Żłobek.
Wczoraj zrobiłam symulację awanturki jednemu tatulkowi, że przywiózł dziecko ewidentnie chore – oczy szkliste od temperatury, katar, kaszel. On mi, że ząbkowanie. Ząbkowanie to ja mam psze pana na stanie od 9 lat. Nieprzerwanie. Wygląda nieco inaczej.
Dziś Młoda nie poszła nigdzie. Aktualnie przebywa w domu z gorączką i katarem.
Jak tatulka spotkam to pokażę mu takie ząbkowanie, że nie będzie siadał przez tydzień. Chyba, że na poporodowej żelowej poduszce.
A już tłumaczenie „ale ja mam pracę” doprowadza mnie do furii. Oprócz pracy tatulku drogi masz też dziecko. Inni też mają dzieci, domy, prace i szereg ważnych poumawianych na sztywno zobowiązań. Dziecko to nie przedmiot, który należy za wszelką cenę gdzieś upchnąć i spierdolić w podskokach.
Chore dziecko w placówce typu żłobek czy przedszkole męczy się podwójnie, bo w domu przynajmniej miałoby spokój. I niestety przepięknie i błyskawicznie zaraża inne dzieci. Ich rodziców nie utrzymują unijne dotacje i majątek po prababci.
ZGADZAM SIĘ W 1000%
PolubieniePolubienie
Klasyka gatunku. Leczę 3ci tydzień dwójkę. U pediatry od września byłam trylion razy. W aptece zostawiam tyle, że można byłoby za to utrzymać 3-osobową rodzinę.
Wczoraj zajrzałam do przedszkola na chwilę. Połowa dzieci z gilem do pasa. ‚Taki sezon” powiedziała Pani Dyrektor. Przecież z takiej zajebistej prywatnej placówce nie zwróci uwagi Mamusi, że fridą wyciąga gluty w szatni, zakrapia nos i udaje, że dziecko jest zdrowe spieprzając gdzie pieprz rośnie, bo Mamusia jeszcze zabierze dziecko do innego przytułku.
Sił mi czasem brak. Jestem najgorszą matką świata, bo zostawiam swoje chore dzieci z nianią, a sama zapieprzam tylko na nianię, przedszkole i leki. I mam doła jak stąd do końca świata
PolubieniePolubienie
Nie czaję tego kompletnie. Jak trzeba nie mieć sumienia i odrobiny miłości dla własnego dziecka żeby je w stanie chorobowym z gorączką do przedszkola czy żłobka posyłać.
PolubieniePolubienie
Wystarczy nie mieć wyobraźni i słabą sytuację w firmie. Naprawdę są ludzie, którzy tak robią i ci protestujący się „ich czepiają” – widziałam takie sytuacje we wszystkich trzech żłobkach i dwóch przedszkolach. Ale to nadal nie usprawiedliwia.
PolubieniePolubienie
Niestety, odpowiedzialność pewnych dorosłych kończy się zanim się jeszcze zaczęła. Ma się dziecko to trzeba mieć też „opcje zapasowe” w postaci babci, kuzynki, siostry, niani – zaufanej i kompetentnej osoby, która w razie potrzeby zaopiekuje się naszym dzieckiem. Żłobek i przedszkole to nie „hotel dla psów” gdzie podrzucamy „czworonoga” gdy nie mamy co z nim zrobić w „wakacje”.
PolubieniePolubienie
mam to samo! Młoda od 2 miesięcy zdrowa, a w nocy już szczekający kaszel mocno mnie wystraszył i dziś zapalenie krtani jak ta lala. a to właśnie w grudniu (lepiej późno niż wcale) w naszym prywatnym przedszkolu pani dyr powiedziała basta i napisała maila do rodziców, że dzieci chore będą odsyłane (rano lub w ciągu dnia) a po takiej akcji mają wracać z zaświadczeniem lekarskim, że już są zdrowe.
ale to było 2 miesiące temu…. i niektórzy rodzice już zapomnieli… więc efektem jest nasza nieprzespana noc i co najmniej kilka dni chorowania
PolubieniePolubienie
Ale to normalne, że dzieciaki tak chorują w żłobkach i przedzszkolach – dopiero łapią odporność, a każdy człowiek ma inną florę i niestety nasze organizmy muszą się nauczyć jak poradzić sobie z tym. Mieliśmy ostatnio spotkanie w żłobku z pielęgniarką, która spokojnie nam wszystko wytłumaczyła, a sama mam nastoletnią córkę, która cały pierwszy rok przedszkola przechorowała, a teraz jest okazem zdrowia. Nie mówię tu oczywiście o ewidentnych przykładach chorych dzieci – ale jak wiadomo taka ospa dopiero, gdy wyjdą kropki jest widoczna, a wtedy jest już mniej zaraźliwa. I niestety – czasem naprawdę nie ma cioci, babci na miejscu, a opiekunki bardzo się cenią… I nawiązując do jednego z komentarzy – nie sądzę, że posiadanie krewnych w pobliżu jest czynnikiem decydującym czy mogę mieć dzieci – naiwne to bardzo. W każdym razie Bajko dłuuugo Cię czytam i to z wielką przyjemnością, a kot na koszulce boski!
PolubieniePolubienie
Łatwo powiedzieć „ma się dziecko, to trzeba mieć opcje zapasowe”. Nie każdy ma rodzinę. Nie każdego stać na nianię. Zejdźcie na ziemię ludzie, dla niektórych zostawienie dziecka w przedszkolu to kwestia przetrwania do pierwszego. A dziecko z glutem jeszcze nikogo nie zabiło. Zresztą najczęściej zaraża się przed wystąpieniem objawów, a w wielu chorobach smarkający kaszlak już nie zaraża, tylko wypluwa objawy podrażnienia organizmu. Taka biologia. Uważam, że u nas rodzice mają paranoję na punkcie „ktoś zarazi moje dziecko”, gdy sami przynoszą z pracy/sklepu tony zarazków. Tak, to my rodzice, zarażamy nasze dzieci, nawet jak sami nie chorujemy. I przy całej mojej wieloletniej sympatii dla Ciebie Bajko, do szału doprowadzają mnie tacy rodzice co się kłócą i wiedzą lepiej, czy dziecko może chodzić do przedszkola czy nie i „po oczkach” poznają czy chore. Tak dla jasności – jestem mamą dwu astmatyków, po pierwsze moje dzieci kaszlą zawsze, często ostrym krtaniowym kaszlem, po drugie katar mają prawie zawsze, po trzecie – każdą prawdziwą chorobę przechodzą dużo ciężej niż rówieśnicy, zwykle kończąc antybiotykiem. Tak, kaszląc męczą się w żłobku/przedszkolu, ale to dla nich jedyna szansa na normalny rozwój, zarówno społeczny jak i układu odpornościowego. Bo układ odpornościowy kształtuje się także tak, że na początku życia reaguje nieadekwatnie.
PolubieniePolubienie
Ja sama posyłam dzieci z niewielkim kaszlem czy katarem do przedszkola mimo że mam opcje zapasowe, bo inaczej moje dzieci by od jesieni do wiosny przesiedziały w domu. Ale gorączka gorączką i nie chodzi nawet o zarażanie innych dzieci (choć to też) ale o samo chore dziecko jego zdrowie i samopoczucie. Ja bym się bała tak ryzykować zdrowia własnego dziecka, bo przy braku odpowiedniej opieki (wyleżeć się w domu, podać leki itd) jak dziecko jest ewidentnie chore to nie wiadomo co się później z takiej infekcji rozwinie. Przecież w przedszkolu dzieci też wychodzą na dwór, biegają, przegrzewają się i wg tu już się nasila ryzyko zapalenia oskrzeli czy płuc.
PolubieniePolubienie
Moje dzieci również są astmatykami i alergikami, więc tym bardziej nie posyłam ich nigdzie gdy mają gorączkę, kaszel i katar w jednym. Tu ewidentnie było właśnie takie 3w1. Nie mówię o samym katarze, który w okresie jesienno -zimowym dzieci mają stale. Mówię o klasycznej infekcji, którą widać i której nie da się pomylić z ząbkowaniem. O tym jest ta notka.
Janek pierwszy rok żłobka przechorował, mąż wtedy nie jeździł do pracy i musieliśmy z jednej pensji wyżyć do pierwszego. Wiem jak potrafi być ciężko, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
PolubieniePolubienie