Weekend mogłam mieć udany.
Perpspektywa wypadu nad jezioro z dwoma osobnikami niewątpliwie męskiego rodzaju brzmiała bardzo obiecująco.
Miał być tez grill. Tu powinna się była włączyć moja niezawodna kobieca intuicja i podpowiedzieć mi, że jak grill i dwóch facetów + ja to oznacza niechybnie ich dwie lewę rąsie i moją pracę w spiekocie niedzilnej miast wylegiwania sie nad wodą. Nie podpowiedziała. Świnia. Więcej jej nie zabiorę. Pojechaliśmy sobie nad jeziorko, wszystko cacy tylko po rozpakowaniu i odpaleniu kopcącej namiastki ogniska kulinarnego panowie poszli sie kąpać a mnie zostawili przy samochodzie – nejpewniej żebym się uwędziła. Koniec końców jęłam oporządzać różnej maści kiełbachy zawijane z serem żółtym, paróweczki z grillowaną papryczką i insze specyjały (oczywiście to ja zrobiłam z nich te wymyślne dania bo w wersji wyjściowej występowały nawet nie przytulone) a gdy panowie wrócili, habanina była gotowa. Po rytualnym zachwycie i udawanym zdziwieniu – ta myślałby kto, że się nabiorę – skonsumowali i zalegli na słońcu. Myślałam, że mnie choć niecnie wykorzystaja i choć tyle z tego będę miała ale jak osobnik męski (przynajmniej w rodzaju) najedzony zanadto to żadnego pożytku z niego nie ma, więc odrzuciłam w myślach wizję pobliskich malowniczych krzaczorów i chaszczy i poszłam sobie odpocząć. W tak zwanym międzyczasie przypałętał się jakiś młodzian o uroczym licu ale odegnałam go ochoczo, gdyż najpewniej na krzywy ryj grillowany załapać się miał chętkę. Nie ma – co to to nie. Dobrze, że sama też się najadłam i zaległam troszkę w tej trawie bo inaczej mieliby panowie w drodze powrotnej wielkie głowy od mojego marudzenia. Ale potem wróciliśmy grzecznie do domku i po tym jak ogoliłam do zera głowę Królika (sam chciał) wybraliśmy sie na lody na Starówce. Mniam – co prawda kolejka pod sam rynek ale warto było. Dzionek był w ogólnym rozrachunku udany choć moje nimfomastyczne zapędy (o których przekonałyśmy sie obie z Madzixem podczas rozmowy telefonicznej) obeszły się smakiem ale całe szzczęście bo są – że tak powiem – z lekka wyimaginowane 😉
Ale że Cię nie wykorzystali niecnie, to błąd. Może dorzuciłaś im czego do tego jedzenia? 😉
PolubieniePolubienie
Tam poniżej to byłem ja.
PolubieniePolubienie
jakbyś po mnie zadzwoniła to nie musiałabyś sama tego robić!
PolubieniePolubienie
no ale to byla spontaniczna akcja – dzwoni Królik: Jedziecie? Jedziemy 😉 no i pojechalismy 😉
PolubieniePolubienie
wiem.. wiem… ze mną był umówiony na telefon i nie zadzwonił! Nawet i dobrze, bo te cholerne egzaminy mnie dobijają!!
PolubieniePolubienie
to Ty chcialas bike niecnie wykorzystywac??? 😛
PolubieniePolubienie