Lubię lato.
Czemu?
Bo jest ciepło, ładnie i pachnąco, można wyjść z domu bez czapki, szalika, rękawiczek, puchowej kurtki, polara pod spodem, siedmiu swetrów, walonek syberyjskich na nogach, wielkich ciepłych skarpet i ciepłej bielizny, ba – można wyjść nawet bez bielizny i człowiek sie nie naraża na przemarznięcie a co najwyżej na lubieżne spojrzenia.
Ale najbardziej lubię lato za czereśnie. To jest to coś, co sprawia, że zapalają mi się w oczach ogniki i choćbym nie wiem jak bardzo była najedzona to potrafie zmieścić w żołądku i po kieszeniach całe kilogramy owoców.
Oczywiście muszą być zachwycające – inaczej nawet nie spojrzę nie ma bata.
Dziś spojrzałam i… musiałam wysiąść z autobusu, bo patrzyły na mnie tak ponętnie ze straganu. Po prostu nie mogłam im się oprzeć – wielkie, soczyste, ciemne i błyszczące.
Kupiłam naturalnie, bo jakże to tak zostawić takie piękne panie C. i pójść sobie samopas – to by było niewybaczalne. Jestem pies na czereśnie.
Ja tak sobie myślę, że to z pewnością zapobiegawczy właściciele drzewek dodają do sadzonek coś na kształt uzależniacza, a potem biedna Ania jest zmuszona kupić całe stado czereśni – no bo przecież jak mus to mus a nałóg jest zgubny. Dobrze, że nie jestem uzależniona od dajmy na to szybkich i drogich samochodów – czereśnie z dwojga złego są mniej szkodliwe dla mojego funduszu emerytalnego.
Wysiadłam więc z autobusu, kupiłam czereśnie i jadłam i jadłam i jadłam czekając na następny, a potem przyszedł mi do głowy wspaniały pomysł i zanim go zatrzymałam by sobie nie poszedł, powiedział mi „Anno, sprawdź, o której będzie następny 303”.
Jestem grzeczna i słucham się wspaniałych pomysłów zatem natychmiast pognałam ochoczym truchtem do słupka z rozkładem i… zrezygnowana poszłam piechotą.
Następny 303 będzie ok 14 bo teraz ma dziurę komunikacyjną.
Nie wiem kto ustala te godziny szczytu dla autobusów ale moim zdaniem godzina 9.20 to doskonała pora na szczytowanie, a zwłaszcza z siatką czereśni. Poszłam więc przeżywać uniesienia o własnych siłach i bez pomocy komunikacji miejskiej (swoją drogą temat ZTM bardzo często pojawia się w moich notkach – może dadzą mi darmowy bilet miesięczny za reklamę?).
Po drodze śmiałam się głośno i perliście, bo przypomniały mi sie moje przygody z czereśniami z dzieciństwa.
A to jak wlazłam kiedyś na drzewo, bo wróbel albo inszy szpak wydziobywał mi najładniejsze owoce z samego wierzchołka i nie mogłam pozwolić by dalej usuteczniał swoje niecne praktyki konsumpcyjne, a potem oczywiście spadłam i straciłam moje pierwsze przednie zęby (fajnie było – mogłam robić za wampira ale krótko bo szybko urosły nowe).
Innym razem założyłam się z równie małoletnim co ja sąsiadem, które z nas zje więcej czereśni (walka na czas) a później chorowalismy okrutnie i nie mogliśmy patrzeć na czeresnie do następnego roku.
A jeszcze kiedyś biegłam co sił w nogach, uciekając przed goniącym mnie berkiem i powalił mnie na ziemię (dosłownie) konar czereśni – w efekcie na czole miałam przez dobre dwa tygodnie czerwoną opaskę niczym wódz Biały Kieł i tylko kolor włosów mógł zmylić ewentualnych wielbicieli Winnetou.
Sporo tego było ale ze wszystkigo nie zdążyłam się posmiać, bo dotarłam do miejsca przeznaczenia – pracy.
Oczywiście się spóźniłam, ale pomyślałam sobie, że jak im powiem całą prawdę, że to przez czereśnie w godzinach braku szczytu, to z pewnością zrozumieją. Nie zrozumieli… dziwne. Przecież odżywianie się pracowników jest bardzo ważne, a poza tym nie moja wina, że autobus jeździ tak jak jeździ i że mam zachcianki takie a nie inne. Niespełnienie potrzeb psychosomatycznych powoduje trwałe i narastające frustracje. Frustracje prowadzą do samobójstw a pracownik sfrustrowany albo samounicestwiony jest raczej bezużyteczny, zatem inwestowałam w firmę i mój wkład w jej rozwój. Zamiast wściekłego spojrzenia szefa powinnam raczej dostać podwyżkę.
Co za niewdzięczność…
nierozumne te ludzie w Twojej pracy hany jakies
rzucaj i przyjedz do mnie – pospiewamy sobie ;))
PolubieniePolubienie
Czy te „w oczach ogniki” to tzw. „kurwiki”, czy inne coś? 😉
PolubieniePolubienie
No nie wiem, czy można te Twoje opisy ZTM nazwać REKLAMĄ. To chyba lekkie nadużycie jest, zatem na bilet chyba bym nie liczył. :))
PolubieniePolubienie
Widocznie szef to jeden z tych wyjątków, co czereśni nie lubią.
Nie wiem jak można, ale są tacy. Dziwni ludzie.
PolubieniePolubienie
Szczerze powiem, wiem dlaczego Twój szef nie był zbytnio zadowolony!!! Jednak chyba przemilczę ten fakt!!!
A co do darmowych bileciów to proponuję zostać honorowym dawcą!!! tylko kilkanaście litrów i już jeździsz free. Tylko nie na raz, bo pojedziesz autobusem nie czerwonym, a czarnym i nie z siedzeniami, a z leżankami.
:))))
PolubieniePolubienie
w oczach mam ogniki i niczego innego prosze sie tam nie doszukiwac, szef jest takie a nie inny bo przyspieszona andropauze przechodzi a zycie i tak jest piekne – nawet jak wokol dzieja sie rozne dziwne i nie zawsze mile rzeczy 😉
PolubieniePolubienie