Spotkanie na szczycie

Wczoraj wreszcie udało mi się umówić z dwoma Galami i nic sobie nie złamać/zwichnąć/stłuc/wykręcić/ nie rozchorować się/ nie umrzeć/ nie wyjechać w trybie pilnym i natychmiastowym/ nie mieć na głowie dziecka/psa/kota/rybek/papużek i innych pierdół/ wykręcić się sianem, więc do spotkania doszło. Najpierw długo ustalaliśmy miejsce spotkania z ulicy Jasnej robiąc Kruczą i odwrotnie oraz przeprowadzając sondę myślową na temat cen i jakości karkówki w miejcu docelowym a potem i tak wylądowaliśmy w Merlinie na Polach – standard (przynajmniej jeśli chodzi o mnie). Na Fabiana czekaliśmy w Szarej Eminencji (samochód Sebiana) i pohukując złowieszczo by się streszczał groziliśmy mu użyciem łopaty. Przyszedł nonszalancko spóźniony dobry kwadrans i bezczelnie pachnący Chanel Allure, co równie bezczelnie obwieścił każąc nam obwąchiwać ww woń w ww Merlinie. Podczas postoju pod Sheratonem (cholera wie co Druid tam robił) zdążyliśmy z Sebianem wymienic poglądy politycznie poprawne lub nie (w zależności od okoliczności)/ popsioczyć z deczka na idiotę w samochodziku przed nami co siłą woli tylko chyba nie puknął Mesi Sebiana/ poobgadywać wszystko i wszystkich politycznie niepoprawnych/ popsioczyć znacznie więcej na spóźnialskiego Fabiana oraz zakleić się mordoklejkami cytrynowymi w postaci gumy rozpieszczalnej Maoam – tu nadmienię, że ów Sebian uroczo wpakował sobie cały listek na raz i próbował nadal prowadzić ożywioną konwersację ale jak mu kazałam powiedzieć „GIBRALTAR” – sam skapitulował i ciamkał dalej. Wreszcie dotarliśmy na pola gdzie Galom udało się nie rozczłonkować przydrożnego kota na części pierwsze celem pozyskania kocich łapek na szczęście (i to czterech na raz) ale udało mi się ich odwieźć od tego niecnego pomysłu. Grill rozpalili chyba specjalnie dla nas, bo jakoś za wcześnie było i po dłuuugim oczekiwaniu i olbrzymiej dawce sprośnych i obrzydliwych (nie wiem sama co bardziej) dowcipów – zjedliśmy kolejno kiełbasę, karkówkę i jeszcze jedną karkówkę – zapijaliśmy to colą, żeby nie było pomówień. Druid przy okazji komentował ochoczo wybrane okazy rolek z wkładem damskim różnej maści i jakości. Wszystko fajnie tylko wyszło na to, że zamiast wyrozmawiać się do bólu i wymyślić wreszcie nieszczęsne imię dla nieszczęsnego meine kota płci żeńskiej i łaciatej, sypaliśmy kawałami a potem Sebian musiał mnie odstawić do Galerii Mokotów, bo tam na 20.45 grali wersję reżyserską „Czasu Apokalipsy” – no i fakt wszystko przeze mnie ale mam nadzieję, że uda się to powtórzyć z większym zasobem zcasu wolnego ze wszystkich stron. Na szczęście choć Fabiana udało mi się wyciągnąć do kina (pewnie nie miał już siły by się opierać a i pod ręką żadnej ściany nie było i tym oto sposobem wieczór aż do nocy głuchej i ciemnej (do pół do pierwszej bodajże) spędziłam w towarzystwie dwóch przystojnych panów (Jakub był już na miejscu) w sali kinowej. Ja to się umiem ustawić 😉

3 uwagi do wpisu “Spotkanie na szczycie

  1. komentarze zostaly usuniete bo sie przedawnily, wiem ze i tak Sebian mi zaraz wyjedzie ze jestem niekonsekwentna ale co mi tam – nobody’s perfect ;)) i tak wiem ze fajnie bylo 😉 buziale ;))

    Polubienie

  2. Wobec przyjaciół należy być konsekwentnym… Moi przyjaciele są konsekwentni do końca, nie wstydzą się nawet najgorszych słów komentarza, a przede wszystkim nie bywają niekonsekwentnymi umyślnie…

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do Ja Anuluj pisanie odpowiedzi