Bogdan mówi berek – notka-jamnik dla wytrwałych

Zachciało mi się skorzystać z usługi internetowej mojego banku. Że niby dwadzieścia cztery godziny i wszystko można. Nawet przelew zrobić czy inne matactwa finansowe. Bo bank mój jest przyjazny klientom i zrobi wszystko, żeby byli zadowoleni. Tak, ten z żubrzykiem. Nie chciałam im proponować wiosennych porządków i mycia okien u mnie w domu, bo stwierdziłam, że może niekoniecznie w tym temacie się wyspecjalizowali ale usługa internetowa to usługa internetowa. Wiem, że jest, więc myślę – a sobie skorzystam. Jak pomyślałam tak chciałam zrobić i nawet kiedyś zawczasu (jak jeszcze w Rembridge zamieszkiwałam) podpisałam stosowną umowę w moim macierzystym oddziale tegoż banku. Wszystko fajnie, pięknie, tylko nie dostałam – pocztą naszą polską szybką jak błyskawica – ani numeru klienta ani pinu ani w ogóle nic tylko ulotki reklamowe (co to już ich mam pełną skrzynkę a wyrzucać nie będę bo tak to mam przynajmniej poczucie, że ktoś mnie kocha i listami obsypuje). Nie dostałam – myślę sobie dalej wielce odkrywczo – to zadzwonię i sprawdzę jak rzecz się ma. Zadzwoniłam na numer infolinii (którym się tak reklamują, że boję się otworzyć lodówkę) i po odłuchaniu ponętnego głosu męskiego, który poinformował mnie, że będą mnie nagrywać żebym się czuła bezpieczniej i bardziej komfortowo (ta, akurat), przywitał mnie miły głos żeński:

– Tu bla bla bla, w czym możemy pomóc?
– Zieńdobry tu też bla bla bla, może pani mi pomóc w tym, że chciałabym aktywować usługę pekao24 a nie mogę.
– A dlaczego?
– No właśnie chciałabym się dowiedzieć.
– A jak pani godność?

Przedstawiłam się ładnie.

– A ma pani Numer Klienta?
– Niestety nie mam.
– Hmmm, to ja nie wiem.

Tu nastąpiła chwila napięcia i miły głos żeński po konsultacji z innym głosem płci nieokreślonej wpadł na pomysł:

– Mam pomysł, proszę mi podać numer pesel a ja panią zidentyfikuję.

Identyfikacja to mi się wybitnie z prosektorium kojarzy gdzie już nic podać bym nie mogła ale podałam bez szemrania.

– Z kim mam przyjemność? – miły głos żeński wpadł w ton rzeczowo-badawczy.

Przedstawiłam się raz jeszcze odpędzając od siebie myśl o schizofrenii właścicielki głosu.

– Nooo. To ja tu mam w komputerze, że pani nie ma aktywowanej tej usługi.

Bingo!

– Właśnie z tym problemem do pani dzwonię.
– Dzwoni pani nie do mnie ale do banku bal bla bla dla zadowolenia naszych klientów.

O losie!

– Tak, racja. Zatem właśnie z tym problemem dzwonię do banku. I liczę na to, że uda się go rozwiązać. Znaczy problem, nie bank.
– Ha ha, na pewno się uda. Mam tu w komputerze, że brakuje w umowie jakichś danych i dlatego nie została ona przekazana do nas. Konkretnie Numeru Telefonu Do Oddzwaniania.
– A czy pani może go uzupełnić?
– Niestety nie mamy takiej możliwości. Najlepiej będzie jeśli uda się pani do pani oddziału, który prowadzi rachunek i tam uzupełni brakujące dane. Bo to osobiście trzeba.
– Niestety, tu ja nie mam takiej możliwości, bo mój oddział jest w Rembridge, ja się przeprowadziłam, a oni pracują akurat w tych samych godzinach co ja i choć wiem, że mało to panią może zajmować co zresztą zrozumiałe, ale nie zwolnię się z firmy tylko po to by pojechać na drugi koniec miasta i podać Numer Telefonu Do Oddzwaniania.
– No to ja nie wiem.
– Ja niestety tym bardziej.
– No to może pani spróbuje do nich zadzwonić… a potem do mnie.. to zobaczymy co tam z tego wyniknie.
– Dobrze, zadzwonię.

Pożegnałam sie grzecznie, pani mi powiedziała ‚do usłyszenia’ bo teraz na szkoleniach uczą, że nie można ‚do widzenia’ bo przecież to telefon jest i nie widać i nabrawszy sił podjęłam drugą próbę sił z moim bankiem przyjaznym klientom co dla zadowolenia ogólnego i w ogóle żyły sobie wręcz wypruwa, ufff. Telefon znajduję na stronie internetowej w zakładce Placówki/Filie i dzwonię. Głos zza grobu informuje mnie, że nie dodzwoniłam się do pralni albo dajmy na to fryzjera tylko do banku. I jakiego. I która filia. I jaki adres. I że moge sobie tonowo wybrać numer albo poczekać na zgłoszenie się operatora. Czekam. Nikt nic nie nagrywa. Postanawiam czuć się bezpiecznie i bez tego. Operator ma mniej miły żeński głos i pyta mnie w czym może mi służyć. Przedstawiam się ładnie aczkolwiek już ze zmęczeniem i wyłuszczam całą sprawę raz jeszcze. Razem z opisem rozmowy z miłym żeńskim głosem z infolinii zajmuje to dobrych kilka minut. Operator o mniej miłym żeńskim głosie odzywa się po dłuższej chwili:

– A ma pani Numer Klienta?
– Niestety nie mam bo go nie dostałam -pocztą naszą polską szybką jak błyskawica – podobnie jak pinu i właśnie w tej sprawie też dzwonię bo bez tego nie mogę skorzystać z usługi internetowej.

Bez Numeru Klienta ani rusz.

– A umowę pani podpisywała?
– Podpisywałam.
– A kiedy?
– W lipcu.
– I na pewno nie ma pani tego numeru?
– Na pewno.

Nie no w sumie to mam ale lubię sobie podzwonić czasem i się poużerać z pracownikami banków przyjaznych klientom żeby mi się ciśnienie podniosło. Za niskie mam.

– To ja nie wiem czemu pani nie ma.
– Niestety również nie wiem.
– Hmm – mniej miły żeński głos wpadł w zadumę.
– To może mnie pani zidentyfikuje po numerze pesel? – podpowiadam nieśmiało.
– Pani mi nie mówi co ja mam robić, dobrze?! Musi pani przyjechać osobiście i wtedy uzupełnimy ten Numer Telefonu Do Oddzwaniania.
– Kiedy mówię właśnie, że nie mogę przyjechać osobiście. Poza tym tamta pani zidentyfikowała mnie bez problemu.
– Ale ja nie wiem kto pani jest i tak pani nie zidentyfikuję.
– To ja pani powiem kto ja jestem i podam numer pesel na dodatek. W końcu to dowód osobisty.
– A ja wiem czy to pani ma ten dowód? Nie wiem.
– Jestem przekonana, że to właśnie ja mam ten dowód.
– Ale ja nie jestem przekonana. Proszę pani proszę przyjechać osobiście – inaczej nic nie załatwimy.

Właśnie widzę. Widzę też, że rozmowy, które nie są nagrywane dla bezpieczeństwa i komfortu klientów znacznie różnią się od tych utrwalanych dla potomności i kierowników działu.
A przecież to tylko numer telefonu. Grupa krwi jest ważniejsza a spokojnie mogę ją podać w szpitalu przez telefon.

Dzwonię na infolinię. Żeński głos nadal jest miły ale niestety nie może mi pomóc. Muszę przyjechać osobiście do oddziału mojego banku i podać ten bezcenny numer telefonu do oddzwaniania.

– A gdybym chciała zmienić oddział na inny?
– To musi pani zamknąć rachunek w jednym i otworzyć w drugim.
– Oczywiście osobiście?
– Niestety tak.

Oczywiście.
Pytanie retoryczne.

Tak więc nie mogę skorzystać z usługi internetowej dostępnej w moim banku przyjaznym klientom – dla ich komfortu i wygody i tego, żeby mogli wszystko załatwić bez osobistego stawiania się przed okienkiem – bez osobistego stawienia się przed tymże. Urocze. A jakie typowe. Muszę więc zwolnić się z pracy, albo wziąć urlop i pojechać na drugi koniec miasta by pani o mniej miłym głosie żeńskim z oddziału mojego banku mogła wpisać ów brakujący element mojego życia wiecznego w przyszłym świecie amen i przesłać umowę do rozpatrzenia pani o miłym głosie żeńskim z infolinii. A jak nie, to wiem gdzie się zgina dziób pingwina.

Boję się pomyśleć co przeżywają na przykład niepełnosprawni, nie posiadający konta w jakimś internetowym banku, który jest przyjazny klientom. A nie tylko udaje, że jest. Ja na szczęście mam. W m-banku. A pekao sobie chyba całkiem daruję. Jak tylko będę miała wolną chwilę by wpaść do Rembridge.

Dziś dla odmiany nie chcę nikogo dotkliwie pogryźć, ani uszkodzić w inny sposób. Staruszki w ciemnej bramie też nie chcę napaść. Ani zamknąć w firmowej windzie głodnego rottweilera. Dziś jest mi już wszystko jedno co, kto i dlaczego nie może załatwić. Chyba zaczynam się uodporniać.

Ładny mamy dzień.
Miłej wiosny.

12 uwag do wpisu “Bogdan mówi berek – notka-jamnik dla wytrwałych

  1. Wlasnie z tegoż samego powodu zrezygnowalem z uslug, tego jakże przyjaznego dla klientow banku. Tylko, ze niestety niewykazalem sie przy tym takim zrozumieniem jak Ty i choć przemiła pani namawiala mnie ażebym jeszcze zostal na kilkadziesiąt lat, to z przykrością musiałem odmówic.

    Polubienie

  2. Uodpornienie przychodzi z czasem.Wtedy z wiekszosci uslug juz rezygnuje:-)
    Dlatego tak wielkim i milym zaskoczeniem byla dla mnie obsluga pasazera w Wizzair i zalatwianie spraw w Konsulacie w Kolonii.Do dzis nadziwic sie nie moge:-)

    Polubienie

  3. hmm..no tak…no to dobrze…,że nie tylko ja mam takie przeżycia z bankiem przyjaznym klientom….jejku..jak bardzo sie cieszę, że jestem normalna..a juz myślałam po rozmowie z miłą panią z banku ,że jednak jestem nie ten teges….a tu popatrz jednak to oni sa powaleni…no to juz ise uspokoiłam..dzęki Bajeczko
    aaa ps. świetnie sie Ciebie czyta..myśałaś o napisaniu książki?

    Polubienie

  4. ooo pamiętam Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki w wykonaniu mego Autora, który posiadał konto w tymże banku jakże przyjaznym klientowi. Posiadał, bowiem już nie posiada, po tym, jak to bank ów przyjazny ociążał go opłatami z tytułu usług, z których rodziciel mój nie korzystał, korzystać nie chciał i nigdy takowej chęci nie zgłaszał. Oczywiści , ze przy rozwiązywaniu umowy były problemy.

    A co do identyfikacji i nagrywania rozmów: w m-banku zmienili mi zdalnie nr dowodu osobistego po zmianie dokumentu. Musiałam podać przez telefon, pani potwierdziła i poprosiła o przesłanie ksero z podpisem. I tyle. Także może faktycznie się opłaca zlikwidowac konto w tym jakże przyjaznym dla klientów banku. Zwłaszcza, ze i tak większe oprocentowanie rachunku jest w m-banku. :)))

    Polubienie

  5. wlasnie nim doczytalam ze juz masz to chciałam napisac, że koniecznie mBank.mam od chyba 2 lat konto i nawet ostatnio mówilam koledze który mi go polecił, ze wciąz nie moge nadziwić się ze ja nie mam wogole zadnych problemów z tym bankiem!i ze wciaż po przygodach z pekaokami i zachodnimi nie mogę uwierzyc, ze własnie nie musze marnowac połowy dnia by zrobic przelew/ zmienic dane/ wyrobic karte tylko robie to w kilka minut.a ich karte do bankomatu gubiłam juz 5 razy, i 5 razy przysyłali mi nowa za darmo[!] w ciągu tygodnia.nie wspomne o tej kredytowej za którą nie pobierają mi wciąz prowizji [ a mam ponad rok] która często przed pierwszym ratuje nam życie.ale mi reklama wyszła:) ja naprawde pracuje w bibliotece a nie w banku;)

    Polubienie

  6. Tak się składa, Droga Bajko, że jestem pracownikiem tzw Infolinii (My to nazywamy BOKiem…) Ale sieci komórkowej i jestem zaskoczona zachowaniem pani. U nas jak byśmy powiedzieli, że dzwoni pani do sieci przyjaznej klientom to by chyba mnie zwolnili… Po łan: INDYWIDUALNE PODEJSCIE DO KLIENTA, po tu: METODA JAPANA czyli JA dla Pana/i, po fri: POKAŻ KORZYSCI KTORYCH KLIENT SIE NIE SPODZIEWA (wiśienka), po for: ZROB WSZYSTKO, ZEBY POMOC, BADZ OPIEKUNEM SPRAW KLIENTA. O mamo.. przecież my żem są ludzie a nie maszyny… Pozdrawiam

    Polubienie

  7. Jezu, Baj, ale elaborat strzeliłaś!!!
    „Pani Anno, co pani tak pisze i pisze?”
    „A cię to, szefie, guzik obchodzi, to księgowa ma liczyć – ja piszę!”
    :)))

    Polubienie

  8. Ja też sie mBankowi nadziwic nie mogę – mam konto, a nie rozmawiałam z nimi ani telefonicznmie, ani w żadnym oddziale nie byłam…
    Wszystko internetowo-pocztowo.
    Da się. Tylko musi być dobra wola ze strony banku…

    A propos jeszcze tego „cudnego” banku o którym piszesz – mojejmu tacie zrobili kiedyś cudny numer. Przy zmianie numerów kont.
    Pierwszego zawsze miał wypłatę. I akurat wyjeżdżali gdzieś moi rodziciele drugiego. Kasa – wiadomo – potrzebna. A tu kasy niet.
    Zamiast sie pakować wydzwania do pracy – czemu mu kasy nie wysłali – jak to – przecież wysłali, tylko wróciła, bo nie ma takiego konta.
    Cóż – bank zapomniał przesłać informacje o zmianie nuimeru konta i o tym, że od tego akurat pierwszego stary numer traci ważność.
    Więc tatko mój z rozwianą resztką włosa – najpierw chodu do banku po nowy numer – potem do pracy z tym numerem do księgowości, żeby mu już-zaraz jeszcze raz przesłali…
    Horror nie bank!!!

    Polubienie

  9. tia… człowiek tak sie rozzuchwali w takim pieknym kraju jak nasz z takim wszytko-fajnym m-banku (czyzby to jakas odskocznia od e- inkrementu internetowego?), potem zaiwania na jakieś wyspy typu GB a tam to dopiero sie na urzedników nawydziwia… zwłaszcza jak świerzo po/przed lunchem a nie daj cie 5 minut przed zamknieciem w prawie-wolny-dzień ….

    A swoją drogą, to po co trzymać konto w drogich bankach? tam przecie w nagrodę za trzymanie konta co miesiąc się płaci. i po co …
    i swoją jeszcze inną drogą to tele-idio-linie są na ogół tylko i wyłącznie po to żeby klienta poinformować, i na jeszcze większy ogół, że tak na prawde to oni by chcieli, tylko nie mają mozliwości/nie maja przepisów/spadaj/ whatever
    i wszystko w imie jak najlepszego (tfu) imienia klienta

    Polubienie

  10. Mam konto w innym całkiem nieprzyjaznym klientom banku. W zimie zaczęli ścigać mnie, że muszę zmienić umowę (bo od kilku ładnych lat miałam konto studenckie) okazało się, że nie mogę tego załatwić w innym oddziale, nawet zamknąć konta nie mogę w innym oddziale, tylko wszystko muszę osobiście. Tylko, że mój macierzysty oddział jest o kilkaset kilometrów stąd. Myślałam, że jak się nie zgłoszę, to zlikwidują mi konto automatycznie. Niestety, ścigają mnie coraz wymyślniejszymi groźbami.

    Polubienie

  11. a jeszcze mi się przypomniał mój ulubiony numer na koniec z zachodnim-zostało na koncie 56 groszy,przy likwidacji konta pani kazała mi wybrac w kasie te 56 groszy płacac 3 zł prowizji od wypłaty!powiedziałam, ze ich nie wybiore, niech sobie wsadzą głęboko, jako darowizne im zostawiam, scigali mnie chyba z rok, w końcu się odczepili jakoś.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do hal Anuluj pisanie odpowiedzi