Wczoraj

Wczoraj był sajgon w robocie. I wczoraj był dziwny telefon. I wczoraj byłam gotowa zadrapać na śmierć za rogalika i kawę… no ostatecznie mógłby być pączek. Do 12. Bo potem było mi już wszystko jedno. I tak nosem wciskałam enter ze zmęczenia. Biomet był niekorzystny czy jak? Kij wie.

Wczoraj było mi ciepło. Aż za bardzo. Założyłam na siebie pół szafy i wyglądałam jak w drodze na biegun. Dziś mam drugą połowę. W końcu nigdy nie wiadomo gdzie wylądujemy po pracy.

Wczoraj prosto z pracy pobiegłam na angielski. I od progu poczułam się lepiej widząc na sali kolegę, z którym od dwóch lat opowiadamy sobie dowcipy. Siedzę z nim w biurze przez ścianę. Zawsze to milej zobaczyć czyjaś znajomą facjatę w nowym miejscu.

Wczoraj prosto z angielskiego pobiegłam na chór. Jestem coraz lepsza na długie dystanse. Trzy tramwajowe przystanki zajmują mi mniej czasu niż tym ‚stalowym rumakom’ pod napięciem. Nie wiem czy to tylko wina wszędobylskich ulicznych korków.

Wczoraj na chór przyszła Malinka i Hal. I było jeszcze milej. Przypomniały się dawne (choć nie tak dawne) dzieje, kiedy to każdy jeszcze znajdował czas na wszystko – na to żeby powyć wśród znajomych również. Fajnie było…

Wczoraj po chórze poszliśmy wesołą ferajną do Medyków na grzane wino. I wczoraj usłyszałam opowieść o tym, jak to na dworcu, grzecznie, przy kasach, w drodze na Krym Wojti zostawił podróżną torbę z zajedwabiście drogim profesjonalnym sprzętem fotograficznym. I jak to ta torba się odnalazła. Z całą zawartością. Bo policjanci myśleli, że to bombka jakowaś i zabrali. I nawet potem oddali. Oczywiście po odpowiednich perturbacjach ale oddali. Mogli co prawda oddać od razu jak tylko Wojti od tej kasy odszedł, ale sądzili, że on to specjalnie zostawił i woleli sprawdzić. Czujni ci nasi policjanci.

I wczoraj usłyszałam koniec całej opowieści – jak to pewna dziewczyna patrząc na Wojtiego stwierdziła, że on to ma szczęście. A Wojti uśmiechnął się i powiedział tylko: – Ano mam – i dodał – siedzi obok mnie – wskazując na siedzącą u jego boku Anię…

Mówcie co chcecie. Może dla niektórych to zbyt nierealne, może już mało kto z nas wierzy w taką miłość (taką bo ta, o której tu piszę trwa już spory czas i ciągle z przyjemnością patrzę na nich oboje). Mówcie co chcecie. Ale nie znam osoby, która nie chciałaby takich słów o sobie usłyszeć.

I o tym wszystkim myślałam wczoraj.

17 uwag do wpisu “Wczoraj

  1. Yyyyy??? Bury… hmm… śpiewam owszem ale w Chórze Akademickim Politechniki Warszawskiej 😉

    ps. chyba będę musiała zrobić sprawdzian ze znajomości termosu ;))

    Polubienie

  2. Och bosko bylo, bosssssssko wczoraj! I historie adasiowe, lez wyciskacze (smiesznosciowo lub wzruszeniowo – wszystko jest!) no po prostu pierwszorzedne! Dobrze, ze przyszlam! 🙂

    Polubienie

  3. W podstawówce zapisałem się do chóru, bo tam fajne dziewuszki były. Mam sentyment do chórzystek. Z wyłączeniem tych kościelnych.
    Jak absolwent PW życzę udanych występów chóralnych tudzież udanych spotkań towarzyskich w gronie chórzystek.

    Polubienie

  4. Aniu – nie dość, że nie wstyd to jeszcze powód do usmiechu od ucha do ucha :)) życzliwie zazdroszczę 🙂 buziaki dla was obojga

    Bury – chyba chórzystów?!

    Polubienie

  5. No to fajnie, że Hanutka się dopiero teraz dowiedziała… ale i tak dobrze że wogóle, no nie?

    P.S. PRIMO: Dzięki Bajka, że mnie wyręczyłaś z historią mojej torby, niestety jak łatwo się domyślić – z wyjazdu nie mam ani jednego zdjęcia, a że prowadzę foto-bloga, to o wyjeździe się nic nie pojawi. Poza tym wolę nie pisać, nigdy nie błyszczałem z Polaka 😉

    P.S. SEKUNDO: co jakiś czas przypominam, że ksywka Hanutka to świadomy plagiat – zobaczcie „HISTORIĘ KINA W POPIELAWACH”, to z tamtąd

    Polubienie

Dodaj komentarz