Poranny autobus linii 171 może być pełen przygód. Już samą przygodą jest fakt, że to nie mój autobus… a tylko jeżdżę nim okazyjnie – od przypadku do przypadku – kiedy akurat mi się spodoba. O tym, że jazda autobusem to moje hobby, pisałam już kiedyś sporych gabarytów notkę na początku istnienia radzieckiego-termosu. Zamiłowanie do komunikacyjno-transportowych przejażdżek podsycam stale przemieszczając się tym właśnie środkiem do pracy, do domu tudzież w inne ciekawe miejsca, o których pisać by za wiele. W autobusach spotyka mnie wiele przygód a każda od drugiej lepsza. Dziś na przykład poznałam fryzjera. To znaczy nie do końca. Bo to on mnie poznał – ja jego nie. Byłam tak zatopiona nosem w książce, że nie poznałabym pewnie samej siebie, gdyby mnie ktoś znienacka przed lustrem postawił i powiedziałabym ‚dzień dobry’. Fryzjer nie od razu się zdemaskował. Najpierw ponoć przyglądał mi się badawczo, chcąc wywnioskować czy ja to na pewno ja (sama czasem tego nie jestem pewna więc też się badawczo sobie przyglądam rankiem w łazienkowym lustrze), potem odważył się na krok naprzód i rozpoczął konwersację. Ale raczej jednostronną bo początkowo nie przedostał się przez moją troposferę literacką. Nie zrażony jednak powtórzył pytanie ‚czy go pamiętam’?. Taki powtórny dystraktor nie mógł umknąć mojej czujnej uwadze Sherlocka, więc spojrzałam nieprzytomnym z niewyspania i zaczytania wzrokiem na intruza. Wysoki, wiek jakiś taki nieokreślony ale koło 30 na oko, patrzy na mnie i cieszy banana od ucha do ucha jakby się podtlenku azotu nawąchał. Przyjrzałam mu się badawczo, żeby nie wyjść na buraka ćwikłowego. Nikogo mi znajomego nie przypominał, więc grzecznie powiedziałam ‚nie bardzo’ i już chciałam powrócić do przerwanej lektury, ale uchachany osobnik miał w planach dalsze dialogi. Przedstawił się jako Arkadiusz. ‚Świetnie’ – myślę sobie – ‚Znałam kiedyś jednego ale mocno zniewieściały był i to dawno było bo w przedszkolu’. Arkadiusz najwyraźniej czekał na zachętę w stylu ‚urzekła mnie twoja historia… mów dalej’ i tak właśnie potraktował moje pytające spojrzenie. Moje pytające spojrzenie mówiło raczej ‚i co mnie to kurka siwa obchodzi?!’ bo w porannych autobusach w deszczowe dni z ciekawą książką mam nastrój raczej nieprzysiadalny, ale przez wrodzony takt i uprzejmość (tia) nie wyprowadzałam go z błędu. Jak się okazało Arkadiusz z zawodu jest fryzjerem i kiedyś mieliśmy przyjemność wpaść w bliższe interakcje. To znaczy on i moje włosy. I on mnie tak zapamiętał przez te włosy i w ogóle. Ja zszokowana stoję w tym autobusie i nie wiem czy wiać czy co – bo to nigdy nie wiadomo co to za wariat albo inny fetyszysta włosowy. Ale nic. Twardo stoję dalej, uśmiecham się ze świetnie udawanym zrozumieniem sytuacji i obmyślam plan ewakuacji. O ile na stażu w zakładzie karnym nie odczuwałam nigdy żadnego dyskomfortu (wszak od razu wiadomo czego się można spodziewać więc się człek odpowiednio psychicznie przygotowuje) o tyle w warunkach dnia codziennego (złaszcza z poranno-zaspanym brakiem mechanizmów obronnych) w kontaktach z wszelkiej maści zboczeńcami czuję się z lekka niepewnie. Na szczęście ten okazał się tylko fryzjerem. A zapamiętał mnie ot tak po prostu. Ciekawy kolor włosów mam i ponoć się swego czasu zachwycał, że takie naturalne, bez farby i innych polepszaczy. Ja tam nie wiem czym tu sie zachwycać. Włosy jak włosy. Ale on wiedział. I dobrze. Czasem trzeba coś wiedzieć, żeby się na nieumnego buca nie lansować. Fryzjer Arkadiusz wpadł w monolog na temat swojej pracy, którą kocha i… z miejsca go polubiłam. Bo jak tu nie lubić kogoś, kto z taką pasją opowiada o swoim zajęciu codziennym? No zgoda. Grabarza, rzeźnika albo seryjnego mordercy mogłabym nie polubić. Przynajmniej nie tak od razu. Ale Fryzjer Arkadiusz wydał mi się sympatyczniejszy osobowościowo od Kuby Rozpruwacza albo Łomiarza Bramowego, więc sympatia jakaś zaistniała. Do czasu… Rozwalił mnie jednym pytaniem: ‚czy będę ścinać włosy bo on by chętnie na peruczki kupił?’… Tu mnie aż zgięło. Ale tylko troszkę. Zaraz jak się odgięłam wypaliłam, że nawet jak będę to sama sobie obetnę maszynką i nie sprzedam, bo jakoś nie wyobrażam sobie, żeby jakaś obca baba mogła w moim upierzeniu pomykać po chodnikach i szczerzyć klawiaturę. Już zaczęłam mówić, że skoro taka interesowna bestia z niego, że tylko dlatego laski zaczepia w autobusach, żeby handel uskuteczniać to niech książkę napisze to chociaż fortunę zbije… ale mi przerwał bo się uśmiał. Bo to ponoć nie tak. I on na serio serio mnie zapamiętał i serio serio te włosy mam takie a nie inne i że on przeprasza za nieporozumienie. Serio serio serio. A ja jak to baba. Zmiękłam i się przestałam chmurzyć. Mało tego. Rozchmurzyłam się całkowicie i nawet się uśmiechnęłam. A jak się uśmiechnęłam to już się śmiać zaczęłam. Bo to na prawdę wybitnie zabawna sytuacja jak na środowy ranek w autobusie linii 171. Zwłaszcza jak zobaczyłam radosne miny współpasażerów.
Potem wysiadłam z szerokim uśmiechem z autobusu pozostawiając Fryzjera Arkadiusza i całą resztę w głębokim poważaniu…
Teatrzyk Zielona Gęś przedstawia 😉
teatrzyk Zielona Gęś:
fryzjer Arkadiusz(z wyraźnymi zamiarami co do uwłosienia bajkowej): ciach ciach?
Bajka (z obłędem w oczach): won bucu jeden!
PolubieniePolubienie
wyjatkowo trafne streszczenie majdir 😉
PolubieniePolubienie
eee zbyt awangardowa i wymagająca ta sztuka. Tylko dwa komentarze (mój opisowy, więc się nie liczy) a czasu od wystawienia na deskach teatru blog.pl minęło już całkiem sporo.
Widzowie się zdegustowali i wyszli jeszcze przed antraktem??
PolubieniePolubienie
no szkoda… ale widać widzowie wolą krótkie, bardzo krótkie notki
PolubieniePolubienie
czy istnieja widoki na mozliwe kolejne, byc moze nibardzo przypadkowe spotkanie z imc Arkadiuszem w warunkach nieco bardziej salonowych, powiedzialabym, fryzjerskich? :>
PolubieniePolubienie
Fryzjer A. naraził swe trzydziestoletnie (chyba) życie zaczepiajac zaczytaną Bajkę :-))))
I jeszcze włosów się czepiał, gacek jeden 🙂
PolubieniePolubienie
Zważ, że te włosy chciał na peruczkę a nie na szczotkę. 🙂
PolubieniePolubienie
zadnych spotkan nie bedzie, bajka jest nastawiona antyfryzjersko i wezmie maszynke w swoje rece jakby co 😉
a na zadne podrywy imć panow A. i innych sie nie lapie 😉
o!
PolubieniePolubienie
ależ ta nasz Bajka nosa zadziera ;P
😉
PolubieniePolubienie