Jakoś sobie żyję…

…i tak w ogóle to spokojnie jest i się nie przejmuję. Znaczy staram się nie przejmować opiniami niektórych wszechwiedzących i wszystko rozumiejących co to radzić lubią wszędzie i każdemu – choć wiedzy w niektórych sprawach mają mniej niż ja testosteronu w uszach – dla których jedynym słusznym rozwiązaniem w ‚mojej sytuacji’ byłoby zapewne położenie się na torach i czekanie na nocny tramwaj, skoczenie do Wisły w grudniu na główkę, włożenie głowy do piekarnika i ustawienie na opcję grillowanie albo co najmniej spektakularne podcięcie sobie żył, najlepiej w miejscu publicznym i kawałkiem zardzewiałego żelastwa. Bo absolutnie i zdecydowanie nie powinnam żyć dalej. A już na pewno nie powinnam sobie z ‚tym’ poradzić. Mało tego – nie na miejscu jest patrzenie w każdej sytuacji trzeźwo ale pozytywnie i mocnym foux pas jest próba ujrzenia nie tylko beznadziei ale także pozytywnych aspektów każdej sytuacji, które niewątpliwie są obecne zawsze. Bo życie moim skromnym zdaniem nie składa się wyłącznie z czerni i bieli a gdy jest źle to wcale nie znaczy, że trzeba się poddać, zakopać żywcem w ogródku sąsiada i czekać na ścięcie razem z nagietkami. Bo mnie kurde jakoś widać nie jest tak łatwo złamać i nawet ‚takie’ coś nie jest w stanie tego uczynić. Już bardziej niektóre bezmyślne opinie jeśli mam być szczera, (które przypominają wsadzanie palucha tam gdzie może najbardziej boleć – żebym przypadkiem nie zapomniała co się stało) zwłaszcza osób, po których spodziewałam się raczej pomocnej dłoni w nowej, ciężkiej sytuacji niż podawania żyletki do wanny.

Tak – zamierzam żyć dalej.
Nie – nie zamierzam sie umartwiać. zostawiam to innym. świetnie sobie z tym radzą zamiast mnie.
Tak – jest mi ciężko.
Nie – na tym świat się nie kończy.
Tak – zawsze mogło być gorzej.
Nie – nie potrzebuję litości ani współczucia.

Bo ja walczę o siebie i o to co będzie. Bo muszę być silna za dwoje. Żeby było dobrze. A nie tylko czekam i patrzę. Ja nie z tych co gdy widzą samochodowy wypadek, patrzą ile krwi wyciekło na asfalt. Ja z tych co dzwonią po karetkę, tamują krwotok paluchem i zaczynają reanimację, nawet gdy twarz ofiary jest w tej krwi cała.

Mam o co walczyć.

15 uwag do wpisu “Jakoś sobie żyję…

  1. nic tylko brać przykład z szanownej koleżanki 🙂
    A swoją drogą myślisz że pozwolono by ci na podcinanie żył w środku miasta ? jeszcze byś kogoś pochlapała,a przecież to takie niehigieniczne 🙂

    Polubienie

  2. no, to jest ta Bajka co to ją znam – dumnym z ciebie niesłychanie (: tak sobie czasem marzę, że jakbym potrafił, to też chciałbym tak robić, niestety mam drobny problem z krwią – jak ją widzę, krew zostaje a ja odlatuję w inne światy – nigdy nie zostanę palco-zatykaczem krwawiących ran /: Nawet swojej krwi nie bardzo mogę oglądać, ma to swoje zalety w sumie, panie w stacji krwiododdawania zawsze dają mi dodatkowe porcje cukierków i tak fajnie biegają dookoła.

    Polubienie

  3. No. Czyli jednak Rambo przy Tobie wymięka. Rozkleiłby się facet jak nic. Nie to, co Ty.
    PS: I tak najbardziej się cieszę, ze teraz moge do Cię mówić „joł mama” i w pysk mi nie dasz;)

    Polubienie

  4. O a mi najbardziej podoba się to, że te opinie, które chcieli Ci niby wmówić, to Cię tylko umocniły i ugruntowały w tym , że masz być taka jaka jesteś, j az całego serca podziwiam twoją postawę z takimi ludźmi nasz kraj daleko zajdzie.
    P.S.: Choć w części chciałbym mieć taki światopogląd jak ty, ale chyba czytając twojego bloga zaczynasz zmieniać moje życie. DZIĘKUJĘ 😀

    Polubienie

  5. Halu nie prowokuj bo Cie pozwę o alimenty 😉

    A tak w ogóle to chyba pomyślę o jakimś małym przewrocie skoro tak zmieniam żywoty innych… może w przód? 😉

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s