Wychodzę z pokoju z kubkiem gorącej kawy. Za drzwiami prawie wpadam na rozpędzonego na nieswoim torze lotu Nadwornego Informatyka, wyraźnie przerażonego ewentualną wizją zawartości mojego parującego skarbu na swojej Pięknej Świeżo Krochmalonej w kolorze wściekłej morelki. Bleah. Piękna Świeżo Krochmalona również zdaje się być przerażona. Nie wiem tylko czy bardziej mną i kubkiem kawy czy swoim właścicielem.
Nadworny Informatyk – O Jezu!!!
Ja – Nie mów tak do mnie bo się peszę.
Basia znowu ma fioła. Znaczy fioła to ona ma zawsze i nieustająco ale teraz ma wtórnego fioła z natury ‚sie odchudzam i kij wam w czapkie’. Nie wiem zupełnie czemu bo szprycha z niej jakich mało ale najwyraźniej lato przyszło (choć chyba zapomniało zapukać) i laskom odbija. Bo kto o zdrowych zmysłach upodabniałby się z własnej nieprzymuszonej woli do paleozoicznych skamielin co by się powylegiwać na plaży i zapolować na… archeologów chyba. Choć szczerze powiedziawszy taki archeolog to świetna partia jest, bo im niunia starsza tym on szczęśliwszy i zakochany. Muszę sobie zapisać w przypominaczu co by za trzydzieści lat zapolować na archeologa. Tymczasem korzystam z życia i wyrobów spożywczych bez ograniczeń. Sumienie mam czyste. Nieużywane 😉
Częstuję Basię absolutnie pysznymi, maksymalnie kalorycznymi i prawdopodobnie całkowicie zbędnymi w naszym organizmie kabanosami.
Basia – Nieee dzięki. Dziś jem tylko owoce…
Ja – Owoce sroce! Bierz i nie gadaj, przeca widzę jak ci oko lata 😉
Basia – Nieee.. ja dziś poszczę…
Ja – A ja jutro posram!
I mamy kolejny powód do dzikiego rechotu.
Kocham swoją pracę… w piątkowe popołudnia 😉
Jezu…!
Orzydliwe 😉
PolubieniePolubienie
aj noł 😉 ale i tak urocze
PolubieniePolubienie