Są takie chwile

kiedy się stanę plamą na ścianie
nie myśl o mnie źle
życie to tylko chwila kochanie
nie zatrzymasz jej
kiedy już wszędzie mało mnie będzie
musisz wiedzieć że
by przeżyć tę chwilę
warto czekać wiek

Zobaczyć niewidzialne. Poczuć w jednej chwili wszystkie emocje świata. Dotknąć miliona dzwoneczków Małego Księcia. I słuchać magii. Wąchać konwalie w budce telefonicznej na Marszałkowskiej. Mylić przystanki zapatrzywszy się w niebo. Bo obłok był jak piękny chiński smok. I dałabym głowę, że płonął. I gwiazdy spadające wieszać… żeby starczyło dla wszystkich…

Uścisk małej piąstki na moim kciuku.
Pamiętam. I uśmiechy pierwsze… bezzębne, najcudniejsze na świecie. I oczy, jeszcze widzące tylko światłocienie a już takie kochane, bezbrzeżne. Czy kiedykolwiek ktoś zasłużył sobie na taką miłość? Szczęście tak namacalne, że aż boli…

Budzenie się co noc. Godzinę przed budzikiem. Żeby tylko popatrzeć. Nie dowierzając szczęściu bojąc się odetchnąć, by nie spłoszyć tego snu. Chłonąc te obrazy, Twój profil taki spokojny, oddech lekki, miarowy, uczyłam się Ciebie na pamięć. Na zapas. Nie chciałam się obudzić z tego snu. Jakbym wiedziała, że gdy tylko otworzę oczy, czar pryśnie… i nie będzie już ramion, które obejmowały mnie pomiędzy kolejnymi pasmami tęczy. Nadal budzę się z krzykiem…
Ale wspomnienia mam piękne. Są tylko moje.

Oczy mojej matki. Pełne ciepła. Nareszcie. I miłości, do której obie musiałyśmy dojrzeć. Po latach. Po tylu wspólnych odłamkach i oddzielnych scalaniach, że aż dziw jak to wszystko zdążyło się zmieścić w jednym niepełnym życiu… nareszcie… rozumieć się bez słów. Oczy mojej matki. Obraz, w którym zawiera się wszystko. Czas na nieskończoność. Chowam na samo dno kieszeni.

Jakiś pojedynczy sms. ‚Kocham Cię… Ty głupia i brzydka’. Od Alty na wygnaniu. W tej dokładnie mikrosekundzie, w której zdążyłam pomyśleć jak bardzo mi źle… Ludzie wyjątkowi widzą szczęście tam, gdzie inni widzą tylko dwadzieścia siedem odcieni szarości…

Spojrzenie Basi znad biurka obok. Kiedyś. Gdy płakalam. Bo już nie dało się uśmiechać przez łzy. Pełne wyrazu spojrzenie, bardziej pomocne niż chusteczka. Uśmiech, gdy i ja się uśmiecham… bezwiednie… ‚nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic nie było’. I wyprawy na koniec świata. W marzeniach. I mądrość… w każdym geście.

Najpiękniejszy w życiu komplement. Powietrze zastyga. Najpiękniejszy bo wiem, że wiecej się nie da wyrazić słowami… bezinteresownie…

– Aniu
– Tak?
– Nic, chciałem tylko Twoje imię napisać i sprawdzić jakie to uczucie czuć Cię pod palcami… dotykać klawiszy z Twoim imieniem…

Są takie chwile.
Okruchy szczęścia, które się zbiera do kieszeni, by potem mieć się czym karmić… gdy będzie już bardzo źle.
Gdy zostaną nam tylko te kieszenie. Pełne szczęścia.

I to, jak Hal przyniosła mi przedwczoraj buty i sweter ciepły jak objęcia… kiedy na dworze tak zimno… wiatr z drzewami tańczył to obłędne tango, w którym zawsze zatracam się bez pamięci po końce włosów zburzonych z ładu.
A ja w sandałach. Bosych na tym wietrze i zimnie. I ten sweter. W ramionach.
Przyjaźń. To słowo ma w sobie tyle ciepła…

Są takie chwile.
Wystarczy… by naładować baterie na następne życie.

Bajka

11 uwag do wpisu “Są takie chwile

  1. czy to „misie” to jakaś szerzej stosowana i popularna nowoczesna forma pisowni? bo do tej pory uważałam to za znak rozpoznawczy jednego z moich kolegów 😉

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s