Zastanawiające

Nigdy nie odważyłabym się na bycie tak ograniczonym i zadufanym w sobie żeby generalizując, z miną ‚zjadłam wszystkie rozumy i możesz mi świecie naskoczyć’, wyrazić się negatywnie o całej populacji mieszkańców jakiegokolwiek miasta wnioskując na podstawie jednego czy dwóch przypadków, które mnie osobiście nie odpowiadają…

Przeciwnie… w każdym miejscu, w którym byłam (a byłam w naprawdę wielu) zawsze znajdowałam sympatycznych ludzi i urokliwe miejsca… da się… to kwestia podejścia…

to ja…

Ciągle za to słyszę, że Warszawiacy to chamy, prostaki, palanty, cwaniaczki i debile a Warszawa jest be, do bani, brud, syf i ogólnie sux…

Nigdy nie skrzywiłam się gdy ktoś mi powiedział ‚jestem z X’… a często widzę grymas gdy mówię lub piszę cokolwiek o stolicy…

Bo moim zdaniem nie jest ważne miejsce a ludzie wszędzie są tacy sami – dobrzy i źli, tolerancyjni i ograniczeni, ci co czują i ci, którym się tylko wydaje…

I tylko zastanawiam się, czy to rzeczywiście mieszkańcy mojego miasta są tacy tragiczni i beznadziejni czy to cała reszta czasem powinna zastanowić się nad samymi sobą i pomyśleć dwa razy… zanim wyrazi jakąś nonsensowną opinię, która wg mnie gorzej świadczy o autorze… niż o adresacie…

Panta rei… wszytko płynie… czasy się zmieniają… ludzie też… tylko stereotypy i uprzedzenia jakie były – takie są…

Dziś pójdę na spacer po moim szarym brydnym mieście. Poszukam kolorów…

Wszystkiego dobrego

41 uwag do wpisu “Zastanawiające

  1. Jakaś grupa Warszawiaków zapracowała kiedyś na taką opinię, a teraz to się mści na wszystkich pozostałych. Jak mój kolega nocował w schronisku w Bieszczadach to babka kazała mu z góry płacić za noclegi, bo „wy, Warszawiacy to tylko kombinujecie i na pewno uciekniecie bez zapłaty”… Smutne…

    Polubienie

  2. ‚bo każdy Polak to pijak… i złodziej…’

    równie łatwo jak oburzamy się na inne państwa za taką etykietkę… sami nadajemy identyczne na własnym podwórku

    Polubienie

  3. ale ta opinia o warszawiakach, to naprawde sie szybko rozchodzi. ja sama chcialabym studiowac w warszawie, ale gdy poinformowalam o tym znajomych, stwierdzili tylko ze (cytuje): ocipialas, ci ludzie sa nam obcy kulturowo ( a pochodze z malego miasteczka)/// i co tu wiecej komentowac?? sami o sobie swiadcza… niestety w polsce widzoczne sa jeszcze sarmacka zasciankowosc i prowincjonalnosc…przykre…

    Polubienie

  4. o Warszawiakach nie bede sie tu wypowiadal, za to Warszawianki…. ech :), az usmiech sam wskakuje na lico…

    a powaznie, to masz 100% racji, i tak naprawde to nawet nie ma o czym dyskutowac, sa ludzie, ludziki i kwakwarakwa… wszedzie, i do tego, jak słusznie napisalas panta rei, nic nie jest stale

    Polubienie

  5. A jeden gosc, chyba z Targowka, powiedzial mi tak o zachowaniu pewnych mieszkancow :
    ” a ilu tu masz, kur.., prawdziwych Warszawiakow ? Krotoszyny, Bilgoraje, chu.. muje, po pińć kafli targaja miecha sluzbowa bryka i to juz warszawiak ? czlowieku”

    No wlasnie – to raczej nie miasto nas rozni, a po prostu indywidualny sposob bycia. a Warszawa ? ja sie tam dobrze czuje, jesli nie zwiedzam jej po lebkach, czylo po trendach, bo trendy sa wszedzie takie same.

    Polubienie

  6. Mldy Duchem – skad znasz okreslenie Ludzie ludziki kwakwarakwa ? a ja myslame ze zostalo wymyslone w 7a Szkoly POdstawowej nr 29 w Lodzi im Jana. Kochanowskiego, przy ulicy Przedzalnianej 70 w roku bodajze 1989 ? mon Dieu !!! czyzbysmy jednak slawni zostali ?
    pozdrawiam.

    Polubienie

  7. Co do kolorów w tym brudnym mieście – ostatnio bywają zaskakująco zarąbiste! Tak tuż przed sansetem na Starym Mieście – iście interesujące zestawienia!

    Polubienie

  8. cha, niestety, to nie przez was wymyslone, tylko z jakiegos tlumaczenia dialogu filmowego, bodajze francuskiego filmu z lat 70-tych ale nie pamietam jakiego… a do przedzalnianej w roku 89 bylo mi calkiem niedaleko, choc do podstawowek wtedy nie zagladalem (pozniej zreszta tez nie 🙂

    Polubienie

  9. ja się w Warszawie urodziłam i wcale się tego nie wstydzę, choć moi rodzice nie sa Warszawiakami. I to fakt, sama się nasłuchałam różnych opowieści o Warszawiakach od ludzi z innych miejscowości. Tylko, że tak naprawdę to nie sa Warszawiacy (jak zauważył kol. Szarabajka) – to sa „ludzie mieszkający w Warszawie”. a dla mnie to pewna różnica.

    Polubienie

  10. tak dla przeciwwagi…
    ostatno we fabryce jako jedyny broniłem wyboru jednej z kilku ofert…
    bo dosyć dobra była i przy okazji jedyna polska…
    niestety była to oferta krakowska…
    zostałem zakrzyczany przez Warszawiaków:
    „bo oni w tym Krakowie to WSZYSCY jacyś nawiedzeni są… sie nie idzie dogadać…”
    chociaż po prawdzie to oferent przysłał do nas trąby… nie handlowców…;)

    Polubienie

  11. Hello ponownie Mlody Duchem. Tos Ty Lodzian ? Ja nie moge, do tego jeszcze sąsiad ?! Ludzie, półludzie, ćwierćludzie, ludziki i kwakwarakwa. Pozdrowienia z osiedla „Dołek”. A jauz takie najbardzie cieple dla Bajki 🙂
    M.

    Polubienie

  12. negatywni warszawiacy wzieli mi sie z wyjazdów do łeby(lata 88-91) jak pragne kichnac, byli z piekla rodem w odróżnieniu od ślązaków ktorzy byli kapitalni. tylko dwa pociągi byly bezposrednie, nie wiem skad my sie tam wziełyśmy? 😉
    uogolnien nie lubię a Warszawa bardzo mi sie spodobała :-)))
    są ludzie i klamki nie zależnie od wpisu ‚zameldowanie’ w dowodzie

    Polubienie

  13. Warszawiacy sami zasłużyli sobie na złą opinię. Są głośni, wulgarni i nagminnie nadużywają alkoholu. Poza tym zachowują się tak, aby nikt nie miał wątpliwości kto tu jest ze stolycy…

    Polubienie

  14. wdzięczny temat do dyskusji.

    ale po kolei – urodziłem się w wawce, wczesne wychowanie na pradze, późniejsze na ursynowie.
    po kilku latach mi się wzięło i wyniosło mnie z wawki na kilka lat, teraz mieszkam tu znowu.
    w czasie swoich wędrówek oczywiście się spotkałem z podejściem „warszawiacy i reszta świata”. jeden z przykładów nimizji to „cały naród buduje swoją stolyce” z przeciwwagą warszawiaków „bo gdyby nie warszawa to gdzie indziej nic by sie nie działo”. i już jest powód do zaczepki/nie lubienia etc.
    a bardziej generalizując, to mieszkańcy warszawy posrzegani sa często jako „cwaniaczki, kombinatorzy”. i tak trochę się nad tym zastanawiałem, byc może to wynika ze stylu życia tego miasta. szybko, do przodu, jakże powszechny wyścig szczurów (bo jak nie łokcie to inni zjedzą na sniadanie i przyprawią wypowiedzeniem z pracy).
    A ludzie, wiadomo że wszędzie sa tacy sami. teoretycznie.

    A tak poza tym jest piekny dowcip, dlaczego w Polsce nie lubia warszawianek. otóż dlatego, że z jednej Wola i Ochota, a z drugiej Brudno i Włochy (dla nie wtajemniczonych – dzielnice Warszawy)

    Polubienie

  15. do radio1:

    „Warszawiacy sami zasłużyli na złą opinię… Są głośni, wulgarni i nagminnie nadużywają alkoholu” – ???

    Znaczy się, wszyscy Warszawiacy to alkoholicy i do tego jeszcze niewychowani… Dzieki. Muszę wyjechać na prowincję, tam pewnie … ludzie nie leżą na poboczach po wypłacie, a może to też … Warszawiacy ??? Cholera, jak człowiek daleko potrafi zajść na bani

    Polubienie

  16. Wiele można powiedzieć o Wa-wie, ale nie będę przeciągał …

    Fakt jest taki, że to miasto jest wciąż zagadką. W gruncie rzeczy – nawet mieszkając od dzieciństwa -można nie znać znacznej części jego ulic, a ich historii to już na pewno…

    Ostatnio zaczytuję się książce Jerzego Kasprzyckiego pt. Korzenie Miasta. Gorąco polecam, świetny materiał wyjściowy do łazikowania … nawet po winie 😉

    Polubienie

  17. naprawdę prawie każdy warszawiak ma coś nierówno pod kopułka. Ja i moja ELITARNa szkoła, TYLKO w tym mieście można bez problemu znależć pracę, tutaj nie ma na parkingach TANICH samochodów. KOSZMAR. Moj brat od wielu lat pracuje w Warszawie i nie zaprzyjaźnił sie z żadnym warszawiakiem bo oni są PONAD, sa ze stolycy. Swoją droga opowiadał jak rekrutować praowników i jak studenciaki z wawy od wejścia aż emanowali bezczelnością i niczym nie podparta pewnoscia siebie. A sama stolyca? cóz nie ma swojego serca. Nie czarujmy sie nie bezie mieć nigdy klimatu Wrocławia, Krakowa czy Gdańska i Lublina.Poza tym ja tez z założenia nie lubie warszawiaków ale zdarza mi sie zapomnieć;)

    Polubienie

  18. Warszawa, Łódź, Wrocław, Poznań…… – i tak najfajniejszy jest Sopot wczesną wiosną, tudzież późna jesienią, zwłaszcza gdy z czarownej restauracji „Pinokio” wychodzisz w najbardziej kolorowy uliczny wieczór z perspektywą pełnego oddechu na plaży. varia : „Kovalski – autobusy i tramwaje” T – Love. Glos do dyskusji : to nie kwestia pochodzenia, to kwestia dojrzałości do własnego portfela i stołka.
    Pozdrawiam wszystkich z szarego serca Polski 🙂

    Polubienie

  19. to ja jakas dziwna jestem… ja o zadnym miescie i jego mieszkancach nie powiedzialabym nic takiego… a wiele zloego spotkalo mnie na roznych szerokosciach geograficznych ze strony roznych ludzi… ale ja nie generalizuje bo to straszne ograniczenie… nie da sie wszyskich wpakowac do jednej szufladki… po co… moze to dlatego

    jakos tak przykro ze chyba tylko dla mnie ludzie sa wszedzie tacy sami

    Polubienie

  20. … wszyscy ludzie sa rowni, ale bywaja rowniejsi…

    i moze naraze sie komus, ale powiem co mysle: uwielbiam ludzi PRAWDZIWYCH, a prawdziwych Warszawiaków w szczególności, i nie mam tu na myśli zamiłowań kulinarnych 🙂

    Polubienie

  21. myślę, że ci prawdziwi dają się lubić po prostu i o niebo całe różnią się o tych co tylko z nazwy są Warszawiakami… a to chyba niestety właśnie tym zawdzięczamy to jak się odbiera nas jako całość… nie mniej jednak tak dalekie generalizowanie i ograniczenie jest dla mnie cokolwiek niezrozumiałe u dorosłych ludzi

    Polubienie

  22. Pomijając polactwo, podejście do rzeczywistości, o którym świetnie pisze Ziemkiewicz w swojej najnowszej książce, i związane z tym podejściem myślenie stereotypami, to na poróżnienie Warszawy z resztą kraju zapracowały ciężko także: okupacja, władze (nie tylko komuchy) i media.
    Garść przykładów, które dobrze znam:
    1. Szczecin.
    Bardzo późno (dopiero w 1989 r.) zostało ostatecznie parafowane porozumienie między Polską a NRD w/s naszej zachodniej granicy. Do tego momentu władze PRL (w umysłach mieszkańców Szczecina – Warszawa) prowadziły rabunkową gospodarkę miasta. Po wojnie wywożono do centralnej Polski wszystko, co ostało się po Niemcach – m.in. maszyny i materiały budowlane. Np. rozebrano piękną zabytkową operę, a cegły pojechały do stolicy „odbudowywanej przez cały naród”. W późniejszych latach to na inwestycje w Warszawie szły pieniądze, a miasto na Pomorzu Zachodnim o niepewnym statusie politycznym widziało figę z makiem. Centralistyczny podział budżetu oznaczał odpływ pieniędzy ze Szczecina na rzecz Warszawy właśnie.
    2. Górny Śląsk.
    Mieszkałam tam na początku III RP. Największa kasa z podatków szła do centrali właśnie z tego regionu. W postaci subwencji wracały nędzne resztki. Inna sprawa, że później zaczęły się jazdy z restrukturyzacją górnictwa i kupę pieniędzy utopiono bez sensu właśnie na Śląsku, ale świadomość okradania regionu przez niesprawiedliwy podział środków w stolicy pozostała pewnie do dziś.
    3. Centralne media publiczne.
    Kilka lat pracowałam w miejscowości koło Opola. Do dziś szlag mnie trafia, kiedy przypomnę sobie, że kiedy miasto zatopiła powódź, główne wydanie wiadomości zaczęło się od obściskiwania się Kwacha z Clintonem.
    Z punktu widzenia mediów publicznych niby ogólnopolskich z siedzibą w Warszawie, stolica jest pępkiem świata, a cała reszta to zapyziała, nudna prowincja, na której nic się nie dzieje. Tylko odrobinę uogólniam, wystarczy posłuchać serwisów, żeby wiedzieć, skąd pochodzą główne informacje.

    Niechęć do Warszawy i warszawiaków bierze się m.in. z takich właśnie zaszłości historycznych, często nieuświadomionych, budowanych urywkowymi komentarzami starszych na temat warszawiaków-cwaniaków, złodziei itp. Źródło tych stereotypów oderwało się od faktów i funkcjonuje jako kalka przykładana do przeciętnych mieszkańców Warszawy. Moim zdaniem to się może zmienić dopiero wtedy, kiedy Polacy dojrzeją do etapu społeczeństwa obywatelskiego, decentralizacja wreszcie stanie się faktem, samorządy wezmą sprawy swoich regionów czy gmin w swoje ręce, a mieszkańcy miejsc spoza Warszawy nabiorą szacunku do własnych lokalnych wladz i swojego miejsca zamieszkania. Ale to parę pokoleń pozytywistycznej roboty. Oby udało się ją wykonać.

    Polubienie

  23. Wszyscy tu jesteście bardzo tolerancyjni, to miłe. Ciekawy jestem jak przyjęlibyście projekt budowy superszybkiej trasy kolejowej łączącej Warszawę z Łodzią. Łódź mogłaby być sypialnią stolicy, tu taniej można kupić wiele rzeczy natomiast w Warszawie jest praca. Teraz ludzie kursują na złamanie karku w swoich samochodach pomiędzy dwoma miastami a tak byłoby łatwiej i szybciej. Oczywiście większą korzyść odniosłaby początkowo Łódź ale z biegiem czasu kto wie.

    Polubienie

  24. Warszawa to juz nie Warszawa! Ilu tu jest rdzennych warszawiaków z dziada pradziada? Ludzie walą tu drzwiami i oknami i już po dwóch miesiącach pomieszkiwania po kątach uważają się za warszawiaków. Zauważyliście czasem że „warszafkowość” jest wprost proporcjonalna do odległości jaką mieli do stolicy? U siebie na wiosce byli nikim a teraz na niedzielnych obiadkach u babci są warszawiakami…

    Polubienie

  25. ale wierz mi, porky, że jezeli chodzi o tzw „opinię poza warszawą” to tak na prawdę nie ci „przyszywani” ją wypracowują.

    ja bardziej socjologicznie do tego podszedłem, i właśnie w sposobie życia tego miasta upatruję takie a nie inne zachowania i odpowiednio do tego nastawioną opinię.

    zresztą jak kilka lat temu wyprowadzałem się z wawki to wielu mi mówiło (to były na prawdę bliższe kontakty niz tylko spotkanie na ulicy) że widać, iż jestem z warszawy. po czym? do dziś nie wiem tak naprawdę.

    Polubienie

  26. Urodziłem się w Łodzi i od prawie 30-stu lat tu mieszkam. W Warszawie bywałem ale bez przesady. Mógłbym bez powyższego wstępu napisać, że każdy Warszawiak to cham i złodziej, tylko na jakiej podstawie? Bo mam doświadczenie z jednym dajmy na to, który mnie oszukał? Gdyby zrobił to milion to co innego. Można by się pokusić o uogólnianie ale i tak skrzywdziłbym kogoś niewinnego. Niczyja to wina ani zasługa, że się urodził tam gdzie się urodził i identyfikuje się ze swoim miastem. Pzdr.

    Polubienie

  27. ogólnikami to zwykle się po prostu strzela.

    ale, abstrahując od naszej stolnicy. jakie jest nastawienie tzw. ogólne np. do Żydów, Cyganów, Rumunów albo w niektórych miejscach do naszych krajanów? dokładnie ten sam mechanizm.

    Polubienie

  28. …Harpagan, marsz na orientację,100 kilometrów w 24 godziny, środek nocy 47-my kilometr, postój grupa ludzi, zmęczeni i ogólnie dobry nastrój. Nadchodzi młodzieniec z GPSem.Ktoś woła
    – fajny sprzęt , stary.
    – No pewnie , ja jestem ze stolicy…
    Spojrzenia
    – chłopaki ! gość przyjechał z Krakowa!

    mam ojca , który patologicznie nienawidzi warszawiaków. Ale on przejeżdża ok 400 kilo dziennie i ma z nimi styczność non stop.Rasizm rejestracyjny, pyca , lekceważenie, to ludzi po prostu denerwuje.Są też naleciałości historyczne, Cała Polska odbudowywała stolicę. Na cegły rozebrano starówki Elbląga,Gdańska i innych miast, nawet rozebrali podzamcze w Malborku.
    No i oczywiście sprawy bierzące, gdy pani minister z Warszawy nówi , że największe i historycznie najważniejsze molo to zwykły pomost, na którego remont nie warto łożyć pieniędzy, nie może liczyć na sympatię sopocian. Albo autostrada A1.Po wielu latach ciężkiej walki trzeba było zaszantarzować rząd , bo inaczej sprawa by nie ruszyła nigdy.Mamy tu nawet taki kawał: Czym różni się Marek Pol od autostrady A1 -jest o 2 metry dłuższy.
    Poza tym jak historia długa i szeroka ,niezależnie od długości geograficznej, wszyscy nieznoszą rządu i stolicy, więc czym się przejmujesz?Bużki…

    Polubienie

  29. Ja nie znam ludzi z Warszawy, natomiast wiem, że jeszcze nigdy w życiu żaden człowiek jadący samochodem z warszawską rejestracją nie podziękował awaryjnymi za jakąś małą uprzejmość na trasie. Zjechanie na bok, jak koleś wyprzeda czy cokolwiek innego. Im się po prostu NALEŻY – takie się odnosi wrażenie. I to wk…wia. W większości wypadków jak ktoś jedzie jak debil to można być pewnym że ma „w” na początku numeru rej.
    Pewnie na mnie naskoczycie, że to nic, że jeden przypadek. Nie jeden i nie dwa. I nie od wczoraj.
    A że ludzie są wszędzie tacy sami to nie prawda. Owszem, wszędzie są głupi i mądrzy, uczciwi i mniej. Ale każdy naród ma inna mentalność, inną świadomość i takie różnice widać też w miastach.
    Słyszałam bardzo dużo opinii od osób, które przyjechały do Wrocławia na studia, że ludzie tutaj są inni, mili, życzliwi, że miasto ma klimat i fajną atmosferę. Że w Krakowie też tak jest ale zupełnie inaczej.
    Klimat tworzą ludzie…
    Lwowiacy są inni niż Paryżanie.
    Warszawiacy SĄ inni i nie dziwcie się temu, że sie ich nie lubi, może nie dają się lubić?

    Polubienie

Dodaj komentarz