Czy śmiech przez łzy jest jeszcze śmiechem? Czy już oszustwem? Udawaniem przed samym sobą, że jest dobrze, że wszystko się ułoży, będzie ‚jakoś’… Tylko jak się ciągle walczy żeby było ‚jakoś’ to to ‚jakoś’ już bokami wyłazi i sapie ze złości. Już by się chciało żeby w końcu jeden jedyny raz było ‚dobrze’… po prostu dobrze. Zawsze walczę. O ‚jakoś’. Co się takiego stało, że tak obniża się próg tych potrzeb? Dlaczego kiedyś zależało by było najlepiej a teraz wystarczy już samo ‚jakoś’? Chaos. Mam w głowie chaos. Pogubiłam się. Znów nie sypiam nocami, w dzień sypiam… na jawie, nieobecna jestem, za dużo myślę, analizuję. Nie chciałabym by życie było mniej skomplikowane. Ale chciałabym być mniej skomplikowana dla samej siebie. Trudno mi się ze sobą żyję. Byłoby pewnie łatwiej gdybym się lubiła choć trochę…
Pytam i nadal nie wiem. Czy śmiech przez łzy nadal jest śmiechem? Czy to tylko taka maska. Czy nawet jeśli choć na chwilę pomaga, koi, uspokaja, pozwala odetchnąć, wysmarkać nos, spojrzeć w lustro i przemyć te zapuchnięte oczy… tylko na moment… czy już nie jest wart tego by być takim okruszkiem, który zmagazynuję na cięższe czasy. I potem będę wracać do niego, odgrzebywać, cieszyć się, że był. Żyję przeszłością? Tak. Podobnie jak i teraźniejszością i przyszłością. Teraźniejszością żyję najpełniej. Jestem tu i teraz. Czasem płaczę. Częściej staram się uśmiechać. Wychodzi różnie ale wierzę, że jeśli powtórzę tysiąc razy… to kiedyś uwierzę. Staram się. Mocno. Tu i teraz. Przyszłością nie żyję. Łagodnie mi tłumaczą, że nie warto. Łagodnie bo po co panikować. Każdy czeka na jakiś cud. Każdy. W tym jesteśmy podobni do bólu. A co dalej? Kto to wie niech pierwszy rzuci… się na wiatr. Fałszywi prorocy i walka z wiatrakami mają wspólne ogniwo. W obie sprawy wierzy się póki jest nadzieja. A jak wiadomo ona zawsze odchodzi ostatnia. Jak kapitan tonącego statku. Czyli wiara w fałszywych proroków i wiara w sens walki z wiatrakami jest najsilniejsza. Paradoks. Najbardziej wierzymy w rzeczy zgóry skazane na niepowodzenie. Może własnie dlatego, że w nie nie wierzy już nikt…
Czy śmiech przez łzy nadal jest śmiechem?
Nie wiem. I nie wiem kto zna odpowiedź.
każdy czeka na cud, a może nie trzeba czekać tylko go poszukać samemu?
PolubieniePolubienie
śmiech przez łzy jest nadal śmiechem. a łzy przyprawione śmiechem są cały czas łzami.
kwestia wyodrębnienia tego, co powoduje, że łzy płyną i tego, co sprawia, że mimo wszystko można się uśmiechać.
Bajko, uśmiecham się do Cię:)
PolubieniePolubienie
jest. Ale czy prawdziwym? Nie wiem.
PolubieniePolubienie
Ja pomimo chaosu rzuciłem się na wiatr. Jest ciężko ale ta irracjonalna wiara w fałszywych proroków wbrew pozorom okazuje się przydatna. Może to po prostu nasze marzenia?..
PolubieniePolubienie
Są różne kategorie śmiechu. Np. śmiech beztroski, śmiech ironiczny, śmiech sarkastyczny, śmiech łaskotanego w czułe miejsca(no już wiesz które masz czułe Bike), śmiech rozpaczy i jego odmiana śmiech przez łzy. Więc pytanie Twoje traktuję jako retoryczne.Bo takie może było?
PolubieniePolubienie
nikt tego nie wie, niestety. Dla mnie jednak śmiech jest zawsze lepszy od jego braku, nawet gdy jest przysłonięty łzami. Trzym się mocno miśka.
PolubieniePolubienie
Nie lubisz się? To należysz do znacznej mniejszości.
Śmiech przez łzy – czy jest maską? Jeżeli się po prostu szczerzysz do świata, żeby nie widział łez – tak. Jeżeli potrafisz się szczerze śmiać (a z tego, co tu widać, i co miałem okazję zobaczyć – potrafisz), nie. Za to niewątpliwie śmiechem jest. Zależy po prostu, co rozumiesz przez ten śmiech. Skąd się on bierze.
:]
PolubieniePolubienie
uśmiech łzami przyprawiony jest najprawdziwszym i najszczerszym usmiechem, bo to błysk nadziei, znak, ze jeszcze nie odeszła…
usmiecham sie do Ciebie 🙂
PolubieniePolubienie
Może poczujesz się lepiej jak napisze, ze :
ja myśle – duzo ludzi ma podobny problem nawet ja znam juz dwie, oprócz Ciebie, a poza tym chyba kazdy z nas………. a teraz jest taki czas ze ja tez…..uwierzysz? i mam , ochotę wszystko rzucic, a w oku zły , upierdliwe.
I trzeba sie trzymac i znalezc jakas inna droge, mniej banalną i szczęśliwsza, w sobie znalezc!
Szeroki uśmiech
dla Ciebie.
Ania
PolubieniePolubienie
…słyszałaś kiedyś piosenkę „Hiob” Kaczmarskiego? Ja, tak samo jak ten biedny , zmaltretowany sukinsyn uśmiecham się cały czas, choć czasem jest to uśmiech straszny.Mimo to odczówam wdzięczność za świat, za to , że żyję. Możliwe że skończę na ulicy, możliwe że stracę wszystko, to co jest naprawdę ważne mam w sobie. Więc uśmiechaj się, śmiej się losowi w nos,ciesz się każdą sekundą bo czym tak naprawde są nasze kłopoty,jak nie złudzeniami , którymi wypełniamy sobie czas w oczekiwaniu…
PolubieniePolubienie
usmiech i smutek pochodza z dwoch niezaleznych osrodkow i latego czasem moga trwac jednoczenie. Czasem przewaza wartwa smiech – rozlozy sie i rozpanoszy i to wcale nie znaczy, ze smutku juz nie ma, bo jest, tylko ugnieciony. Czasem warstwa odpowiedzialna za lzy dominuje. U mnie to sa rownolegle warstwy. I mysle, ze nie tylko u mnie:-)
Czy to bardzo niezrozumiale jest? Staralam sie, zeby nie:-)
PolubieniePolubienie
ja mam wrażenie że własnie wtedy gdy smieję się przez łzy przybieram maskę…ostatnio prawie jej nie zdejmuje…
PolubieniePolubienie
to że jest smutek nie znaczy że trzeba go pielęgnować, bo on się żywi sam sobą
więc uśmiechaj się jeśli jest chociaż maleńki powód do uśmiechu
PolubieniePolubienie
No własnie…półki jest nadzieja.A śmiech przez łzy nie jest formą nadziei?Jest lipnie i dupnie ,nie każdemu chcemy pokazać swoje emocje-co jest zrozumiałe ,ale skoro potrafimy się jeszcze usmiechać ,tak szczerze-jest w nas nadzieja i siła.Pozdrawiam-K
PolubieniePolubienie