Bełkot poranny

Dzień drobny. Chcę powiedzieć, że jeszcze śpię i ta notka jest pisana przez moje lunatyczne ja, które musi być w pracy i udawać, że Ono to Ja. Byłam w Parku – jak co tydzień – i to poniekąd wszystko tłumaczy. Ale po powrocie musiałam jeszcze Nikitę przytulic i tak się z tym przytulaniem zrobiło widno bardzo. Zasnęłam w wannie ale przynajmniej mam pewność, że czysta dziś jestem nad wyraz. Tak przy okazji Dzasek ma wpierdol, że się tak kolokwialnie wyrażę, bo miał cham przynieść zaległy od roku prawe prezent for mła od Madzixa. Za każdym razem jak się umawiamy to coś nawala – albo moja kostka albo Jego pamięć. Za to Złą i Porky’ego spotkałam (a raczej Oni spotkali mnie, bo bez okularów byłam a w nocy to ślepy kret przy mnie jest małe miki) ale tylko się przywitałam bo czekali moi znajomi. Wcześniej byłam na polach (bo gdzieżby indziej). Skład – Mal, Hal, Ja, Jakub, Berez (miło poznać było) i Baśka – ta to tylko wyszła na spacer ale jak to ja twierdzę „pójdź na pola a zawsze spotkasz stado znajomych”. Po drugim piwie laski stwierdziły, że czas na karaoke – łomatko – i Baśka zapisała nas na kawałek Szwagierkolaski „U cioci na imieninach” jako zespół o wdzięcznej nazwie Dzikie Świnie – łomatko 2. Udało nam się jakoś zaśpiewać choć Mal sie wyłamała i nie poszła a za plecami nieznajomi panowie robili nam tło choreograficzne – łomatko 3 – oklaski oklaski oklaski (choć i tak na szczęście było słychac tylko Hal). Pan konferansjer (czy jak się tam On nazywa) się uśmiał zdrowo i poprosił byśmy zaśpiewały (uważałabym z tym słowem na Jego miejscu) jeszcze jeden utwór, tym razem Big Cyca „Facet to świnia”. Na to nie trzeba nas było namawiać i choć nie znałyśmy tego ni w ząb – dałyśmy rade. Łomatko 4. Nie ma jak Merlin. Panowie przy naszym stoliku nawet nie bardzo byli oszołomieni i powiedzieli „całkiem, całkiem”. Pamiętam, że jak Jakub śpiewał ongiś z Konradem przebój Haddawaya „What is love” – ukryłam się pod stosem kurtek i udałam, że nie widzę tych znaczących wiele spojrzeń z sąsiednich stolików. Tia… przygód kilka wróbla ćwirka a fakt jest faktem, że się koszmarnie nie wyspałam. Ziewanie mnie wykończy. Ciekawe ile się traci kalorii siedząc tak ciągle z otwartą japą?

4 uwagi do wpisu “Bełkot poranny

  1. what is love? baby don’t hurt me. to jest hicior na lata. aż ściągnę sobie. a przy otwartej japie to kalorie nie uciekają. wręcz przeciwnie, czasem coś zamacha skrzydełkami i dokarmi.

    Polubienie

  2. a ja obstaję przy wersji, że jednak uciekaja przez otwartą japę
    i pomysleć ile się traci u dentysty?!
    chyba zacznę tam częściej chodzic:)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do jakim Anuluj pisanie odpowiedzi