Bo ja nie mam co na siebie włożyć

Sir Elton de Peruka nie mógł się zdecydować, w co ma się ubrać, więc odwołał spotkanie z prasą. Cóż. Urocze. A mnie się przypominają moje własne odwieczne problemy dotyczące jakże trudnych wyborów garderobianych. Co prawda więcej problemów wynika, gdy sytuacja przypomina przysłowiowego ‚osiołka wyborczego’. Bo czyż nie jest tak, że im mniej w tej szafie mamy, tym faktycznie mniej kłopotów decyzyjnych? Na to przynajmniej wskazywałaby stara ciotka Logika. Więcej ciuchów to więcej możliwości do zestawienia, zrozumiałe zatem, iż Sir Elton Jaś – właściciel zdecydowanie bogatszej niż moja osobista szafy – zasępił się srodze, wpadł w panikę i zwiał. Kiepskie nerwy mają ci sławni i wielcy show-businessu. Ja miałam z tym mniej problemu. Pamiętam, gdy jako podlotek piegowaty i zakompleksiony po czubki czerwieniejących cyklicznie uszu, zaczęłam się umawiać na pierwsze poważne randki. Też bywało wesoło. Kiedy to na przykład biedny i niczego nie świadom absztyfikaant czekał już przed domem wydeptując chodnik i nerwowo spoglądając na zegarek, młodociana wówczas Bajka po godzinach spędzonych na doprowadzaniu się do stanu ‚pokazywalności publicznej’ zaczynała już myśleć całkiem realnie o gwałtownej śmierci przez udławienie się gorącym kartoflem. A wszystko po cudownym pomyśle zrobienia się na bóstwo za pomocą maseczki marchewkowej, na którą to przepis wyczytała w mamutowym kalendarzyku Ewa. Jako osobniczce o wybitnie bladej, wymoczkowatej karnacji i upstrzonym piegami nosie, Bajce zamarzyła się bowiem lekko opalona, zdrowo wyglądająca cera, jaką – jak każda szanująca się czytelniczka kalendarzyka Ewa wiedzieć powinna – zapewnia właśnie zbawienna maseczka z marchwii. Właściwie zastosowana maseczka – dodać powinnam. Bo tamtego feralnego dnia Bajka maseczkę zastosowała… po swojemu. Co prawda napisane jak wół stało, że na facjacie trzeba marchewkową papkę trzymać DO 10 MINUT, jednak, że podlotek blady był niemiłosiernie, tedy ubrdał sobie, iż kolejne 10 minut a może i jeszcze następne a efekt będzie jeszcze lepszy i wręcz zniewalający. I był. A jakże. Po zmyciu burej brei, w jaką zamienił się upiększający w zamierzeniach specyfik, ukazało się… oblicze Winnetou odrodzonego metodą kuchennej reinkarnacji. Bajka była pomarańczowa i przerażona. W równym stopniu. Potem niebo rozstąpiło się, nastał chaos a ona spędziła upojne godziny na dzikich szlochach, tupaniu, gryzieniu paznokci i próbach doprowadzenia twarzy do czegokolwiek poza żywo oranżowym odcieniem. Po jakimś nieprawdopodobnie długim maratonie moczenia się w ogórkach i cytrynie oraz wyklinaniu kalendarzyka Ewa razem z mamuciną torebką, gęba była już tylko czerwona. Ale i tak nie trwało to długo bo Bajka zaraz zbladła. Kiedy tylko zaczęła się ubierać. Pierwsze czego można być pewnym gdy wkładamy ostatnią z ostatnich czystą i dobrą parę jedynych czarnych rajstop obecnych w promieniu 20 km przy oczekującym u bramy absztyfikancie i sklepach pozamykanych na głucho to to, że zaraz je podrzemy. Dziura zrobiła się chyba jeszcze zanim Bajka zdołała dotknąć drżącymi rękoma tego cudu przemysłu tekstylnego. Dziura jak złoto. Na samym kolanie. Wtedy pechowa randkowiczka była jeszcze zbyt młoda i niedoświadczona by znać te wszystkie przekleństwa, których w takiej sytuacji użyłaby dzisiaj. Ale przynajmniej zbladła. Nic dziwnego. Sukienka była już na swoim miejscu, młodzian niecierpliwił się przed domem, glany wypastowane lśniły w przedpokoju a tu taki kurde rajstop dziurawy. No kurka siwa no! Na szczęście w trudnych i dramatycznych sytuacjach Bajka zawsze wykazywała się sporym litrażem zimnej krwi i tryliardem pomysłów na minutę. Chwilami nawet dość dobrych. Sukienka była żółta a na składzie były też żółte rajstopy, w których wyglądała jak ósma córka Baby Jagi w barchanach i świeżo podarte czarne, eleganckie i ładne. Nie myśląc zbyt wiele założyła żółte, na nie zaś czarne i zrobiła im jesień średniowiecza w postaci kilkunastu solidnych dziur pazurem drżącym acz zdecydowanym na wszystko. Zasada wszystko albo nic towarzyszyła jej jak widać od zawsze. Potem nabrała powietrza, nastroszyła jeżową czuprynę i potuptała do uszczęśliwionego jej widokiem długopiurego gogusia. Inna sprawa, że wtedy był nią tak zauroczony, iż gdyby nawet wylazła w papilotach i jutowym worku, szczerzyłby się jak rasowy ratler ale to było zanim zdążył ją poznać 😉 Grunt, że randka się udała, Bajka została towarzysko skomplementowana za odkrywczość twórczą a ładnych parę lat później dowiedziała się, że to teraz najnowszy trend i mody krzyk w nurcie post-punk. Zabawne, bo wtedy jeszcze w Polsce panczury ograniczały się do skór, ćwieków i glanów malowanych plakatówką. Nieźle. Czuję się normalnie prowodyrką misji Drzyjmy Rajtki. I pomyśleć, że to wszystko przez marchewkę 😉

14 uwag do wpisu “Bo ja nie mam co na siebie włożyć

  1. kiedy szłam na pierwszą w życiu randkę i kawaler stał już w progu,
    moja matka zaczęła nerwowo powtarzać:
    – „nie zjadłaś obiadu… nie zjadłaś obiadu…”.
    A kiedy wyszliśmy na ulicę, wychyliła się do pasa przez okno i wrzasnęła na pół osiedla:
    – „a może byś zjadła kotleta?!!!”

    [chciałam wtedy umrzeć na miejscu, naprawdę]

    Polubienie

  2. hehehehh mi się przypomina moja pierwsza randka. Romeo odprowadzał mnie z dyskoteki, na której uskutecznialiśmy dzikie łamańce. Po drodze oczywiście rozmawialiśmy. tematyką rozmów, jakże adekwatną do romantycznego wieczoru i odbytych wlaśnie tańców, były motywy samobójcze, gęsto inspirowane poezją i prozą. :)))))

    Polubienie

  3. „Pod Rzeszowem pewien chłop fanem był muzyki pop
    więc, napisał niech ja skonam pismo do Eltona Johna
    Jestem Pana wielbicielem więc na tacę dam w niedzielę
    I z sąsiadem się podzielę żeby Pan miał zawsze top
    Przyszło pismo do Londynu wziął je gwiazdor z pewną miną
    włożył słynne okulary i powiedział nie do wiary
    Nagle zmienił się na twarzy, kazał wezwać dziennikarzy,
    menagerów sekretarzy by podzielić się nowiną
    Ustalono po namyśle po angielsku a więc ściśle
    po wymianie telefonów i wypiciu dwóch bourbonów
    że jeżeli jakiś chłop chce by Elton trzymał top
    królem był muzyki pop to się mu odpowiedź wyśle
    Pozdrowienia dla rodziny matki żony lub dziewczyny
    powodzenia w każdej sprawie w pracy w łóżku przy zabawie
    a w ogóle to good bye żeby wszystko było naj
    żeby mu rozkwitał kraj więc niech w siłę rosną CHINY”

    Tak mi się skojarzyło …

    Polubienie

  4. ja sie od czasu do czasu spoznialam na pierwsza lekcje. z powodu Eltonowego. ale tez trzeba mi przyznac, ze jako rasowa hippiska, nie molam sie ubrac ponizej swoich mozliwosci, to bylo wowczas niedozwolone w moim kodeksie Zwisających Ciuchów.

    Polubienie

  5. jako właścicielka niezwykle chudych i długich nóg, zawsze miałam problemy ze spodniami. Ale od czego wena twórcza i zdolności krawieckie – zwężałam spodnie ojca lub wyżebrane od znajomych – przedłużałam je wszyswając mniej więcej 10cm od dołu kolorowe tasiemki, koronki itp. Normalnie dziewczyny padały z zazdrości, a do tego jako wyraz swej odrębności zawsze wkładałam jedną skarpetke czerowną, jedną żółtą.

    Polubienie

Dodaj komentarz