Cicha noc, święta noc…
A w moim domu była radość, gwar, ogólna wrzawa. I tak jest super i oby tak dalej, zawsze. Dom rodziców wypełniła choinka dumnie uginająca swoje gałązki pod ciężarem bombek, tłoczące się pod nią niecierpliwie prezenty, przekrzykujące się nawzajem kolorami i szelestem błyszczących ubranek i przepychem kokard, stół z białym obrusem, przybrany siankiem i gałązkami świerku… no i zapach… wszędzie ta cudowna, zniewalająca wszystkie zmysły woń świątecznych potraw…
I choć wiem, że choinka wcale duża nie jest i prezentu pod nia bardziej nawet niż skromne bo tylko takie symboliczne… kogo dziś stać na prezenty… i każda mama gotuje najlepiej na świecie… to właśnie patrząc na święta oczami dziecka można się nimi cieszyć najpełniej i najpiekniej…
Mamut – głosem nie znoszącym sprzeciwu – Nakryłaś już do stołu?
Ja – Ja wohl her oberleutnant von Nogaj! (pisownia pewnie beznadziejna ale nie znam niemieckiego)
Mamut – Zdzińku – słodycz przenieszana z dyktatorskim ‚raus’ – Dołożyłeś drewna do pieca?
Zdzich – Tak jest matko wielce szanowna 😉
Mamut – Zaraz siadamy do kolacji… jeszcze tylko dzieciaki przyjadą
Dzieciaki to moja Siostrzyca sztuk raz w potomstwem wyklutym pięć lat temu – Zuza, jeszcze nie wyklutym – piąty miesiąc ciąży i Mężem, który to wszystko zmajstrował przy Jej niewątpliwym udziale.
Zdzich – atakując moje przecudnej urody stroiki na stół – Te świeczniki wyglądają raczej na lampki nagrobne
Ja –symulując oburzenie bezbrzeżne – Nie znasz się Ojcze… to zamierzona prostota
Mamut – Właśnie, nie znasz się Zdzichu – śmiejąc się w kułak
Zdzich – ze stoickim spokojem – Może i się nie znam ale ten biały obrus i te niebieskie świeczniki takie gołe to tak mi stypą zajeżdża
Ja – Poczekaj, postawi się żarełko i będzie wesele
Mamut – pozostający w swoim świecie, gdzie docierają tylko strzępki informacji – Właśnie… tu jeszcze przecież jedzenie będzie… jakie wesele?!
Zdzich – Nasze… – jak zawsze konkretny – Ty tak nie dumaj tylko kapuchę przynoś bo mi żołądek do kręgosłupa przyrośnie.
Mamut – złośliwie chichocząc – To musiałbyś nie jeść przez najbliższe 5 lat i jeszcze byłoby na czym bigosik ugotować ;))
Po jakimś czasie przyjechały Dzieciaki. Kot Dudusław Dudusiem zwany usłyszawszy na schodach tupot małych Zuzinowych nóżek błyskawicznie zmienił miejsce zameldowania i ewakuował się spod ciepłego pieca w dal siną i głuchą, czyli ‚nie_wiadomo_gdzie’. Zuza zlustrowała dostępne i niedostępne kąty i kąciki ale kota nie znalazła (cwana z niego bestia). Przysiadła więc pod choinką łypiąc ciekawym okiem na prezenty a drugim, nie mniej ciekawym, na smakołyki, które właśnie wnosiła babcia, czyli Mamut we własnej osobie. Zasiedliśmy do wieczerzy. Podzielilismy się opłatkiem, pożyczyliśmy sobie marzeń spełnienia, zdrowia i pogody ducha na cały następny rok. Rozpoczęła się tak długo oczekiwana wspólna Wigilia. Wszystkie potrawy nijak nie mogły się zmieścić w naszych brzuchach ale usilnie staralismy sie je poukładać wędrując do do stołu to do choinki i ganiając Zuzę po pokoju. Potem były prezenty i obżarstwo ustąpiło miejsca radosnym piskom i okrzykom. A potem… mały człowieczek w siotrzycowym brzuszku zaznaczył swoją obecność solidnym i wdzięcznym kopniakiem…
Mamut spojrzał na Zdzicha, Zdzich na mnie, ja na Zuzę, Zuza na Siostrzycę a Siotrzyca na Męża gładząc się po nader wystającym pępku i już wiedziałam, że nie będę pamiętać o tym co złe. Bo święta są jak zbawienna amnezja, kiedy można sobie wybaczyć bolące siniaki wspomnień i wszystkie niesnaski, które zazwyczaj sączą się jak niegojąca się rana. To taki wyjątkowy dzień… a może to ludzie są wyjątkowi…
I choć bywało różnie i moja rodzina nie jest idealna, a czasem jest więcej upadków niż wzlotów, to zawsze niezmiennie w takich chwilach cenię ją bardziej niż zwykle.
Ale żeby nie było tak ckliwie i józiowo to na do widzenia patrząc na Siostrzycowe wypukłości i na opustoszały stół ćwiernęłam słodko:
– A Mamut wie, że Ty na wynos garnek kapusty zapakowałaś?
;)))
jak mi sie podoba taka wigilia, ehh… I te dialogi.
Dzien tez, ale przede wszystkim ludzie.
Buziaki poswiateczne:-)
PolubieniePolubienie
i mnie tez, i ja tez:-))))
PolubieniePolubienie
Swięta, święta i po świętach.. eh szkoda…
PolubieniePolubienie
Dzięki Bajko za kolejny raz solidnie opluty monitor 😉
Pomyślę o tych wycieraczkach na ekran..albo chlapaczach.
Dużo dobrego w Nowym Roku!
PolubieniePolubienie
;))) takie zwykłe nic, a jak cieszy
już czekam na następną bajkę
PolubieniePolubienie
Duduś spokrewniony jest blisko z znajomymi kotami, które na dźwięk mojej Lukrecji
zwiewają w podskokach.
Mimo smugi cienia moja wigilia podobna była do Twojej (tylko nikt się rozmnożyć już nie chce :-)))
PolubieniePolubienie
sympatyczne swieta..
PolubieniePolubienie
Jak wiesz przy moim stole jedno z najważniejszych miejsc pozostało puste……. po raz pierwszy…….ale daliśmy z siebie wszystko by było tak jak zwykle. Jestem pewna że była gdzieś ponad nami i uśmiechała się pod noskiem, szczególnie wtedy gdy mała Karolcia w podskokach biegała dookoła choinki a gdy nikt nie patrzył porywała z niej ciastka i cukierki 😉
Pozdrawiam Cię Świątecznie … wprawdzie święta już minęły ale tak naprawdę to przecież tylko od nas zależy czy będziemy świętować przez cały rok czy tylko przez kilka dni
PolubieniePolubienie
Blondi – masz rację… święta nie mijają jeśli im na to nie pozwolimy… wiem, że była tam w Wami i było super… buziaki 🙂
PolubieniePolubienie