Kicia nadal nie ma imienia. Ma za to coraz to lepsze pomysły. Oprócz tego ma też pchły (tzn już nie ma bo wytępiłam), humory godne hrabiny na włościach i rozwolnienie zwane potocznie sraczką. Odnośnie pomysłów, to ostatnio jej ulubione miejsca pobytu, to: doniczki z kwiatkami, plecak mój osobisty, kosz na śmieci (nadal), zlew (nowość), wiadro z ziemniakami (nadal), buty traperki (nowość), bęben pralki (koszmarna nowość). Zmienia się to jednak jak w kalejdoskopie, więc nie liczę nawet na stałość jej umoszczenia. W swoim domku (w kartonie po papierze do ksero, z wyciętymi drzwiami i dachem z wentylacją, wyściełanym materią wszelaką czystą i miękką) bywa nader niewiele i tylko nocą jak już się jej robi zimno. Nadal nie wpuszczam jej do pokoju, bo muszę być zupełnie pewna, że pchlarz już pchlarzem nie jest. Pan doktor weterynarz, co sierściucha ważył i uszy mu czyścił, stwierdził, że jest jeszcze za mała na środki chemiczne więc… trzeba ją KĄPAĆ w wodzie z mydłem. Łatwo powiedzieć. Nie wiem czy ktoś z Was próbował kąpać kiedykolwiek kota ale wierzcie mi – nie jest to łatwe a zwłaszcza gdy miauczące bydlę jest małe, zwinne i pazurzaste a do tego uzbrojone w zęby i siuśki. Tak tak, po pierwszym kąpaniu mam szlaczki na rękach, po drugim w akcie zemsty obsikała ręcznik a na trzecie i czwarte się skubana schowała i pozwoliła znaleźć dopiero rano jak już nie miałam czasu na kocią toaletę. Sprytna jest – to jej trzeba przyznać ale ja też i teraz zaskakuję ją porami kąpieli. Wczoraj nawet była grzeczna ale to pewnie przez dolegliwości żołądkowe. Do domu przedwczoraj trzeba było wchodzić na bezdechu i omijając miny dotrzeć do okna – potem było już łatwiej ale jak tak dalej pójdzie pierwsze miejsce na mistrzostwach we freedivingu mam w kieszeni. Ogólnie rzecz biorąc jest grzeczna i załatwia się do kuwety ale wtedy chyba nie zdażyła, bo zaspawała cały przedpokój i drogę do kuchni sraczką. Szczęśćiem buty ominęła ale i tak wrażenia estetyczne pozostają ogromne. Za to pieszczoch się z małej czarnej zrobił nieziemski – za głaskanie da się posiekać to pewne, a jak się ją nieopatrznie postawi z powrotem na podłodze – donośnie miaucząc domaga się powrotu na ręce i chodzi wokół nóg dopóki nie spełni sie jej żądań. Preferencje smakowe też ma wysublimowane – podobnie jak jej pani czyli ja nie zje byle czego. Swój kot znaczy się. Nikogo się już nie boi i jest bardzo rozmowna – zwłaszcza lubi by z nią miauczeć wczesnym rankiem – wtedy ochoczo machając ogonkiem skacze po półce z kwiatkami i chce towarzystwa. Rośnie coraz większa i coraz bardziej kochana. Tylko imienia ciągle nie ma – chyba zostanie Kicia.
Jutro sobie usiądziemy we trójkę i wymyślimy jakieś sierściuchowe imię:)))
P.S. Impreza jest zamknięta:PPP
PolubieniePolubienie
wiesz, ta sraczka jest niepokojaca…. przygarnelam koteczke, co miala niewinna sraczke i okazalo sie, ze byla to parwowiroza (taka nosowka kotow) i leczenie trwalo ze 2 miesiace!! kotka zachowywala sie normalnie, jeno miala sraczke…
PolubieniePolubienie
‚kicia’ lub ‚kicius’ to najbardziej wyprobowane imiona dla kotow. ja zawsze mam ambicje jakos fajnie nazwac kocurka, ale z czasem i tak wszyscy na niego mowia ‚kot’ lub ‚kiciuś’. No chyba ze sa dwa, tylko wtedy nadaje im imiona 🙂
PolubieniePolubienie
była u doktora ale nic nie stwierdził, zobaczymy – za tydzień ma kontrolę
PolubieniePolubienie