Będę mysleć ciepło o Tobie

Nigdy nie przypuszczałam, że osobą, która złamie mi serce będzie… kobieta. Tak właśnie. Przyjaźń to bardzo poważne słowo i nie mogę powiedzieć, że mam przyjaciół. Mam wielu znajomych mniej lub bardziej bliskich, jest też kilka osób o których myślę w kategorii przyjaźni jednak nie pokusiłabym się o nazywanie ich przyjaciółmi a one tym bardziej. Do tego trzeba czasu, czasu i jeszcze raz czasu a poza tym różnych życiowych prób, wzajemnych relacji i sporej dozy uczuć. Niewiele osób chyba to jeszcze potrafi – smutne lecz gdy patrzę wokół – wydaje się być prawdziwe. Z Joasią poznałyśmy się przypadkiem na egzaminach na studia i z miejsca sie polubiłyśmy. Miałyśmy podobne myśli, zachowania, punkty widzenia… po prostu bratnie dusze. W końcu poczułam, że ktoś „nadaje na tych samych falach”. Od samego początku byłyśmy niemal nierozłączne i wiedziałyśmy, że możemy zawsze na siebie liczyć w każdej sytuacji. Nie było to szczeniackie koleżeństwo tylko prawdziwa przyjaźń. Joasi nie wiodło się najlepiej i z całych sił starałam się Jej zawsze pomagać. Widziałam wdzięczność i choć jej nie oczekiwałam zachęcało mnie to do dalszych działań. Pisałam nasze „wspólne” prace i chodziłam na wykłady za nas obie, sama przepisywałam dla Niej swoje własne notatki a po zajęciach słuchałam, słuchałam, słuchałam. Wiem, że błędem było wyręczanie Jej w nauce ale miała problemy ze zdrowiem i jeśli tylko mogłam, odciążałam Ją. Po pewnym czasie sama zaczęła radzić sobie świetnie i w tej kwestii nie byłam Jej już potrzebna. Problemy w życiu pozostały. Czułam, że powinnam przy Niej być i byłam. To była przyjaźń w takim stylu, że gdy o 3 w nocy dzwoni telefon „Jest mi źle”, wsiadasz w pidżamie w taksówkę i za ostatnie pieniądze jedziesz na drugi koniec miasta. Gdy Joasia miała urodziny i była daleko na działce wiedziałam, że czuje się samotna. Wsiadłam w PKS i nie wiedząc właściwie gdzie Jej szukać (nigdy wcześniej tam nie byłam), łaziłam z prezentem i kwiatami po deszczu przez wszystkie ogródki działkowe w okolicy tylko po to, by zrobić Jej niespodziankę. Miała łzy szczęścia w oczach a ja czułam się kimś bardzo wyjątkowym. Nie grałam Matki Teresy – ja też z dawania czerpałam przyjemność i wiele w zamian otrzymywałam. Gdy rozstałam się człowiekiem, za którego za dwa tygodnie miałam wyjść, to Joasia mnie przytulała i pocieszała. A gdy po jakimś czasie zakochałam się, Ona cieszyła się razem ze mną, choć wtedy była sama. Dzieliłyśmy radości i smutki, lepsze i gorsze dni a nasza przyjaźń trwała. Jej mama nawet twierdziła, że po studiach zamieszkamy gdzieś razem i założymy rodziny obok siebie. Tylko się usmiechałyśmy. Przyjaźniąc się z Joasią uwierzyłam nawet w telepatię, bo wielokrotnie wtedy gdy Jej najbardziej potrzebowałam dzwoniła lub zjawiała się nagle za zakrętem na ulicy. Nasza przyjaźń trwała prawie sześć lat. Widywałyśmy się praktycznie codziennie. Owszem bywały zgrzyty. Na przykład kiedy poszukiwała pracy i znalazłam dla Niej coś interesującego u siebie, nie przyszła na umówioną rozmowę, bo się rozmyśliła nic mi o tym nie mówiąc a Ja miałam „rozmowę z szefem” na temat nieodpowiedzialności. Nie robiłam wymówek – poprosiłam tylko by na drugi raz uprzedziła, że Jej nie będzie. Rok po studiach Joasia zaczęła się izolować ode mnie. Nagle przestały Ją interesować wspólne wypady do kina, na pizzę, spacery czy choćby rozmowy przez telefon. Zaczęła się z kimś spotykać i pomyślałam, że teraz cała Jej uwaga koncentruje się na tym związku. Myślałam, że z czasem zatęskni. Nie zatęskniła więc tęskniłam ja. Dzwoniłam, pisałam, zapraszałam. Zawsze było coś ważniejszego. Teraz – dwa lata po studiach – przestała odbierać telefony, nie odpisywała na smsy i nawet w moje imieniny zapomniała o życzeniach co do tej pory zawsze miało miejsce. Nie wiedziałam co się dzieje. Było mi bardzo przykro, że po tylu latach przyjaźni odchodzi tak bez słowa. Przypomniałam sobie, że ma moje książki (przywiozłam Jej kiedyś do domu cały karton by mogła się przygotować z psychologii) i pomyślałam, że to może być pretekstem do spotkania. Tym razem napisała smsa, że nie rzadko bywa w domu i żebym się umówiła po odbiór z Jej mamą… Jeszcze kilka razy dzwoniłam. Chciałam porozmawiać, dowiedzieć się co się stało i czemu się tak zachowuje. Udało mi się dopiero po dwóch miesiącach. Powiedziała mi, że nie chce niczego więcej w swoim życiu tracić a kiedy się przyjaźniłyśmy w Jej życiu właśnie tak się działo, choć nie miałam na to wpływu i że być może to wina jakiejś negatywnej aury, która się widocznie wytwarzała. Ona wybrała własne życie a w nim nie ma miejsca dla mnie. Zapadła cisza. Poczułam się jakbym dostała w twarz. Jednym zdaniem ktoś kto był mi tak bardzo bliski przekreślił wszystkie wspólne chwile i całą wielką przyjaźń (chyba tylko dla mnie wielką) i to przez cos na co nawet nie mam wpływu. To jakby obwiniła mnie o to, że jest AIDS i rak. Za pomoc i miejsce w sercu dostałam nakaz eksmisji. Widocznie niektórzy ludzie muszą znaleźć jakieś wytłumaczenie dla wszystkich przykrych rzeczy, które ich w życiu spotkały ale czy aby na pewno trzeba obwiniać o to innych? Coś we mnie pękło. To była osoba, za którą mogłabym oddać życie i choć brzmi to strasznie patetycznie – jest to prawda. Na zakończenie naszej rozmowy życzyłam Joasi dużo szczęścia w życiu i żeby nie miała żadnych trosk ani problemów ze zdrowiem. Cieszę się, że nareszcie znalazła swoje miejsce i dobrze Jej się wiedzie. Wiem, że będzie szczęśliwa. Prawdziwa miłość to, kiedy trzeba, umieć pozwolić komuś odejść. Z przyjaźnią jest chyba tak samo…

8 uwag do wpisu “Będę mysleć ciepło o Tobie

  1. im wiecej potrzebujey..tym mniej dostajemy
    ponoc przyjazn jest wieksza niz milosc Lecz niektorzy tego nie doceniaja Zycze Ci kogos kto zasluzy na Twoja przyjazn

    Polubienie

  2. najwazniejsze, ze TY wiesz, co o tym wszystkim myslec…
    chociaz swiadomosc, ze bylo sie tylko pomocna dlonia i chlopcem do bicia, a chcialo sie byc az przyjacielem boli…
    trzymaj sie hany

    Polubienie

  3. ADT… To nie była przyjaźń, bo to jest wieczne. Ciekawe swoją droga, jakby to ona opisała na swoim blogu, gdyby takiego miała. Słowem przyjaźń nie należy szastać. Poza tym to Ty uważałaś się za jej przyjaciółkę, ale czy ona tak uważała? I jeszcze trochę takich czy innych domysłów… ale ugryzę się w klawiaturę:)))

    Polubienie

  4. sposob w jaki prowadze zycie, a prowadze je czesto zmieniajac lokalizacje, nauczyl mnie tego, ze ludzie przychodza i odchodza. i tak jest przez wiekszosc zycia, i gdzies dopiero, gdy lata beda leciec z gorki, mozna bedzie powiedziec, ze ktos zostal na dluzej i raczej juz zostanie. do tego czasu, kazdy czlowiek obarczony jest umowa terminowa. chcialoby sie powiedziec „sad but true”… ale taka jest kolej rzeczy, i mnie to nie smuci bo ja najwazniejsza osobe w swoim zyciu juz stracilem i wiem, ze pojawi sie kolejna. not sad. zycie wcale nie jest krotkie. tak mowia tylko %$%##@$ hedonisci.

    Polubienie

  5. Przykre… Ale zdarza się. Ja tam nie wierzę w „przyjaźń na zawsze”. Ludzie się zmieniają, życie się zmienia… Przykre, jeśli trzeba zakończyć znajomość tak nagle, w tak nieprzyjemnych okolicznościach.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do alti Anuluj pisanie odpowiedzi