

    Ladyofmisery, wydajne pchanie się to tylko chwilka, na którą można przeznaczyć całą skumulowaną siedzeniem na przystanku energię. A jak już się dopcha, to można potem siedzieć a siedzieć. Z gdyby tak stać a stać, byłoby gorzej, bo na to więcej energii potrzeba. ;-/

    Polubienie

  4. taaa… a najlepsze sa takie staruszki, co zużywają całą skumulowaną energię by sie przepchnąć do miejsca siedzącego, usiąść i przejechac jeden, góra 2 przystanki.

    umiejętność rzucenia ciętej riposty to rzecz, która posiadać bardzo bym chciała. Oddam w zamian nieco niesmiałości 😉

    Polubienie

  5. a to w sumie szerszy temat, bo nie tylko rozpychactwo autobusowe, ale i np. pracowe walczenie o swoje – mimo, że nie lubię rozpychaczy i karierowiczów, to przesadna wydaje mi się postawa typu „siedź w kącie a znajdą cię, na pewno komuś innemu się bardziej należy”.

    Polubienie

Dodaj komentarz