Mantra wyjazdowa

Jeszcze tylko dwadzieścia sześć dni.
I będzie mi ciepło, miło, kolorowo i daleko.

Na serio uwielbiam ten tickerek.
Ożenię się z nim.
Albo nie, lepiej!
Wyjdę za niego za mąż.

Wszystko mi się miesza
odkąd moje Dziecko upiera się, że mam siusiaka.
Publicznie. Oraz stanowczo.

dwadzieścia sześć
dwadzieścia sześć
dwadzieścia sześć

dwa-dzieś-cia-sześć

Przepiękna liczba.
I z każdym dniem zyskuje na urodzie.
Pomimo, że maleje.
Wot zagwozdka.

Dobra, pędzę na próbę.
Bo o 19.30 zamykają kościół i będę musiała się podkopywać.

Ktoś w ogóle się wybiera na koncert?