I daleko i blisko

Mieszkam na obrzeżach Warszawy.

Na Woli oczywiście było cudnie oraz wszędzie blisko, ale wynajmując mieszkanie zasilamy milionem monet cudze, nie własne poletko, żeby wbić coś więcej niż gwóźdź trzeba przynajmniej kogoś poinformować, nigdy nie jest się do końca u siebie oraz w każdej chwili można zostać z ręką w nocniku. A o ile znalezienie nowego mieszkania pod wynajem to jeszcze nie Wielka Pardubicka, o tyle znalezienie mieszkania w pobliżu aktualnie niezbędnego żłobka, przedszkola i szkoły, to już wyczyn.

Teraz mieszkam w domu.

Igo chodzi do podstawówki, którą skończyłam ja, moja siostra i Mamut. Ja wiem, że teraz jest nacisk na dobre szkoły, które wybiera się spośród setek rankingów i wozi do nich śnięte dziateczki przez pół miasta. Wyszłam jednak z założenia, że nie przypominam sobie, by ktoś po tej placówce został Naczelnym Głąbem RP, moi koledzy pokończyli co chcieli i radzą sobie w życiu a odległość 150 metrów od domu jest dodatkowym atutem. Przedszkole też mamy blisko. Żłobka brak, ale nie można widać mieć wszystkiego. Ma powstać za rok, więc kto wie – może Młoda się załapie.

Jestem u siebie, jesienią sobie grabię tysiąc razy w tygodniu i ciągle mało, zimą sobie odśnieżam i jak pada, to to moje odśnieżanie można zauważyć raptem przez kilka minut, wiosną sobie sądzę i potem patrzę jak rośnie, latem sobie odpoczywam i reszta świata może mi skoczyć na bungee. Chodzę na bosaka, nie sprzątam zabawek z piaskownicy, zrywam poziomki i borówki prosto z krzaczka i poję liczne okoliczne jeże mlekiem z podstawki do kwiatów.

Może i jest wszędzie dalej, może i znajomym wciąż jakby nie po drodze, może i klnę jak szewc, gdy ucieknie mi pociąg a następny za jakże radosne pół godziny na ruszcie peronu.

Ale hamak w upalny dzień, granie w monopol na kocu w kratę i zwyczajne pytanie: „Czy obiad jemy w domu czy na podwórzu? Bo nie wiem czy wynosić talerze.” – sprawiają, że słowo dom zyskuje plus milion do zajebistości.

Oraz letnie wieczorne podlewanie to wielka przygoda. Wystarczy opcja: zraszaczem po rodzinie i już jest zabawa.

Wprawdzie od razu mam nowy wsad do pralki i kilka par dziecięcych sandałów do wysuszenia, ale radość można mierzyć w kilogramach, metrach bieżących oraz w ilości piasku naniesionego przez dzieci do wanny.

Obstawiam, że to spisek mający na celu przeniesienie piaskownicy do łazienki. W sumie chłodniej, więc pomysł niegłupi.

Tak, to notka afirmująca.
Szukam pozytywów, by sobie przypomnieć, gdy przyjdzie mi znów nadprogramowo poczekać na SKM-kę.

11 uwag do wpisu “I daleko i blisko

  1. Och, a co ja mam biedna powiedzieć jak ja nie znoszę warszwy a będę w niej mieszkać jak nic ! Co wybrać ? Mordor i drogi jak złoto Mokotów czy Piaseczno albo wawer ? Mąż zakazał patrzeć na ursus, Białołękę , Pragę i coś tam jeszcze ale nie pamietam
    Jak żyć ?

    Polubienie

  2. A ja się uchowałam od Gdańska i mieszkam sobie na tzw. Kaszebach. I mogę sobie na koniu las przemierzyć, i do jeziora mam pół minuty. W każdą stronę. A jak mi się nie chce tego pół minuty leźć to wskakuję sobie do przydomowego basenu. Kaszubskie truskawki nie równają się niczemu, mam poziomki w ogródku. Po grzyby z lasu – naprzeciw domu, psy hasają jak zające. Zając z prawdziwego zdarzenia też się znajdzie jak trzeba. Lisy też. Zamek w Łapalicach. A do Gdańska rzut beretem – do ZOO, do restauracji, do kina, na spacer wokół Neptuna. Na co dzień wolę kajak w Ostrzycach i relaks w siodle w tych kaszubskich lasach. Grill z tzatziki, ognicho z kiełbachą na kiju, zimą kulig nad zamrożonym jeziorem, sielawę prosto z sieci, kurzelcze jajka prawdziwie eko, perliczkę na rosół dla córki od sąsiada, wszystko na wyciągnięcie ręki… Tu to dopiero się żyje!

    Polubienie

  3. Bajko, ważniejsze od super szkoły z super wiedzą jest przeżycie dzieciństwa w realnym świecie – z kolegami z domów dobrych, lepszych, niewyobrażalnie lepszych – ale i gorszych, złych a i takich z których prokurator nie wychodzi… Dopiero wtedy się wie naprawdę jak realny świat wygląda. Ja to przeszedłem, ty to przeszłaś – i twoje dzieci to przejdą, i będą w stanie równie swobodnie rozmawiać z ministrem jak z menelem z pod mostu. A te dzieci chowane pod kloszem przed ministrem uklękną, przed menelem uciekną – i w każdym przypadku stracą!

    Polubienie

  4. Niby tak, ale ten, co kiedyś był „menelem” dziś najczęściej jest „hipsterem”, ten co kiedyś był ministrem dziś jest nikim. W modzie jest niewiedza i nie wiedza, a umiejętności, więc i szkoła znaczenia nie ma żadnego. Wygrany kangur z matmy w 4 klasie w ogóle nijak się ma do ewentualnych sukcesów w życiu dorosłym. Także wyścig szczurów dobry jest dla… Szczurów, tak jak i maść końska dla koni

    Polubienie

  5. Mary- właśnie jadę z dziećmi w okolice Gdańska na wakacje.
    Możesz mi napisać gdzie warto iść z dwójką lat 9?
    Z zamierzchłych czasów pamiętam dom Uphagena, Kartuzy, i skansen Wdzydze no i oczywiście starówkę.
    Ale może coś ominęłam- dzieci zahartowane w chodzeniu po muzeach, ale nie chcę przegrzać 😉
    Iza

    Polubienie

  6. Bajko, od 4 lat mam tak samo i nie zamienię się nawet za milion dolarów – a nie mam prawa jazdy, więc komunikację miejską (latem rower) polubić musiałam i jest mi z tym dobrze!

    Polubienie

  7. Zapewniam że też pokocham później -gdyż wygodna jestem i nie z tych co się martretują ! Chociażby przez szacunek dla tego co to miasto przeszło. Ale martwię się! Zostawiam jedno miejsce w wybieram drugie…..

    Polubienie

  8. A ja mieszkam daleko na Podkarpaciu w domu z lat 70tych.Całe życie mieszkałam w blokach i dopiero teraz prawie ze na starość postanowiłam zakupić dom.Nigdy już go na żadne bloki nie zamienię.Tak jak TY Bajko uwielbiam grabienie lisci,koszenie trawy,basenw ogródku dla dzieciaków itd.No i tu wreszcie moge miec moje ulubione koty.

    Polubienie

Dodaj komentarz