Jan, syn środkowy, znaczy najmłodszy ale zwany środkowym, jest bardzo zafascynowany reklamami wszelkiej maści. Czy to jakiś blok reklam w telewizji, czy też wielki billboard, czy sklepowy szyld. Ulotką również nie pogardzi. Wypatrzy wszystko.
Wychodzimy z apteki.
– Odpormax! – zagaja z dumą.
– Tak synu, odpormax – potwierdzam.
Mijamy rząd zaparkowanych aut.
– Skoda! Simply clever! – wykrzykuje odkrywczo na widok czerwonej fabii.
– Tak, to jest skoda – bo bez potwierdzenia się nie liczy.
Jedziemy do sklepu.
– Mama, patrz, Jula! – wpada w euforię na widok billboardu.
– Widzę kochanie – odpowiadam.
I tak do upojenia. Telewizor włączamy głównie w porze wieczornych programów informacyjnych ale i tak zawsze upoluje dla siebie coś interesującego.
Stoimy na przystanku. Ludzi tłumek i jeszcze dochodzą kolejni. Miły starszy Pan robi nam na ławeczce trochę miejsca. Siadamy z wdzięcznością. Starszy Pan uśmiecha się do Janka. Janek odśmiecha się uroczo. Kultura najwyższa i pełen Wersal. Starsza Pani również się zachwyca, Jan bryluje, ja puchnę z dumy.
W takich chwilach zawsze czujność zostaje uśpiona i wydarza się WTEM.
– Braveran! Na godzinę przed stosunkiem! – zakrzyknął Jan z radością i sieknął okolicznościowy piruecik na kostce brukowej.
To jest chwila z gatunku tych, które się ciekawie wspomina po latach, ale w tym konkretnym momencie ma się ochotę wczołgać do torebki i udawać, że nas tam nie ma, nigdy nie było i jeszcze bardziej nigdy nie będzie.
Nawet przystanek okrył się pąsem.




