Odkrywczo

Sobotę spędziłam sobotnio a niedzielę niedzielnie. Psychicznie czuję się przygotowana na jutrzejsze Big Pierdut w mojej łazience bo jest mi już wszystko jedno. Mam nawet folię do wszystkiego nią owinięcia i się nią pokrycia ale jak wspomnę widoki z przeciwnej strony korytarza w początkach ubiegłego tygodnia to patrzę na nią z niejakim powątpiewaniem. Generalnie na wszystkim będzie centymetrowa warstwa białego pyłu. A jak na czymś nie będzie, to znaczy, że nie widać jej spod dwucentymetrowej warstwy pyłu szarego. Jak do tego dodać brak wody do 17 to robi się naprawdę uroczo. Ale w końcu nie muszę sprzątać, nie? W końcu i tak potrwa to dwa dni. I w końcu kwiatki bez wody wytrzymują i chyba żyją, więc i ja wytrzymam. A najbardziej w końcu to zwyczajnie już mam to wszystko gdzieś. No ile można.

Z wózka nawet nie czyszczę tej porobotowej prehistorii bo musiałabym co godzinę latać z odkurzaczem po korytarzu a mam problem jak dwa razy w tygodniu przelecę w przykucu własne małe em. Po prostu ‚nie chce mie sie’ i szlus. Na spacerniaku (nowa nazwa parku, bo jak tak patrzę na wózkowy ruch prawoskrętny w ściśle ustalonej odległości to samo się nasuwa) udaję, że nie widzę spojrzeń Wspaniałych Matek z zadbanymi dłońmi, w zadbanych spódniczkach, klapeczkach, japoneczkach i bluzeczkach z bufkami (nosz w mordę jeża jakbym założyła coś z bufkami to bym chyba zabiła się o własny cień z wrażenia), w zadbanych fryzurach od żanjakiegośtam, i w spodenkach długich, białych a powiewnych (które jakbym śmiała mieć i wdziać, w nanosekundę stałyby się bure ala sino_brąz_koperek albowiem bardziej niż pewnym jest, że Dziecię moje kochane błyskawicznie wpadłoby na pomysł podzielenia się ze mną treścią swego żołądka) i wreszcie z uroczymi dziewczynkami w fuksjach tudzież chłopczykami w nowej kolekcji khaki od Endo w czystych wózkach. Wózkach ważących kilka gram zaledwie.

A my? My wyglądamy jak kocmołuchy, bo Lokator przebrany ósmy raz w przeciągu czterech godzin w najpiękniejszym nawet tiszercie i skarpetach wygląda jak cały margines społeczny w kupie, bo albo się spoci, albo obrzyga, albo czymś co akurat spożywa udławi. A ja nie wyglądam bo ostatnio zamiast spać piorę i prasuję (w dzień sie nie da bo z gorąca można uprać i uprasować sobie ozór wiszący do pasa), ubrać się generalnie mogę w cokolwiek bo i tak zaraz będę musiała się przebrać a włosy upinam ołówkiem bo mi gdzieś wcięło ostatnią włosową gumkę. Lokatorski wózek jest notorycznie biały i jak już zniosę na dół to nie mam siły go wytrzepać, ja sama za to jestem purpurowa, więc przynajmniej mamy pełen patriotyzm. I jest wesoło.

Młody to generalnie wytrzyma wszystko bo On robocop jest. Właśnie sobie odkrył, że wygodniej mu się raczkuje jak skacze żabką. I skacze. Wygląda to przekomicznie i ledwie za Nim nadążam (jak się chichram to nie nadążam wcale tylko sapię rozgłośnie i łapie mnie kolka) ale na trzydziestu zagraconych metrach kwadratowych ma raczej małe pole do popisu w kwestii zgubienia się, więc jestem wględnie spokojna. Mniej względnie spokojna jestem za to o wszystko co się w zasięgu lokatorskiego wzroku i zasięgu znaleźć może i się po chwili znajduje. Bo otóż o wszystko można się walnąć, ewentualnie walnąć tym moja stopę, ewentualnie przewrócić to coś bądź się o to coś, ewentualnie wreszcie to obrzygać. Z przytupem i uśmiechem numer cztery. Dla vipów.

A wczoraj odwiedziliśmy szpitalną koleżankę moją – Tamarę ze szpitalną koleżanką Młodego – Magdą i była jeszcze Ola ze swoim Hubertem i z tą trójką dzieci rozpełzających się po podłodze we wszystkie strony gadałyśmy o tych wstrętnych pigułach szpitalnych i o jakichś skierowaniach do kogośtam a ja już po chwili myślałam, że zwariuję. Ale nie. Nawet ból głowy minął. Dzieci obśliniały systematycznie kolejne obszary podłogi, my klęłyśmy do woli deprawując starszego syna Tamary (lat naście) i pijąc piwo w literatkach, świat się kręcił wlewając upał na balkon a sąsiad smrodził petem i słuchał disco. Generalnie jednak bardzo przyjemnie było spędzić kawałek niedzieli z dawno nie widzianymi znajomymi. Tylko ten nadmiar dzieci mnie przeraża. Jakby. Bo nawet wyprawa na drugi koniec miasta wieloma środkami komunikacji nie stanowi już dla nas większego wyzwania. Jak się okazało.

Jeśli do tego wszystkiego dołożymy fakt, że Igor radośnie stanął w łóżeczku i tak sobie stał trzymając się poręczy na całkiem mocnych, ośmiomiesięcznych nogach… i to wszystko wydarzyło się w miniony weekend, można sobie mniej więcej wyobrazić mój wytrzeszcz. Bo Ludzki siadać nie lubi. I nie umie za specjalnie. Ale żabką zasuwa jak stary enerdowski pływak. I stoi w łóżku. I się uśmiecha. Cały czas. A ja się rozpływam. Chwilami. Jedną chwilą bardziej, drugą mniej. A kocham Go jak wariat. Po prostu nie da się nie.

Czas mnie ciągle zdumiewa, cieszy i przeraża. Nie wiem co bardziej.

________________
Ps. Ankea – wielkie dzięki za chęci ale tak na serio to ja jestem Zosia Samosia, lubię sobie pomarudzić a i tak wszystko zrobię tymi ręcami. Ale chętnie Cię poznamy, i ja i Igorowski 🙂

9 uwag do wpisu “Odkrywczo

  1. otrzegam – Baj się nie daje wyręczać w prasowaniu. Mówi, ze jej głupio i warczy…
    Młody też warczy, tak gardłowo, pewnie do kompletu. 🙂

    Polubienie

  2. a co do prasowania – bez przesady, to strata czasu, no chyba, że len, który zresztą po 2 minutach wygląda …każdy wie jak:), ale tu akurat potrzeba odrobinę pary, choćby na te 2 minuty:):)

    Polubienie

  3. eee, a po co prasować?

    ksywę mam znaczącą w tym wzgledzie, bo cokolwiek wyprasuję, po kilku minutach wygląda to jak len(n)po kilku minutach:)

    (kod tslrr, więc warczę do kompletu)

    Polubienie

  4. a wiesz, też się rozglądam zawsze po mamusiach i tatusiach, ale wolę nie myśleć, jak się na ich tle przedstawiam 😉
    przegląd jest przeogromny – od takich noo dorosłych i dostojnych, poprzez młodych zadbanych, młodych rokendrolowych aż po menelaosów.
    a najbardziej to zaglądam do „wózyków” – bo u nas mówi się „wózyk, wózyka, wózykiem…”
    bezwodzia i zapylenia (w sensie pokrywania wszystkiego pyłem) nie zazdroszczę, ojjj będziesz miała co opowiadać temu dorastającemu żabkarzowi, jak już dojdzie do opcji słuchacz – rozmówca 😉

    Polubienie

  5. Jak ty to wszystko mała przetrwasz ? Jaby trzeba było zabrać coś do prania to daj zanać, wypiore i przywiozę spowrotem.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do pepegi Anuluj pisanie odpowiedzi